Znane jest powiedzenie, że historia jest mistrzynią życia.
Naród, który tkwi głęboko w korzeniach swojej przeszłości, zginąć
nie może. I przeciwnie, naród, który odrywa się od swoich korzeni,
zginie. Takie bowiem jest prawo natury. W obliczu dążeń do zjednoczonej
Europy przed Polakami stoi wielkie zadanie zachowania mocnej więzi
całego społeczeństwa, a szczególnie młodego pokolenia Polaków, z
naszą przeszłością historyczną. Wspominanie bowiem dawnych dziejów
kształtuje ducha tych, którzy współcześnie swoim życiem zapisują
naszą historię.
Ostatnio coraz częściej ze czcią wspomina się ofiary
Polaków Golgoty Narodu Polskiego na Wschodzie. Godzi się zauważyć,
że ofiarą Golgoty Wschodu byli ci nasi Rodacy, których charaktery
kształtowała pamięć o bliskiej im historii walk o niepodległość podczas
pierwszej wojny światowej, a nade wszystko zwycięstwa Polaków nad
bolszewikami w 1920 r. Wiadome jest bowiem, że zwycięstwo w 1920
r. ostatecznie zdecydowało o bycie odrodzonej, wolnej i niepodległej
Polski. Wspominanie tego wydarzenia o niezwykle wielkiej wadze historycznej,
nazywanego "Cudem nad Wisłą", utrzymuje się jeszcze w tradycji jako
święto Wojska Polskiego. Jednak prawda historyczna tego zwycięstwa
bywa niekiedy podważana, a młodsze pokolenie Polaków nie jest w pełni
uświadamiane o tym, czym był dla Polski, i nie tylko dla Polski, "
Cud nad Wisłą". Tym bardziej nie jest informowane o niektórych epizodach
z dziejów tej wielkiej wojny z nawałą bolszewicką, które w pewnej
mierze przechyliły szalę zwycięstwa na polską stronę. Bo któż dziś
wspomina polskie Termopile 1920 r.?
Niedaleko od Lwowa jest miejscowość Zadwórze. Właśnie
bitwa pod Zadwórzem w sierpniu 1920 r. przeszła do historii Polski
pod nazwą "polskie Termopile". Gdy bowiem pod Warszawą załamywał
się front bolszewicki, ruszyła na Warszawę konnica Kozaków pod dowództwem
gen. Bu-dionnego - podkomendnego Stalina. Stalin był pewny zwycięstwa
Armii Czerwonej, dlatego wydał Budionnemu polecenie, by "po drodze
na Warszawę zajął Lwów". Szybko posuwająca się konnica dotarła aż
do Zadwórza, gdzie 17 sierpnia nieoczekiwanie całej dywizji z Armii
Konnej Budionnego stawili opór Polacy w liczbie ok. 500 żołnierzy,
pod dowództwem kpt. Zajączkowskiego. Przeszło dwie doby trwała walka
wręcz na szable i bagnety. Niemal wszyscy Polacy zginęli, ale pomoc
Budionnego dla Czerwonej Armii załamującej się pod Warszawą została
opóźniona. Budionny nie zdążył pod Warszawę i wraz z Czerwoną Armią
znalazł się w odwrocie na wschód. Głównodowodzącym wojsk polskich,
które zagrodziły Budionnemu marsz na Lwów, był gen. Wacław Iwaszkiewicz.
W Zadwórzu pozostała wielka mogiła polskich Obrońców
Lwowa, którzy ofiarą swego życia w pewnej mierze przyczynili się
do zaistnienia "Cudu nad Wisłą". Zadwórze, jako polskie Termopile,
zasługuje na szczegółowe opracowanie historyków. Przed wybuchem II
wojny światowej czczono je w Polsce, szczególnie we Lwowie, sławnym "
Marszem Zadwórzańskim". W nocy z 14 na 15 sierpnia grupa polskich
żołnierzy, w pełnym rynsztunku bojowym, maszerowała od mogiły w Zadwórzu
w stronę Lwowa, a metą ich marszu były koszary wojskowe na Łyczakowie.
Na zakończenie "Marszu" przed pomnikiem Adama Mickiewicza odbywała
się defilada. Ten "Marsz" nie tylko przypominał historię, ale kształtował
ducha patriotycznego, gdyż historia jest "mistrzynią życia".
Współcześnie słusznie wspominamy dramatyczną walkę Polaków
podczas II wojny światowej. Godzi się jednak zauważyć, że ducha tych,
którzy swe życie oddali za Polskę wolną i niepodległą, kształtowała
pamięć o takich przodkach, jak ci, co polegli w polskich Termopilach.
Dla rzetelnych historyków pamięć pozostawia do rozpracowania
temat: Czy mord na polskich oficerach dokonany z rozkazu Stalina
i prosta kreska wytyczająca granicę pozostawiającą Lwów poza Polską
- to zemsta Stalina za klęskę, jaką mu zadały polskie Termopile?
Pomóż w rozwoju naszego portalu