Pragnienie wyjazdu do Fatimy na okoliczność pielgrzymowania
Ojca Świętego w Jubileuszowym Roku Odkupienia - 13 maja 2000 r. nie
miało w moim przypadku realnych podstaw, chociażby z powodu braku
odpowiednich środków finansowych. Ponieważ nie znajduję racjonalnego
wytłumaczenia, jak mogło do tego dojść, muszę przypisać 48 godzin
tam przeżytych nadprzyrodzonej interwencji Matki Bożej.
Całe minione stulecie przechodzi do historii pod znakiem
dwóch przesłań z Nieba: pierwsze związane z wydarzeniami w Cova da
Iria w 1917 r., zaś drugie - zakończone śmiercią s. Faustyny 5 października
1938 r., dotyczące Miłosierdzia Bożego. Oba te wydarzenia mają charakter
komplementarny.
Wysłany przez redaktora naczelnego Niedzieli - ks. inf.
Ireneusza Skubisia fax do Ministerstwa Obrony w Lizbonie w sprawie
mojej akredytacji nie został, niestety, załatwiony pozytywnie na
czas. Byłem zaniepokojony i nie bardzo mogłem się z tym pogodzić.
Przejechałem taki kawał świata i to wszystko na nic? Opowiedziałem
o swoim problemie przygodnie spotkanemu w centrum prasowym portugalskiemu
księdzu. Całą noc walczyłem jeszcze o akredytację, budząc nawet telefonicznie
w środku nocy ks. Skubisia. Otuchy dodał mi także nieoczekiwanie
spotkany o. Jacek z Radia Maryja. Akredytacji z centrum prasowego
i tak nie dostałem, dostałem ją z innych rąk. W sposób dla mnie niezrozumiały
przeszedłem śmiało i zdecydowanie tam, gdzie rozgrywały się rzeczy
najważniejsze.
Dopiero w dzień po beatyfikacji, w niedzielę 14 maja, wierni
mieli możliwość wejścia do bazyliki fatimskiej. Poszedłem na grób
błogosławionych Hiacynty i Franciszka i zostałem tam na Mszy św.
Z wielkim zdziwieniem zobaczyłem, że głównym celebransem Eucharystii
był spotkany w nocy kapłan portugalski, świadek moich całonocnych
zmagań o niedoszłą akredytację. Odprawiana Msza św. była jubileuszowym
dziękczynieniem pary małżeńskiej za 50. lat wspólnego małżeńskiego
życia. Aby czcigodnym jubilatom jeszcze raz przybliżyć osobę Ojca
Świętego w parę godzin po jego odlocie, mój znajomy kapłan w bazylice
pełnej ludzi zaczął swoją homilię od wskazania ręką w moim kierunku.
Powiedział, że wśród uczestników Liturgii jest dziennikarz z Polski,
który 4 lipca będzie obchodził 30. rocznicę zawarcia związku małżeńskiego,
pobłogosławionego osobiście przez obecnego Ojca Świętego, w czasach
gdy był on jeszcze kardynałem w Krakowie. Po Mszy św. otoczyła mnie
rzesza ludzi wykrzykujących: "Felicidade, felicidade!", to znaczy:
Życzymy dużo szczęścia! A pobożne niewiasty portugalskie, chcąc w
ten sposób okazać swoją miłość do Ojca Świętego, zaczęły ocierać
o mnie swoje różańce.
Ks. Luciano, bo tak nazywał się ów kapłan, rektor sanktuarium
fatimskiego, zaprosił mnie następnie do zakrystii, gdzie opowiadał,
jak bardzo przeżył chwilę, gdy Ojciec Święty przekazał dla Matki
Bożej Fatimskiej pierścień otrzymany od kard. Wyszyńskiego w związku
ze swoją nominacją na biskupa krakowskiego, która miała miejsce właśnie
4 lipca.
Gdy patrzyłem na moją obrączkę ślubną i myślałem o pierścieniu,
który otrzymała Matka Boża Fatimska, zrodziło się we mnie pytanie
o wierność, czego obrączka jest znakiem, tym bardziej, że włoskie
słowo "fede" oznacza równocześnie obrączkę i wiarę, a pochodne od
niego "fedelta" - wierność...
Pomóż w rozwoju naszego portalu



