Gdy 20 lat temu na dziedzińcu cysterskiego klasztoru mogilskiego
padły mocne słowa: "Chrystus nie zgodzi się nigdy z tym, aby człowiek
był uznawany - albo aby sam siebie uznawał, - tylko za narzędzie
produkcji; żeby tylko według tego człowiek był oceniany, mierzony,
wartościowany" - nie było wątpliwości, do kogo i dlaczego właśnie
w tym miejscu Ojciec Święty je kieruje. Ich adresatem byli ci, którzy
z pracy starali się zrobić niby-ideologię, podnosząc ją do rangi
konstytucyjnego obowiązku, a jednocześnie czynili ją także narzędziem
tej ideologii, z własną wizją człowieka, jego wartości, celu i sensu
życia. "Nowy", socjalistyczny człowiek miał przede wszystkim obchodzić
się bez Boga. To właśnie dlatego w wybudowanym od podstaw w pobliżu
mogilskiego klasztoru mieście, Nowej Hucie, przeznaczonym dla "nowego
człowieka", w ogóle nie przewidywano istnienia świątyni. To także
dlatego podczas kolejnego etapu budowy socjalizmu wprowadzono czterobrygadowy
system pracy, który - podobno - podnosił wydajność, przynosił większe
zarobki, dawał kilka wolnych dni po kolei, ale zupełnie zabijał poczucie
świętości i odświętności niedziel i świąt. A jakby tego nie próbowano
uzasadniać i usprawiedliwiać, było to degradowanie człowieka pracy
do poziomu narzędzia. I dlatego Jan Paweł II nie mógł i nie chciał
milczeć, tym bardziej, że nie milczał i wcześniej.
Ale w jego słowach, właśnie tam wypowiedzianych, pobrzmiewało
czystym tonem uznanie dla tych, którzy mimo tyloletniej presji nie
pozwolili sprowadzić się do poziomu niemych "narzędzi" produkcji.
To przecież podczas kolejnych protestów "klasy robotniczej", prócz
postulatów płacowych, padały żądania pozwoleń na budowę kościołów
w nowych osiedlach. Polska "klasa robotnicza" czuła, że prócz pensji,
dodatków, medali, wczasów zakładowych, nagan i pochwał za wydajność
i przekraczanie planów produkcyjnych istnieje jeszcze inna miara
oceny wartości człowieka - Chrystusowa. Niezależna od wszelkich "
-izmów". Miara, która uczy rozumieć pracę jako służbę wspólnemu dobru.
Miara, dzięki której praca nie zniewala, ale każdej jej formie nadaje
sens. "Dlatego [Chrystus] położył się na tym swoim krzyżu, jak gdyby
na wielkim progu duchowych dziejów człowieka, ażeby sprzeciwiać się
jakiejkolwiek degradacji człowieka. Również, gdyby to była degradacja
przez pracę". Oni dzięki Krzyżowi nie dali się przez pracę i pracą
zdegradować.
Po dwudziestu latach, w odmiennych warunkach, tamte papieskie
słowa zdają się być na powrót aktualne. Niepokojąco aktualne. Problem
pracy w Polsce nie ogranicza się dziś tylko do, niekiedy dramatycznego,
jej braku, będącego w dużej mierze końcowym efektem nierozumnej gospodarki
socjalistycznej. Groźbą dla polskiej pracy jest to samo - tyle, że
w nowym przebraniu - odrywanie jej od zasad moralnych i religijnych.
I to już nie przez "system", lecz przez samych zainteresowanych.
Tak pracodawców, jak i pracowników.
Dla pierwszych - tych jednostronnie zainteresowanych efektywnością
i zyskiem - odmoralnienie pracy "daje alibi" do podejmowania każdej
działalności, o ile tylko istnieje na nią popyt: wymaganie od pracowników
pracy ponad miarę, nieliczenie się z ich chorobą czy koniecznością
odpoczynku, żądanie rezygnacji z macierzyństwa, wprowadzenie atmosfery
zagrożenia utratą pracy.
Pracowników "uczy" się nie ofiarnej, ale z wyrachowaniem
wypełnianej pracy, przyjmowania zajęć także nieuczciwych (jeśli nie
ja, to ktoś inny i tak to zrobi), podporządkowywania wymogom zatrudnienia
swojego życia osobistego (rezygnacja z dzieci, brak zainteresowania
domem i rodziną usprawiedliwiany zmęczeniem, pracą bądź nieustanną
dyspozycyjnością, nienaganne maniery i wygląd w pracy przy kompletnym "
zapuszczeniu" własnego domu). Obserwuje się zdegradowanie świąt,
a przede wszystkim niedzieli przez sprowadzenie jej do dnia nadrabiania
zaległości i... zakupów.
I cóż z tego, że - podobno - nikomu nie dzieje się krzywda,
gdyż jedni i drudzy zgadzają się na takie reguły? I cóż z tego, że
formalnie (i finansowo) wszystko jest rozliczone i zgodne z prawem?
Wystarczy zamienić "sprawiedliwość" na "wolny rynek", a "uczciwość"
na "konkurencyjność"? Jakkolwiek by to zwał, jedni i drudzy uczestniczą
w "degradacji człowieka przez pracę".
* * *
Każdego roku w trzecią niedzielę września ludzie pracy spotykają
się na Jasnej Górze, gdzie wciąż przypominają sobie, że "praca jest
dla człowieka, nie człowiek dla pracy".
"Chrystus trwa w naszych oczach na tym swoim krzyżu, aby
człowiek był świadomy tej mocy, jaką On mu dał: dał nam moc, abyśmy
się stali synami Bożymi (por. J 1, 12) - powiedział Ojciec Święty
w mogilskim klasztorze. - I o tym musi pamiętać i pracownik, i pracodawca,
i ustrój pracy, i system płac, i państwo, i Naród - i Kościół".
Pomóż w rozwoju naszego portalu



