I w końcu stało się. Pomnik Jana Kiepury stanął na głównym
placu Sosnowca. Tak miasto, w którym urodził się wielki tenor, rozpoczęło
jubileusz 100-lecia istnienia i uczciło 100. rocznicę urodzin artysty.
Trzy dni później przed Urzędem Miejskim odbył się jubileuszowy koncert,
który zgromadził rekordową liczbę publiczności. Czy przebiegał bez
trudności - to już inna sprawa.
Nie ulega wątpliwości, że Jan Kiepura jest najbardziej
znanym sosnowiczaninem, ale na to miano musiał sobie ciężko zapracować.
By utwierdzić się w tym przekonaniu, warto wybrać się na wystawę
poświęconą artyście do sosnowieckiego muzeum przy ul. Chemicznej.
Ekspozycja przez dwa lata krążyła po kraju, tak jak podróżował sam
mistrz scen operowych, by w końcu zawitać do Sosnowca. Ukazuje życie
i karierę artystyczną znakomitego tenora od lat dziecięcych do śmierci. "
Wśród licznych dokumentów znajduje się m.in. świadectwo maturalne
Kiepury, pierwsza opinia o jego głosie wystawiona przez prof. Wacława
Brzezińskiego, oferta Węgierskiej Agencji Koncertowej "Harmonia"
z 1927 r., jak również umowa między dyrekcją opery w Budapeszcie
a Janem Kiepurą z 1926 r." - wylicza Małgorzata Śmiałek, komisarz
wystawy. Udział Kiepury w filmach dokumentuje kolorowy plakat do
obrazu Zdobyć cię muszę, wydany w Berlinie w 1933 r. Nie brakuje
również korespondencji prywatnej - listów pisanych z różnych części
świata do rodziców i brata Władysława. Ciekawostką jest frak, w którym
artysta występował w Sosnowcu w chórze "Lutnia". Zaprezentowano także
ostatni nabytek muzeum - zakupioną dosłownie na kilka dni przed otwarciem
wystawy granitową płytę pamiątkową, która w latach 30. ubiegłego
wieku była wmurowana w ścianę budynku, w którym urodził się Kiepura.
Przez kilkadziesiąt lat nikt nie wiedział, gdzie się znajduje, odnalazła
się w jednym z krakowskich antykwariatów i jest niewątpliwie cenną
pamiątką, ukazującą popularność, z jaką śpiewak spotykał się jeszcze
przed wojną.
Nie od razu Rzym zbudowano, nie od razu Kiepura był popularnym
śpiewakiem. Edukację zaczynał jako student prawa i pewnie gdyby był
zdolnym żakiem, zostałby znanym adwokatem lub sędzią. Jednak on wolał
śpiewać. To była jego pasja, jego miłość. Wiadomo, jeśli się pragnie
coś osiągnąć z całych sił, zwykle się to udaje. Tak też było w przypadku
Kiepury. Szybko spostrzegł, że prawdziwą karierę można zrobić tylko
za granicą. I nie pomylił się. O rosnącej popularności artysty może
świadczyć fakt, iż podczas koncertu (1926 r.) w jednej z największych
sal Wiednia interweniowała policja, rozpraszając tłoczących się,
rozczarowanych brakiem biletów melomanów. Mało tego, po zakończeniu
bisów musiano gasić światła, by publiczność wreszcie opuściła salę.
Dla podziwiających go tłumów śpiewał w różnych miejscach - na balkonach
teatrów i hoteli, na placach, a nawet na dachach samochodów. Tryumfy
święcił wszędzie, a przede wszystkim w najbardziej liczącej się na
świecie nowojorskiej Metropolitan Opera. Mimo rozlicznych zajęć,
występów w wielu miastach na całym świecie, gry w filmach nie zapominał
o ojczyźnie i rodzinnym Sosnowcu. Przynajmniej raz w roku odwiedzał
kraj i śpiewał na polskich scenach operowych. Wiele razy koncertował
społecznie. Znany był również z tego, iż kilkakrotnie ofiarował spore
sumy pieniędzy na Fundusz Pomocy Polsce. W 1942 r. na wspomniany
wyżej fundusz przeznaczył 100 tys. dolarów. Po wielu latach sukcesów
na scenach całego świata zrezygnował ze śpiewania i w ostatnich latach
życia zajął się biznesem. Zmarł nagle na atak serca 15 sierpnia 1966
r.
Czy dotknięcie płaszcza na pomniku Jana Kiepury w Sosnowcu
będzie nam przynosić szczęście, jakie miał fenomenalny artysta? Oby
tak...
Pomóż w rozwoju naszego portalu