Reklama

Dekalog nasz powszedni (IV)

Niedziela Ogólnopolska 31/2000

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Modny jest ostatnio taki dowcip: Deszczowe, popołudnie. Córka mówi do matki: - Mamo, muszę iść do sklepu po zeszyt w jedną linię...
- Daj spokój, córeczko, w taką pogodę - martwi się matka. - Jeszcze się przeziębisz... Psa by na dwór dziś nie wyrzucił...
- Ale, mamusiu - nalega córka - kiedy ja muszę po ten zeszyt...
- Poczekaj, mam pomysł! - woła radośnie matka. - Wyślemy do sklepu tatusia...
Ten dowcip jest idealnym przykładem roli, jaką spełnia dziś w domu ojciec.

Podobno miłość dzieci do rodziców jest uczuciem odbitym, jak światło księżyca. Miłość dziecka jest rodzajem wdzięczności za trud wychowania, za otrzymaną w dzieciństwie miłość. Czasem to uczucie bywa trudne dla obu stron. Dla rodziców i dla dzieci. Czasem rany nosi się w sercu przez całe życie. Bywa, że nigdy nie zostają zabliźnione. Nie zawsze jest tak, że uczucia rodzinne mogą służyć za kanwę grzecznej opowieści z happy endem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bóg chciał, abyśmy po Nim czcili naszych rodziców, którym zawdzięczamy życie i którzy przekazali nam wiedzę o Bogu. Jesteśmy zobowiązani czcić i szanować tych wszystkich, którym Bóg - dla naszego dobra - udzielił swojej władzy (KKK 2197).

Opowiada Maciek:

Reklama

Matki nie pamiętam. Opuściła nas, gdy miałem pół roku. Może moi starsi bracia mogliby coś więcej powiedzieć, mieli wtedy po kilka lat... Zostaliśmy tylko z ojcem. Był górnikiem, zmarł trzy lata temu. Pylica płuc.
Matka - podobno była piosenkarką. Występowała na wiejskich zabawach, na weselach, w jakichś knajpach. Tak poznał ją tata. Całe życie był naiwny. Uznał, że zmieni kobietę, która nienawidziła życia w małym miasteczku. Ludzie opowiadali potem, że tamtego dnia wyszła z domu ubrana jak lalka, wsiadła do autobusu i tyle ją widzieliśmy. W tamtych latach, myślę o początku lat 60., samotny ojciec to była rzecz niebywała. Teraz, gdy mam własne dzieci, widzę, że był naprawdę fantastycznym człowiekiem. Wychował nas sam. Bez żadnych ceregieli czy czułostkowości. Surowo, z dyscypliną i całym kodeksem: co wolno, a czego nie. W razie buntu na ścianie kuchni wisiał wielki skórzany pas, ale nie pamiętam, by często zdejmował go ze ściany. Wystarczyło, że na nas popatrzył, a my już staliśmy na baczność. Role w domu były dokładnie podzielone. Role rozdał ojciec i nikt mu się nie sprzeciwiał. Czy brakowało nam matki? Zawsze. Przynajmniej mnie. Śniła mi się często, wyobrażałem sobie, jak to będzie, gdy wróci, co powie, jak przytuli. I zazdrościłem kolegom. Beczałem co noc do poduchy. Potem mi, oczywiście, przeszło. Ojciec nie wspominał jej nigdy. A jak chciano go ponownie wyswatać, a starały się o to kobiety z całej ulicy, wpadał w złość: "Dość mam bab na całe życie!" - krzyczał strasznym głosem. Uparł się też co do jednej rzeczy - że każdy z nas zdobędzie dobry zawód. I dopiął swego. Potem przyprowadzaliśmy mu swoje narzeczone do akceptacji. Siedział za stołem w pokoju i patrzył na nie, biedne i wystraszone, groźnie spod brwi. Dopiero w kościele uronił łzę. Płakał na każdym z trzech naszych ślubów.

Zachowywanie czwartego przykazania łączy się z nagrodą: " Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie" (Wj 20, 12; Pwt 5, 16). Poszanowanie tego przykazania zapewnia, wraz z owocami duchowymi, doczesne owoce pokoju i pomyślności. Natomiast niezachowywanie go przynosi wielkie szkody wspólnotom i osobom ludzkim (KKK 2200).

Opowiada Władysław:

Reklama

W moim domu ojciec był kimś w rodzaju cesarza na uchodźstwie. Wychodził rano do pracy, wracał po południu, jadł obiad, czytał gazetę i czasem wychodził na spotkanie z kolegami. Patrzył na nas z góry, prawie się nie odzywał. Wychodził z założenia, że wychowanie dzieci należy do kobiety. W dzieciństwie myślałem, że tak musi być. Ojciec to ojciec. Ktoś daleki, milczący, ponury. Mama zajmowała się wszystkim: nami, domem, finansami, choinką na święta, cieknącym kranem. Gdy raz pojechała odwiedzić swoją rodzinę, ojciec nie dał nam obiadu, bo nie wiedział, gdzie są talerze i łyżki. Nie był złym człowiekiem, pewnie tak go po prostu wychowano, tak sobie wyobrażał swoją rolę. Tylko czasem dostawaliśmy od ojca lanie, gdy coś poważnego przeskrobaliśmy i mama szła do niego na skargę. Wyciągał wtedy pasek ze spodni, kazał się nam kłaść na taborecie i wlepiał kilka silnych razów w siedzenie. Pamiętam w związku z tym takie zdarzenie, które przekonało mnie, że mimo swojej postawy ojciec nas kochał. Dostaliśmy bicie za jakieś " straszne przestępstwo". Potem ojciec wszedł do kuchni, trzasnął drzwiami i krzyknął do matki, że jeśli jeszcze raz każe mu uderzyć dziecko, to on za siebie nie ręczy. Pewnie na swój sposób starał się nas kochać, ale nie umiał tego okazać. A czas płynął i im byłem starszy, tym mniej mieliśmy wspólnego. Żadnych meczy piłkarskich, łowienia ryb, czegokolwiek. Siostra przeżywała ten stan zawieszenia gorzej. Łasiła się do niego, próbowała przytulać, przymilać, skarżyć na mnie. Ojciec znosił te jej podchody z trudem, odrzucał ją. Gdy zmarł, a miał wtedy 55 lat, poczuliśmy w sobie pustkę. Przez lata zachowywał się jak mebel, a tu takie poczucie straty... Może to głupio zabrzmi, ale mam do siebie żal. Nie do ojca, a właśnie do siebie, że tak bagatelizowałem jego obecność, że tak mało go rozumiałem.

Częściej z tego sprawdzianu obronną ręką wychodzą matki. Miłość matczyna nie podlega dyskusji. Jest idealna w zdecydowanej większości wypadków. Dla matek maluje się w dzieciństwie laurki, przynosi kwiaty w ich majowe święto, a prototypem matczynej miłości jest miłość Maryi z Nazaretu. Ojcostwo, mimo że obdarzone jeszcze większym splendorem, bo wiązane z samym Bogiem, w ostatnich latach spychane jest na dalszy plan, bagatelizowane. Kobiety zarabiają pieniądze, prowadzą dom, wychowują dzieci, podejmują ważne rodzinne decyzje. Ojcowie na tym partnerstwie przegrywają, tracą swe dominium - głowy rodu i decydenta. Traktowani są jak domowe konto bankowe lub użyteczna czasami złota rączka. Sytuacje znacznie pogarsza ilość rozwodów, które spychają mężczyznę do roli weekendowego tatusia.

Opowiada Marek:

Czcij ojca twego? Łatwo powiedzieć. Ja tańczyłem wokół stołu z radości, że wreszcie się wyniósł. Tacy jak on nie powinni mieć dzieci. Dzieciństwo kojarzy mi się wyłącznie ze smrodem wódki, awanturami, biciem i nocami na klatce schodowej. Chodziliśmy poobijani, że wstyd się było na "wuefie" rozebrać. Nigdy nie słyszałem od niego dobrego słowa. Nigdy ze mną nie porozmawiał. Odszedł, gdy miałem 12 lat i nigdy nie wrócił.

Reklama

Dzisiaj ojciec powinien zarabiać pieniądze, to jego podstawowa rola, tworzywo, z którego buduje się prestiż i szacunek najbliższych. Jeśli temu nie podoła, postrzegany jest jak życiowy niedorajda albo leń. Wiadomo, że w dzisiejszych czasach trudno jest z jednego etatu zapewnić byt rodzinie. Wobec tego mężczyzna pracuje czasem na kilku posadach. A to oznacza nieobecność w domu, brak kontaktu z dziećmi, ze sprawami, którymi żyje rodzina. Powolne przerywanie osnowy, z której tworzona jest wspólnota.

Opowiada Jacek:

Nasz tata ciężko pracuje. Właściwie najważniejsza jest dla niego firma. Nawet na wakacje z nami nie jeździ, bo nie ma czasu. Często mówi, że powinniśmy Bogu dziękować za takiego ojca, co dba, żeby nam ptasiego mleczka nie zabrakło...A tak poza tym jest w porządku.

Ojcostwo Boże jest źródłem ojcostwa ludzkiego; jest podstawą czci rodziców. Szacunek dzieci - niepełnoletnich lub dorosłych - dla ojca i matki karmi się naturalnym uczuciem zrodzonym z łączącej ich więzi. Tego szacunku domaga się przykazanie Boże (KKK 2214).

Opowiada Justyna:

Ojciec? Był moim bohaterem. Ukształtował mnie. Tak jak się bierze w palce kulkę plasteliny i robi z niej coś, co się człowiekowi podoba. Opowiedział mi świat, uczył uczciwości, którą nazywał królową cnót. O, to pamiętam najbardziej - szacunek dla drugiego człowieka. Chciał, żebym nauczyła się grać na pianinie, więc nauczyłam się. Chciał, żebym jeździła konno i jeździłam. Chciał, żebym skończyła liceum pielęgniarskie i bez gadania poszłam do tej szkoły. Zawsze miał dla mnie czas, dobre słowo. Chciało mu się przegadać ze mną całą noc. Gdy miałam 19 lat, ojciec opuścił mamę dla młodszej kobiety. Ta druga spodziewała się dziecka i była tylko o 6 lat starsza ode mnie. Mama mało nie postradała zmysłów, bo okazało się, że ta "gra" trwała od kilku ładnych lat. Mój wspaniały tatuś po prostu kłamał jak z nut, opowiadając mi o uczciwości i szacunku dla innych. Co wtedy czułam? - najpierw był gniew, potem żal, rozczarowanie, gorycz, a próżnia na końcu. Na sali sądowej powiedział mi tylko: "Córuś, takie jest życie... Nie ja pierwszy, nie ostatni". Ale mimo tego, że przez kilka miesięcy robiło mi się czarno przed oczami na samą myśl o ojcu - kocham go nadal. Bo miłości nie można wyłączyć jak żarówki. Wiem, ile mu zawdzięczam. I gdy kiedykolwiek będzie potrzebował mojej pomocy, otrzyma ją. W takim znaczeniu czczę go do dziś i powiem tylko tyle, że chciałabym, aby kiedyś mój mąż był takim ojcem, jakiego ja miałam.

Podziel się:

Oceń:

2000-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Rocznica masakry w Srebrenicy: pojednanie pamięci trudne, ale konieczne

2025-07-11 16:06
Memoriał ofiar masakry w Srebrenicy

@Vatican Media

Memoriał ofiar masakry w Srebrenicy

Trzydzieści lat po masakrze, która kosztowała życie ponad 8 tysięcy bośniackich muzułmanów, arcybiskup Sarajewa ponownie podkreśla konieczność dialogu i wzajemnego zrozumienia, aby przezwyciężyć ból i przerażenie. „Dialog jest fundamentalny, zwłaszcza dialog międzyreligijny. Kościół bardzo się w to angażuje” – mówi abp Tomo Vukšić.

Więcej ...

W Kościele nikt nie jest sam

2025-06-13 13:25
Serce Kościoła bije we wspólnocie

Piotr Drzewiecki

Serce Kościoła bije we wspólnocie

Rozważania do Ewangelii Mt 19, 27-29.

Więcej ...

Włochy: odrestaurowano sześćsetletni fresk Fra Angelico, przedstawiający Ukrzyżowanie Chrystusa

2025-07-12 10:03
Fra Angelico: Ukrzyżowanie (San Marco, Florencja).

commons.wikimedia.org

Fra Angelico: Ukrzyżowanie (San Marco, Florencja).

Sześćsetletni fresk, przedstawiający Ukrzyżowanie Chrystusa, autorstwa bł. Fra Angelico (1395-1455) - jednego z najwybitniejszych malarzy wczesnego Odrodzenia, pieczołowicie odrestaurowano w przyklasztornym kościele św. Dominika we Fiesole koło Florencji. Dzieło, ukryte pod wieloma warstwami farb, odzyskało swój pierwotny blask dzięki wsparciu amerykańskiej organizacji non‑profit Friends of Florence (Przyjaciele Florencji).

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Świadectwo: 52 lata spełnionego małżeństwa. Jak to...

Wiara

Świadectwo: 52 lata spełnionego małżeństwa. Jak to...

Francja: profanacja w bazylice Sacré-Coeur; mężczyzna...

Kościół

Francja: profanacja w bazylice Sacré-Coeur; mężczyzna...

Trwa walka ze zdejmowaniem krzyży w... Niemczech. Jest...

Europa

Trwa walka ze zdejmowaniem krzyży w... Niemczech. Jest...

Nie dam się zwyciężyć złu, lecz zło dobrem...

Wiara

Nie dam się zwyciężyć złu, lecz zło dobrem...

Zmiany kapłanów 2025 r.

Kościół

Zmiany kapłanów 2025 r.

Najmodniejsze firany gotowe 2025 – te wzory i tkaniny...

Wiadomości

Najmodniejsze firany gotowe 2025 – te wzory i tkaniny...

Watykan: zmiany w nuncjaturach, w tym w Warszawie

Kościół

Watykan: zmiany w nuncjaturach, w tym w Warszawie

Zmarł bp Władysław Bobowski

Kościół

Zmarł bp Władysław Bobowski

Kościół odmawia katolickiego pochówku tylko tym,...

Kościół

Kościół odmawia katolickiego pochówku tylko tym,...