Każdy z czterech Ewangelistów opowiada o cudzie rozmnożenia
chleba. I chociaż obecny rok liturgiczny należy do św. Marka, nieoczekiwanie
słyszymy opowiadanie o tym cudzie u św. Jana. Łatwo zauważamy u niego
cztery istotne sceny w tym opowiadaniu:
1. Bezradność Apostołów wobec głodnego tłumu ludzi;
2. Szczególną rolę chłopca, który ma pięć bochenków chleba;
3. Dziękczynną modlitwę Jezusa;
4. Ucieczkę Jezusa od tłumu, który chce Go obwołać królem.
Apostołowie. U trzech pozostałych Ewangelistów słyszymy polecenie Pana Jezusa: "Wy im dajcie jeść!". U św. Jana Jezus pyta tylko Filipa: "Skąd kupimy chleba?". Filip szybko oblicza, ile trzeba pieniędzy, i stwierdza, że 200 denarów nie wystarczy. Tak jest i dziś. Kiedy pada pytanie o chleb dla głodujących, o mieszkania dla bezdomnych czy o pracę dla bezrobotnych, pytamy najpierw o pieniądze. A Jezus nie pyta: "ile?", tylko: "skąd?". Bo w Ewangelii decydującym faktorem jest nie pieniądz i wyliczanie, lecz wiara i zaufanie.
I oto na pytanie: "skąd?", odpowiedź daje chłopiec. I tu możemy postawić sobie pytanie, czy Chrystus rozmnożyłby chleb, gdyby nie było tego chłopca...? Tak jak w Kanie Galilejskiej, gdyby słudzy posłusznie nie nosili wody. Chłopiec ma pięć bochenków chleba i dwie ryby. Słusznie mówi Andrzej: "Cóż to jest dla tak wielu?". Ów chłopiec w tej sytuacji mógł te pięć bochenków dobrze sprzedać tym, którzy mieli pieniądze. A może był to prowiant dla jego najbliższych... Ów tajemniczy chłopiec (nawet nie wiemy, ile ma lat) pozwala przyprowadzić się do Pana Jezusa i bez dyskusji, bez oporu daje Mu ten swój rodzinny zapas. Te pięć bochenków to praktycznie bez znaczenia dla tak wielu. Bez znaczenia, ale nie dla Pana Jezusa. Przed laty młodemu komuniście, ale dobremu człowiekowi, kapłan opowiada o Matce Teresie z Kalkuty. On już o niej słyszał i mówi: Tak, ale to kropla wody na rozpalony kamień... To prawda. Owa piękna działalność miłosiernej zakonnicy to kropla w morzu ludzkiej biedy. Ale to "nic" trzeba złożyć w Jezusowych rękach. I wielu czyni tak, jak ów chłopiec, jak Matka Teresa: niewiele mają, ale dzielą się, a Jezus... rozmnaża.
Jezus. Jezus nie czyni żadnego spektakularnego cudu.
Te bochenki mogły mnożyć się i tworzyć górę chleba. Ludzie podziwialiby
taki cud. Może by i więcej uwierzyło w Niego. A Jezus, jak zwyczajny
człowiek, składa najpierw dziękczynienie Ojcu Niebieskiemu, który
jest Stwórcą i Dawcą chleba - Stwórcą nieba, ziemi i chleba. Kiedyś
jedna z Małych Sióstr Matki Teresy, stojąc przed pustym spichlerzem,
powiedziała: Nasz Bóg jest Bogiem także tego, co niemożliwe. A Jezus
sam powiedział to jeszcze prościej: U Boga nie ma nic niemożliwego!
Niemiecki malarz Sieger Koader tak przedstawił na obrazie
ten cud: Na dole obrazu pięć rąk głodnych ludzi. Wysoko u góry Jezusowe
dłonie w geście eucharystycznego dziękczynienia, a w środku ręce
ludzkie przyjmujące ten chleb i podające go dalej. I taki wzruszający
moment, że na tych ludzkich dłoniach są także listy, kwiaty...
Ludzie - tłum. Ci z Ewangelii nie słyszą Jezusowej
dziękczynnej modlitwy, nie widzą chłopca, któremu także zawdzięczają
swój chleb.
Oni głosują, żeby Jezus był ich królem. A On oczekuje
także od nas owej kromki chleba..: To także odwiedziny chorego, starego,
samotnego człowieka, a może parę słów serdecznych przez telefon...
Pomóż w rozwoju naszego portalu