Pragmatyzm najwyższego lotu
Prezydent Aleksander Kwaśniewski w czasie kampanii wyborczej zaatakował marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego i premiera Jerzego Buzka. Oberwało się im za to, że przeszkodzili w rozpatrzeniu ustawy " mającej pomóc ludziom, którzy ucierpieli w klęskach żywiołowych" (Gazeta Wyborcza, 18 lipca). Prezydent miał zapewne na myśli tę największą klęskę mijającego wieku, jaką były rządy komunistycznej partii, w której zresztą sam zasiadał. Najpierw sam narozrabiał, a teraz z kieszeni innych chce naprawiać. Pragmatyzm najwyższego lotu.
Prezydent jedzie! Ratuj się, kto może!
Kampania prezydencka Aleksandra Kwaśniewskiego przebiega z prędkością błyskawicy. Zdążył już odwiedzić prawie 100 miejscowości - chwali się jego sztab wyborczy. O ewentualnych kosztach takiego pośpiechu pisze do Rzeczpospolitej (21 lipca) jeden z czytelników, który na swoje nieszczęście napotkał na swojej drodze prezydencką kolumnę lub raczej nie zważający na nic taran. "I tak, jadąc szerokością całej drogi, minęła nas kolumna pana prezydenta, narażając przy okazji życie i nasze, i szaleńców w radiowozach. Długo byliśmy w szoku, że coś takiego może się dziać w naszym kraju". Proponujemy, aby na następne spotkania wyborcze przed prezydencką kolumną jechał herold z okrzykiem: Ratuj się, kto może! A gdyby nawet to nie pomogło, to z pewnością pan prezydent powie na kolejnym spotkaniu z rozentuzjazmowanym tłumem, że popiera starania o wysokie odszkodowania dla ofiar wypadków drogowych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Święte prawo
Postkomunistom ze Słupska krew się w żyłach zagotowała. Nie z racji temperatury, bo - jak wiadomo - tegoroczny lipiec w Polsce jest raczej zimny, ale z powodu tego, że demokratyczne państwo niesprawiedliwie oddało Kościołowi to, co komunistyczna banda sprawiedliwie zabrała. I ślą protesty towarzysze do prezydenta, premiera, Sejmu, Senatu, wojewody, starosty, sołtysów, kółek rolniczych, szkółek leśnych i gdzie tam jeszcze (Życie, 18 lipca). Najbardziej boli ich to, że testament ich komunistycznych dziadów, którzy - według ich głębokiego przekonania - słusznie okradali burżujów, naruszono. A święte prawo mówi, że wolę przodków trzeba szanować.
Reklama
Sukces profesora
Wielki międzynarodowy sukces prof. Leszka Balcerowicza. Dogasająca nad Polską gwiazdka rozbłysła pełną mocą na innym kawałku nieba. Triumfują jego wyznawcy, a z pyszna mają się krytycy i tych kilkadziesiąt procent rodaków, którzy nie poznali się na geniuszu profesora. Poznali się za to na nim w Gruzji - na szczęście, bo talent się nie zmarnuje - i zatrudnili go na stanowisku doradcy prezydenta kraju Eduarda Szewardnadze (Trybuna Śląska. Dzień, 18 lipca). Za jakiś czas, na pewno wcześniej niż później, profesor przekształci ten biedny kraj w krainę mlekiem i miodem płynącą.
Gorzej niż za komuny
Straszny jest ten rząd. Ostatecznie dobił go prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Okazało się, o zgrozo, że marginalizuje rolę Związku w poszukiwaniu brakujących pieniędzy na oświatę (Życie Częstochowy, 19 lipca). To znaczy związkowcy z ZNP chcą szukać, a rząd im nie pozwala. Powszechnie wiadomo, że pieniądze leżą na ulicy - trzeba się tylko po nie schylić. A tu nawet tego zabroniono miłosiernym związkowcom. Gorzej niż za komuny.
(pr)