Reklama

Kultura

Nasz śpiew niósł się po całym domu

flickr.com

O słodko-gorzkim smaku Wigilii z Ewą Bem rozmawia ks. Wojciech Kania.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Wojciech Kania: Jak u Pani wyglądają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia?

Ewa Bem: Przygotowania do świąt od jakiegoś czasu wydają mi się poważnym znojem i problemem. Zbyt dużo spraw się nagromadziło, które musimy ogarnąć, przygotować przed świętami. Od zasobności worka św. Mikołaja, przez wszystkie inne akcesoria, aż po kuchnię. To wszystkich przytłacza. Zatem powiedzenie, że przy wigilijnym stole wszyscy są umęczeni, jest niestety prawdą. Uważam, że to jest coś, z czym powinno się zrobić porządek. W ogóle kompletnie nie ma to już nic wspólnego ze świętami, które pamiętam jako dziecko – z nie za bardzo zamożnego zresztą domu. Dla nas było to naprawdę święto. To się przeżywało dużo wcześniej i ta atmosfera. Nie było w tym takiego pędu, żeby zaspokoić wszystkie okolicznościowe potrzeby i zachcianki. Absolutnie nie. Naprawdę było to święto. Pomijam już to, że gorliwie uczestniczyliśmy w życiu katolickim, w życiu naszej parafii, która przygotowywała się właśnie do świąt. Wydaje mi się, że teraz nie tylko nie ma na to czasu, ale też czasami ochoty. To jest okropne.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Już nie wiadomo bowiem, czy chodzi o to, że Pan Jezus się narodził, że nam wszystkim przyniósł błogosławieństwo, czy o to, żeby się najeść, napić i dostać dużo prezentów. Wszystko jest postawione na głowie.

Podziel się cytatem

Reklama

Kolejny aspekt – ludzie się spotykają przy wigilijnych stołach – i albo się kłócą o politykę, albo poruszają jakieś inne problemy. A kolędy zaśpiewać nie potrafią. Nawet jeśli potrafią, to tylko jedną zwrotkę. Nie ma w tym ani radości, ani spontanu, ani żarliwości. Mnie to po prostu przeraża i napawa ogromnym pesymizmem. I coraz większą niechęcią do świąt, nie do narodzin Pana Jezusa, ale do świąt jako takich. Drugi aspekt jest taki, że straciliśmy trzy lata temu naszą najdroższą córkę. I ja się w dalszym ciągu nie czuję w pełni sobą. Oczywiście, żyjemy, mamy przecież drugą wspaniałą córkę, która święci wielkie triumfy na różnych polach. Ale ja już nigdy nie będę tą samą osobą, która była przed odejściem Pameli. Każde święta, wielkanocne może troszeczkę mniej, ale Boże Narodzenie, już mnie to gnębi od jakiegoś czasu, a będzie się to nasilało, są dla mnie trudnym czasem. A dnia Wigilii naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić. Moja niechęć jest też spowodowana tym, że nie będzie naszej córki, że jeżeli nawet koronawirus pozwoli na to i będą z nami nasze wnuki i zięć, to mimo wszystko będzie to dla mnie bardzo bolesne. Ukrywanie tego jest dla mnie jeszcze boleśniejsze. Trzeci powód mojej niechęci jest taki, że nasza druga córka Gabrysia spędzi święta w Nowym Jorku. W tym roku robi już swój dyplom magisterski i nie może przyjechać na te święta. Oczywiście, są czaty, ale to nie to samo. Powiem szczerze, po prostu boję się świąt. Także przygotowania są skrywane, nie robimy tego z radością, wielką żarliwością czy jakimś entuzjazmem. Wiadomo, są święta, trzeba się przygotować, jak do kolejnej jakiejś ważnej akcji. To jest bardzo, bardzo smutne. Mam nadzieję, że nie wszyscy podzielają ten smutek i że gdzie indziej wygląda to lepiej. Ale w moim przypadku jest to bardzo smutne.

Chciałem zapytać o wieczerzę wigilijną, która utkwiła Pani w pamięci...

Przypomina mi się od razu taka piękna sytuacja, chyba jedna z najpiękniejszych Wigilii, jakie miałam w życiu. Pomijając oczywiście te z dziecięcych lat, kiedy się z jakichś grosików składało na perfumy dla mojej mamy. Jak ona dostawała ten prezent, to nam łzy w oczach stawały, że jest tak fajnie. To są takie dziecięce przebłyski. Pamiętam właśnie taki wspaniały moment, gdy kupiliśmy dom, który był w stanie surowym otwartym. Stały tylko mury, nawet okien nie było jeszcze wszędzie. Nie pamiętam, który to był rok, ale było bardzo zimno. Jakieś piętnaście lat temu. I na Wigilię przyjechaliśmy do tego domu, w ścisłym rodzinnym gronie, z córkami. Na malarskim krzyżaku – na którym tnie się deski czy maluje – położyłam sianko, zrobiliśmy stół i nakryłam go pięknym haftowanym, białym obrusem. Postawiliśmy dwie czy trzy strawy i wszyscy usiedliśmy przy tym stole, w kożuchach, czapkach, rękawiczkach. Tupaliśmy nogami, bo było strasznie zimno, ale śpiewaliśmy tak siarczyście, że nasz śpiew niósł się po całym domu. To była Wigilia. Pamiętam to jako przeżycie metafizyczne, głębokie, wielkie. I naprawdę tak właśnie powinna wyglądać Wigilia.

A może były jeszcze inne – też na swój sposób wyjątkowe Wigilie?

Reklama

Pamiętam taką, którą spędzaliśmy w Norwegii. Z daleka od domu. Chcieliśmy koniecznie zrobić Wigilię polską, więc niektóre specjały można było przygotować, niektórych nie. Wszyscy się uparli, że musi być bigos postny z grzybami. W związku z tym sprowadziliśmy miesiąc wcześniej z Niemiec puszki z kapustę kiszoną. Nie była taka jak polska, no ale była ona jakimś zastępstwem. Czy to była miła Wigilia? Może i była, jeśli się weźmie pod uwagę, że jest się gdzieś daleko, w licznym gronie – był tam zespół i rodziny. Zatrzymaliśmy się w hotelu, który był kompletnie opustoszały, wokół śnieg i nic więcej. No i fakt, że byliśmy daleko od mojej mamy. Pamiętam też taką Wigilię – powiedziałabym młodzieżową – że chcieliśmy koniecznie powtórzyć sobie wigilię jako rodzeństwo. Zresztą mieliśmy takie pomysły częściej, bo sylwestra też powtarzaliśmy. Chcieliśmy się koniecznie przekonać, jak to jest z tymi gadającymi zwierzętami. W związku z tym, jak się tylko zrobiło ciemno i pokazała się pierwsza gwiazdka, obłożeni jakimiś puszkami rybnymi, siankiem, suchym chlebem i marchewkami, krążyliśmy, gdzie się da, żeby znaleźć jakieś zwierzę, nakarmić je i poczekać, czy coś powie.

Ale wspomnienia związane ze zwierzętami to chyba każdy z nas ma z dzieciństwa?

Na pewno, ale to było ciekawe, że taki pomysł się zrodził. Karmić zwierzęta i czekać, żeby coś powiedziały... Chociaż ja uważam, że moje psy mówiły do mnie pełnymi zdaniami i wszystko rozumiały, że przekazywały mi wszystko, co chciały.

Wspomnienie świąt z dzieciństwa...

Chyba takie święta, kiedy byliśmy w pełnym składzie. Natomiast później, kiedy rodzina się rozpadła, ojciec nas porzucił, byliśmy trójką dzieci z mamą i babcią, i wtedy było bardzo, bardzo nędznie finansowo. Odczuliśmy to bardzo mocno. Mama robiła, co mogła, babcia również, żeby to jakoś ubarwić. Cały świat zawsze malowały, szczególnie mama, na różne kolory, żebyśmy nie odczuwali tego, co było naszym największym utrapieniem. No ale to na pewno nie były miłe Wigilie. Był taki zwyczaj, że po wieczerzy wigilijnej wychodziliśmy z domu całą trójką rodzeństwa – ponieważ mieszkaliśmy w śródmieściu Warszawy, to z całego Śródmieścia zbierała się nasza paka kolegów i koleżanek, i tak snuliśmy się po mieście. O ile pamiętam, zawsze był wtedy śnieg, piękny, biały. Potem się to wszystko urwało.

Reklama

Czy nie uważa Pani, że teraz, gdy tuż po Wszystkich Świętych pojawiają się od razu ozdoby świąteczne, zatraca się ducha świąt, którego pamiętamy z dzieciństwa, może z wczesnych lat młodości?

Chyba wszyscy jesteśmy przekonani o tym, że te ozdoby pojawiają się za wcześnie, zbyt raptownie, zbyt wylewnie – wszystko razem. Oczywiście, wiemy też, co jest powodem tego: że to jest tylko komercja. Handlowcy chcą jak najwięcej ściągnąć i to się, niestety, bardzo udziela, nawet tym osobom, które są świadome, że to jest taki trochę pic. Ja sama to wiem i potępiam to, ale mimo wszystko wbija się to człowiekowi w głowę.

Podziel się cytatem

I to jest okropne, ale co nie jest okropne w dzisiejszym świecie? Niestety, moim zdaniem, to prawie wszystko. Zatraca się ducha świąt. On się z pewnością zmienia. Ubolewam też nad tym – sama też się temu poddałam – że ludzie nie piszą do siebie kartek świątecznych. W czasach mojego dzieciństwa to było nie do pomyślenia. Babcia by nam nigdy nie pozwoliła, mama nie daj Boże, żeby do wszystkich ciotek, wujków, kuzynek, kuzynów i innych nie została wysłana kartka – i to porządna, nie tam jakieś nagryzmolone dwa słowa albo taka, co już ma gotowy tekst. Trzeba było naprawdę solidnie napisać, czego się życzy. A teraz w ogóle tego nie ma. Osobiście też już często wysyłam życzenia MMS-em albo na WhatsAppie itd. A gdzie są łańcuchy, ozdoby robione własnoręcznie? To było całe misterium. Ja wiem, że młodzież jest teraz zupełnie inna, trudno wymagać, ale wnuki swoje jeszcze namawiamy, żeby zechciały zrobić łańcuchy z krepiny.

Podziel się:

Oceń:

+7 -1
2020-12-23 12:49

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Projektant zabawek erotycznych dla dorosłych prezentuje szopkę na wystawie watykańskiej

2024-12-26 11:08

Włodzimierz Rędzioch

Nie osłabły kontrowersje wokół maskotki o nazwie „Luce”, jaką dla Watykanu na Rok Jubileuszowy zaprojektował Simone Legno, włoski twórca marki Tokidoki. Nie tak dawno okazało się, że firma współpracowała także z brytyjskim producentem zabawek erotycznych Lovehoney. Podobnie jak nowa maskotka, wraz z towarzyszącymi jej dodatkowymi maskotkami o imionach Fe, Xin i Sky, erotyczne zabawki są inspirowane japońską estetyką kiczu – podaje portal „Life Site News”. Firma Tokidoki promowała też miesiąc gejowskiej „Dumy” materiałami podobnymi w stylu do watykańskich maskotek. Teraz Simone Legno zaprezentował swoją szopkę w ramach wystawy „100 szopek w Watykanie”.

Więcej ...

Proszę, abym miał otwarte oczy w oczekiwaniu na znaki Bożej obecności

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 20, 2-8.

Więcej ...

Kopernik przybył do Rzymu na Jubileusz

2024-12-27 17:29
Pomnik Mikołaja Kopernika na Forum Romanum w Rzymie

Włodzimierz Rędzioch/niedziela

Pomnik Mikołaja Kopernika na Forum Romanum w Rzymie

Jubileusze w Rzymie przyciągały pielgrzymów od wieków. Również nasz wielki rodak i jeden z największych astronomów, Mikołaj Kopernik przybył do Wiecznego Miasta na Jubileusz 1500 roku. Miał się tu spotkać z papieżem i wygłosić wykłady na uniwersytetach.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Policja tłumaczy się z najazdu na klasztor w poszukiwaniu...

Wiadomości

Policja tłumaczy się z najazdu na klasztor w poszukiwaniu...

Wino św. Jana

Wiara

Wino św. Jana

Dyspensa od postu w wybranych parafiach diecezji...

Niedziela Świdnicka

Dyspensa od postu w wybranych parafiach diecezji...

Nowenna do Świętej Rodziny

Wiara

Nowenna do Świętej Rodziny

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Wiara

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Szokujący najazd na klasztor w poszukiwaniu Romanowskiego

Wiadomości

Szokujący najazd na klasztor w poszukiwaniu Romanowskiego

Niepokojące informacje o stanie zdrowia ks. Michała...

Wiadomości

Niepokojące informacje o stanie zdrowia ks. Michała...

Maryja udaje się do Elżbiety, by służyć

Wiara

Maryja udaje się do Elżbiety, by służyć

Jezusa wciąż tak bardzo brakuje w wielu miejscach –...

Wiara

Jezusa wciąż tak bardzo brakuje w wielu miejscach –...