Zmartwię z pewnością tych, którzy czytając tytuł, pomyśleli, że
będzie o ogrodach i ogródkach urzekających nas teraz pięknem rozkwitającej
różnobarwnie wiosny. Choć sam z ogromną lubością obserwuję budzącą
się do życia przyrodę, tym razem niestety, nie o niej chciałbym napisać.
Wraz z wiosennym ciepełkiem wyrosły bowiem w naszych miastach i miasteczkach
inne ogródki - piwne...
Dla jasności sytuacji - nie jestem abstynentem i nie twierdzę,
że piwo to takie świństwo, którego w ogóle nie powinno się pić. Bardziej
chodzi mi o tzw. całokształt funkcjonowania wspomnianych ogródków.
Nie wiem, czy ktoś przewidział jakąś normę ich zagęszczenia, tym
niemniej w niektórych miejscach można by się było pokusić o wpis
do Księgi Guinnessa, gdyby podać liczbę piwnych parasoli w stosunku
do powierzchni danej miejscowości. O lokalizacji ogródków względem
różnych obiektów nie wspomnę...
Tak czy owak przez dobre pół roku ogródki piwne będą trwałym
elementem pejzażu naszych miast. Trwałym i, trzeba przyznać, zewnętrznie
dość efektownym pod względem kolorystycznym, bo browary prześcigają
się w zapewnieniu rzucających się w oczy "ogródkowych" elementów
- przede wszystkim wspomnianych już parasoli, ale także płotków,
stolików, gadżetów. Kto jak kto, ale producenci złocistego napoju
doskonale wiedzą, co znaczy powiedzenie "reklama dźwignią handlu"
. Zresztą może i kolorowe ogródki to lepsze rozwiązanie niż obskurne
i zadymione piwiarnie?
Z pewnością ogródki przyczyniły się w jakimś stopniu także
do zmiany modelu konsumpcji alkoholu. Kosztem wysokoprocentowych
wódek wzrosło spożycie właśnie piwa. Niektórzy jednak tak jakby zapomnieli,
że piwo nadal pozostaje alkoholem, który może doprowadzić do chorobliwego
nałogu. Nie ma się więc z czego cieszyć, gdy przy aprobacie dorosłych,
w tym przede wszystkim właścicieli rzeczonych ogródków, po piwo sięgają
coraz młodsi obywatele naszego społeczeństwa. Widok, a czasami i "
wyczyny" pijanej, rozwydrzonej młodzieży powodują, że mocno blakną
kolory piwnych parasoli. A szkody moralne i materialne obciążają
sumienia tych, którzy wbrew prawu i przyzwoitości leją złocisty napój
wszystkim chętnym - i nieletnim, i nietrzeźwym.
Zewnętrzną estetykę ogródków piwnych przyćmiewają więc inne
aspekty ich funkcjonowania - nie tylko pijana i często wulgarna młodzież
piwna, nie tylko żebrzący "kombatanci od kufla i butelki". Także,
ogólnie rzecz ujmując, panujący wokół nich nieporządek. To jest widoczne (
a często także wyczuwalne) zwłaszcza po weekendach i różnego rodzaju
imprezach plenerowych. Tymczasem zapewnienie porządku oraz odpowiedniej
ilości i dostępności toalet w pobliżu ogródków piwnych to obowiązek
ich właścicieli czy gospodarzy. Jeżeli nie
zatrudnili osób sprzątających, to trudno, po zamknięciu
ogródka samemu trzeba pozamiatać walające się pety, wymyć toalety
itd.
Wiele zależy od kultury osobistej samych konsumentów. Gdy
jednak tej nie staje, o porządek i bezpieczeństwo muszą zadbać inni,
a przede wszystkim ci, którzy z funkcjonowania ogródków piwnych czerpią
niemałe przecież korzyści. Osobny ukłon trzeba skierować w stronę
policji i służb miejskich. Nie chodzi o wielkie kontrole, ale może
jeden czy drugi dość stanowczy i konsekwentny patrol policji i straży
miejskiej rozwiązałby problem piwnego "biesiadowania gdziekolwiek"
długo po zamknięciu ogródków (odrębne pytanie, to kto zapewnił zapasy
piwa na "po godzinach"?). Wszystko to piszę w przekonaniu, że amatorzy "
piwka na świeżym powietrzu" w żaden sposób nie powinni być udręką
dla mieszkańców naszych miejscowości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu