Lepiej rozumiemy Chrystusa jako światłość, gdy popatrzymy na słońce, gdy wskażemy na rolę słońca w naszej przyrodzie. Słońce umożliwia nam widzenie. Daje nam światło i daje nam ciepło. Nawet najlepsze oczy bez światła niczego nie dojrzą. Zwykle nie lubimy ciemności. Gdy jest ciemno, źle się czujemy.
Chrystus jako światło duchowe daje nam widzenie świata, którego nie widzą nasze oczy biologiczne, świata Bożego, świata wiecznego. Dzięki światłu Chrystusa, Jego Ewangelii, rozumiemy, po co żyjemy, dokąd idziemy i co będzie dalej, poza granicą śmierci. Jezus jako światłość oświeca naszą przyszłość, ale Jezus jako światłość także nas ogrzewa. Daje nam moc, byśmy byli dobrzy, byśmy zło potrafili przezwyciężać dobrem, byśmy wytrwali pod krzyżem. Daje nam moc do stwarzania ciepła duchowego, które jest nam lak bardzo potrzebne.
Gdzie nie ma miłości, serdeczności, zgody, jedności między ludźmi, tam jest zimnica i to zimno duchowe tak nam dokucza, czasem mocniej niż to zimno fizyczne, biologiczne. I właśnie od Chrystusa czerpiemy ciepło do ogrzewania naszych serc, naszych wspólnot rodzinnych, parafialnych, narodowych.
Świeca gromniczna symbolizuje nam, tak jak i świeca paschalna, wielkanocna - Chrystusa Zmartwychwstałego. Jakże z tą świecą jest powiązane nasze życie ziemskie! Zauważmy, że w świetle tych świec celebrujemy Najświętszą Ofiarę. Wielkie misteria liturgiczne odprawiamy przy blasku świec. Na ołtarzach Pańskich zawsze palą się świece. Zapalamy światło na grobach naszych zmarłych. Modlimy się o światłość wiekuistą dla tych, których pożegnaliśmy. Świece wręczamy rodzicom w czasie chrztu św. dzieci i przypominamy im, że powinni wychować nowo ochrzczone dzieci w świetle, w blasku nauki Chrystusa. Świece otrzymują dzieci idące do Pierwszej Komunii św.
Świece przynosimy także na Wigilię Paschalną, gdy odnawiamy przyrzeczenia kościelne, ale zapalamy je także, gdy zdarzają się jakieś nieszczęścia, gdy przychodzą wichury, nawałnice, powodzie.
Czasem wieczorami palimy świece na znak solidarności. Gdy umarł Ojciec Święty, zapalaliśmy świece i znicze w oknach i na ulicach. To wszystko ma swoją wymowę.
Wreszcie wskażmy, że świecę gromnicę wkładamy w ręce ludzi odchodzących z naszej ziemi. Gdy dobiega kres doczesnej drogi człowieka, wkładamy w już czasem stygnące ręce świecę, jakby przepustkę do światła wiecznego. I potem prosimy: „A światłość wiekuista niechaj im świeci, o Panie”. Prosimy nie tylko o wieczny odpoczynek, ale także o światłość. I spodziewamy się, że nasza szczęśliwość niebieska będzie polegała na przebywaniu w tej wiecznej światłości, a więc w tym Bożym cieple, w Bożej miłości, w Bożym świetle, w Bożej prawdzie - którą jest zawsze Bóg.
Każda świeca się spala, niszczeje, sama się kończy i potem jej nie ma. Tak my musimy się spalać dla drugich, mamy wyniszczać się dla siebie po to, żeby innym nieść pomoc. Świeca, jak mówiliśmy, daje innym światło i daje ciepło. I my, spalając się w naszym życiu jak ta świeca, chciejmy przez nasze dobre życie sami siebie wyniszczać, żeby dzięki temu wyniszczeniu żyli nasi bliźni, żeby byli więksi, lepsi, żeby im dobrze było z nami.
Oprac. ks. Łukasz Ziemski
Pomóż w rozwoju naszego portalu