W 35 krajach świata jest ich 1600. Swoją główną
siedzibę mają w Rzymie. W Polsce od kilku lat pracują w jedynej placówce
- u stóp Jasnej Góry w Częstochowie, przy ulicy Dobrzyńskiej. A właściwie
to w dwóch. Tyle że ten drugi adres jest wirtualny. Znajduje się
w Internecie. Tam marianistów można znaleźć pod adresem: www. marianisci.opoka.org.pl.
3 września dla wszystkich marianistów rozsianych po całym
świecie jest wielkim dniem. W Roku Jubileuszowym, tuż po pamiętnym
Jubileuszu Młodych, Ojciec Święty ogłosi ich założyciela - o. Wilhelma
Józefa Chaminada błogosławionym.
Życiorys
Reklama
Świętość o. Chaminada zrodziła się w tragicznych dla Kościoła czasach rewolucji francuskiej. Swoją działalnością starał się przeciwdziałać wymierzonej we wspólnotę wierzących polityce władz rewolucyjnych. Urodził się w 1761 r. w rodzinie drobnego kupca, jako ostatnie z 14 dzieci. W 16. roku życia związał się z Kongregacją św. Karola, gdzie przygotowywał się do kapłaństwa. Przyjął je w 1785 r. Po wybuchu rewolucji odmówił złożenia przysięgi władzom świeckim, za co pozbawiono go prawa nauczania. Przez dwa lata, w 1793 i 1794 r., sprawował w ukryciu posługę kapłańską, działając w Bordeaux. Po zamachu stanu z 4 września 1797 r., kiedy do władzy powrócili zaciekli wrogowie Kościoła, był zmuszony uciekać do Saragossy w Hiszpanii. Do Bordeaux wraca w 1800 r. Od tej chwili przez 14 lat poświęca się kierownictwu kongregacji maryjnej, którą założył dla świeckich. "W jego rękach zmieniła się ona w to, co dzisiaj nazywalibyśmy katechumenatem, czyli szkołą życia chrześcijańskiego, celem chrystianizacji porewolucyjnego społeczeństwa" - pisze w swojej pracy na temat o. Chaminada o. Emilio Cardenas - przełożony polskiego domu Towarzystwa Marianistów. Dla skuteczniejszej ewangelizacji o. Chaminad zakłada wkrótce dwa zgromadzenia zakonne. Jedno żeńskie - Córki Maryi (w 1816 r.) i zgromadzenie męskie pod nazwą Towarzystwo Maryi (w 1817 r.). Umiera 22 stycznia 1850 r.
Mądry i silny
Reklama
W czym może pomóc polskim katolikom postać Chaminada? - pytam
o. Emilio Cardenasa. Bez chwili zastanowienia, jakby był od dawna
przygotowany na to pytanie, odpowiada: - W Polsce następują gwałtowne
zmiany kulturowe i trzeba być w nich, jak mówił o. Chaminad, mądrym
i silnym. Mamy nowy czas, trzeba działać inaczej, ale musimy być
zawsze wierni - dodaje z mocnym przekonaniem.
O. Cardenas uważa, że należy odczytywać postać o. Chaminada
z perspektywy tytułu misjonarza apostolskiego, o który wystarał się
i który otrzymał od Stolicy Apostolskiej. - Ten tytuł pozwalał głosić
rekolekcje poza parafiami, ale nie poza strukturą Kościoła - podkreśla
mocno o. Emilio. - Chciał dzięki niemu dzielić się wiarą - dodaje.
Sam o. Chaminad tak tłumaczył motywy swojego wystąpienia o tę godność: "
Żeby położyć potężną tamę zalewowi zła, Niebo mnie natchnęło, na
początku tego stulecia, żebym się starał u Stolicy Świętej o dyplom
Misjonarza Apostolskiego w celu ożywiania lub ponownego rozpalania
Bożej pochodni wiary, ukazując wszędzie wobec zdumionego świata imponujące
masy chrześcijan katolików w każdym wieku, każdej płci i każdego
stanu, którzy zjednoczeni w specjalnych zrzeszeniach, będą praktykować
bez zarozumiałości i bez ludzkich względów naszą świętą religię w
całej czystości jej dogmatów". On i jego misjonarze mieli się więc
przenosić z parafii do parafii, z miejsca na miejsce, aby głosić
słowo Boże i realizować dzieło, które dzisiaj nazwalibyśmy nową ewangelizacją.
Jednak o. Chaminad wiedział, że takie tylko działania są niewystarczające.
Był przekonany, że ich rezultaty mogą być jedynie krótkotrwałe, stąd
jego zainteresowanie organizowaniem świeckich chrześcijan we wspólnoty.
Odnowił więc nieco zapomniane sodalicje mariańskie, w których ludzie
świeccy utwierdzali się w wierze i jednocześnie nabierali przekonania
o konieczności dzielenia się nią z innymi. Pomysłem, aby i laikat
uczynić odpowiedzialnym za Kościół, wyprzedził poniekąd swoje czasy.
Zresztą, to dowartościowanie ludzi świeckich jest także obecne w
założonej przez niego kongregacji zakonnej po dziś dzień. - Na bazie
sodalicji mariańskich, które odnowił powołał do istnienia dwa zakony,
najpierw żeński, a później męski; ponadto w naszych wspólnotach przełożonym
niekoniecznie musi być kapłan - podkreślał o. Cardenas i wspominał
wspólnotę, w której było trzech kapłanów i brat, i to właśnie ten
ostatni był jej przełożonym. - Mamy bogate doświadczenie kapłaństwa
powszechnego, wynikającego z chrztu św. Nie wiem, czy to doświadczenie
jest ważne dla całego świata, ale jest nasze - kończył z nutką jakby
dumy w głosie o. Emilio.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ludzie zawierzenia
Charakterystyczną cechą o. Chaminada, którą przejęły jego duchowe
dzieci, jest zawierzenie Maryi. - Celem każdego członka naszego zgromadzenia
- tłumaczy o. Emilio - jest zostać człowiekiem zawierzenia. Nasze
śluby zakonne znaczą zawierzenie Maryi. Nosimy też obrączkę, która
oznacza zawarcie przymierza z Maryją.
Pobożność maryjną wszczepił Marianistom założyciel, który
uważał, że trudne czasy, w jakich żył i działał, wymagają potężnego
orędownictwa Maryi. O. Chaminad ze swoim zawierzeniem Matce Bożej
ma wiele wspólnego z polskimi mężami zawierzenia, przez co staje
się Polakom o wiele bliższy. Tak jak o. Chaminad, ludźmi zawierzenia
w trudnych czasach byli św. Maksymilian Maria Kolbe, Prymas Tysiąclecia
- kard. Stefan Wyszyński i wreszcie Jan Paweł II - Papież zawierzenia.
Bez hałasu
O. Chaminad oraz Towarzystwo Marianistów nie są w Polsce znani szerzej. Gdy pytam o przyczyny, o. Cardenas żartobliwie odpowiada: - Ktoś mówił, że marianiści robią wszystko oprócz hałasu. Do Polski próbowali już przybyć na początku naszego wieku. Była to jednak próba nieudana. - Zgromadzenie przeżywało wtedy kryzys - wyjaśnia przyczyny porażki o. Emilio. Drugą próbę podjęli w 1994 r. Wybrali Częstochowę z racji bliskości Jasnej Góry oraz życzliwości abp. Stanisława Nowaka - udostępnił im nawet dom, w którym mogli zamieszkać. - To, że nie było nas w Polsce, wcale nie oznacza, że w historii zgromadzenia nie ma wątków polskich - podkreśla o. Cardenas. - To marianiści przyjęli o. Kolbego, gdy przybył na misje do Japonii - podaje przykład o. Emilio. - Mieszkało u nas wielu polskich duchownych - i wymienia tych najbardziej znanych, m.in.: kard. Franciszek Macharski czy śp. ks. prof. Janusz Pasierb. - W Stanach Zjednoczonych wielu naszych współbraci jest polskiego pochodzenia, i to oni naciskali mocno, aby założyć placówkę w kraju ich przodków. W rozmowie z pochodzącymi z Hiszpanii marianistami widać determinację w realizacji zamierzenia. Uczą się języka polskiego, próbują poznać kulturę swojej nowej ojczyzny. - Świadomie nie założyliśmy anteny satelitarnej - z naciskiem mówi o. Cardenas - aby szybciej integrować się z Polską. Uczymy się polskiego, bo chcemy zostać tutaj i kochać Polskę.