Reklama

Byłem kolegą i sąsiadem Karola Wojtyły (2)

Niedziela Ogólnopolska 23/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WACŁAW GRZYBOWSKI: - Pan, jako sąsiad Karola Wojtyły, z pewnością mógł go spotykać na co dzień...

EUGENIUSZ MRÓZ: - Byłem kolegą i sąsiadem Lolka, dlatego często go odwiedzałem. Bardzo chętnie przyjmował u siebie kolegów, dzieląc z nimi czas zabaw i służąc wszelką pomocą. Często widziałem jego ojca przy zwykłych domowych zajęciach: przy praniu, gotowaniu, sprzątaniu, cerowaniu. Dawne mundury wojskowe przerabiał na ubrania dla Lolka, bo przecież trudno było związać koniec z końcem żyjąc tylko ze skromnej emerytury wojskowej. Nie wiem dokładnie ile wynosiła, ale przeciętna emerytura zbliżona była do średniego zarobku nauczyciela, czyli ok. 200 zł. Ponieważ studia Edmunda, a potem nauka Lolka pochłaniały pokaźną sumę, ich matka, mimo słabego zdrowia, dorabiała szyciem.

- Jak wyglądał powszedni dzień Wojtyłów?

- Dzień Wojtyłów zaczynał się modlitwą. Lolek w drodze do szkoły wstępował do kościoła. Ulubionym jego miejscem modlitwy była kaplica Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Tam zachodził również wracając ze szkoły. Razem śpiewaliśmy często Nieszpory, które bardzo lubiliśmy, a Lolek miał wspaniały głos, metaliczny, dźwięczny, podobnie jak jego ojciec. Było nas więc słychać na cały kościół. Trzeba powiedzieć, że senior Wojtyła miał wpojoną dyscyplinę wojskową i każdy ich dzień musiał mieć swój porządek. Był czas na modlitwę, na naukę, na zabawę, na spacer. Śniadania i kolacje Wojtyłowie robili sami, obiady natomiast jadali w jadłodajni Marii i Alojzego Banasiów naprzeciw naszego domu. Ich ulubionym daniem były pierogi ruskie. Często spacerowali razem po rynku, wypuszczali się też na wycieczki w okolice Wadowic. Ojciec zaszczepił Lolkowi zamiłowanie do turystyki. W soboty i niedziele wybierali się na wędrówki w pobliskie góry, bo Wadowice leżą nad Skawą u stóp Beskidu Małego; często im towarzyszyłem.

- Czy pamięta Pan jakieś konkretne wydarzenie z tych wycieczek?

- Chodziliśmy nie tylko po Beskidzie Małym, ale w czasie wakacji zapuszczaliśmy się w dalsze rejony, w Pieniny, Tatry itp. Przed wojną, w lipcu bądź sierpniu, obchodzono Święto Gór. W tym czasie wybraliśmy się pewnego razu do Zakopanego w trójkę, z Karolem Wojtyłą seniorem - bo ojciec Lolka też miał na imię Karol. Zamieszkaliśmy w skromnym pensjonacie. Urządziliśmy m.in. wyprawę na Giewont. Byliśmy na Czerwonych Wierchach, do szczytu pozostało już niewiele drogi, gdy nagle zaskoczyła nas mgła. Ojciec Lolka szedł na przodzie i nagle zniknął nam z oczu, jakby rozpłynął się we mgle. Zaczęliśmy go wołać, lecz nie było żadnego odzewu. Lolek zasmucił się, był niemal zrozpaczony. Padł na kolana, na kamienie, i zaczął się żarliwie modlić. Również i ja towarzyszyłem mu w tej modlitwie. Mgła zaczęła ustępować i powoli zeszliśmy do Zakopanego, zmartwieni, niepewni, co to się mogło z jego ojcem stać. W końcu okazało się, że pan Wojtyła wyprzedził nas i czekał w pensjonacie z trzema szklankami gorącej herbaty.

- Jak Pan sądzi, czy w czasie tej górskiej przygody młody Karol Wojtyła mógł bać się, iż stracił ostatnią bliską osobę?

- Myślę, że tak. Na pewno taki niepokój mógł przeżywać. Wydarzenie to miało miejsce w 1936 r., czyli cztery lata po śmierci Edmunda, jego starszego brata. W pewnym sensie jakimś antidotum na te osobiste tragedie był właśnie kontakt z naturą, która zbliżała go do Boga.

- Czyli lekiem na utratę najbliższych była dla młodego Wojtyły wiara?

- Z pewnością.

- Czy może Pan powiedzieć, w jaki sposób dziewięcioletni Karol przeżył śmierć matki?

- Powodem jej śmierci była przede wszystkim niewydolność serca i nerek...

- Przepraszam, że przerywam, ale czy sytuacja materialna rodziny mogła mieć wpływ na pogorszenie się zdrowia pani Wojtyłowej?

- Nie sądzę. Wojtyłowie prowadzili skromne życie, pozbawione luksusów, ale nie żyli w biedzie. To, co zarobił ojciec Lolka, w zasadzie wystarczało im na zaspokojenie skromnych potrzeb materialnych. Tak więc nie sądzę, żeby niedostatek mógł być powodem choroby i przedwczesnej śmierci matki Lolka. Kiedy pani Emilia zmarła, Lolek był w szkole. Chodził wtedy do trzeciej klasy. Wydarzenie to znam z innych relacji. Jego ojciec poprosił nauczycielkę, panią Burghardtową, żeby przekazała Lolkowi tę smutną wiadomość. Gdy ją usłyszał, zatroskał się bardzo, ale zniósł to dzielnie. Już wtedy widać było, że poddaje się woli Bożej. Znamienne są jego późniejsze słowa po śmierci brata, które usłyszała pani Szczepańska, przyjaciółka matki Lolka, wspaniała kobieta - korespondowałem z nią przez wiele lat już po wyborze Karola Wojtyły na Papieża. Więc, gdy spotkała go w bramie zasmuconego, próbowała go pocieszyć, Lolek odpowiedział jej: "Taka, widać, była wola Boga..." .
Obecnie piszę wspomnienia i wiele miejsca poświęcam tacie i mamie Lolka. Przecież dla Ojca Świętego są oni kimś bardzo ważnym. Wiem, że nie rozstaje się on ze zdjęciem, na którym matka przytula go do siebie. Swojej matce poświęcił również jeden z wierszy. Genezą przyjęcia przez Ojca Świętego dewizy "Totus Tuus" jest rozstanie z własną matką. Bardzo głęboko i boleśnie to przeżył i właśnie w Matce Bożej znalazł promieniowanie macierzyńskiej miłości. CDN.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2001-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Zakopane: pożegnanie ks. Stanisława Szyszki, honorowego obywatela stolicy polskich Tatr

2024-06-27 20:42

commons/wikimedia.pl

Był pierwszym proboszczem parafii św. Krzyża i jego budowniczym, współorganizował wizytę św. Jana Pawła II w Zakopanem w 1997 r. Był honorowym obywatelem tego miasta. 26 i 27 czerwca odbyły się w stolicy polskich Tatr uroczystości pogrzebowe ks. prałata Stanisława Szyszki.

Więcej ...

Bp Turzyński: dzisiaj uczeń staje się nauczycielem

2024-06-27 16:12
bp Piotr Turzyński

Bartkiewicz / Episkopat.pl

bp Piotr Turzyński

Wokół szkoły narasta niepokój - uważa biskup Piotr Turzyński, delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Nauczycieli. Według niego, dzisiaj uczeń staje się nauczycielem, gdzie mówi się wyłącznie o prawach, a nie obowiązkach dzieci i młodzieży. Bp Turzyński zaprosił na pielgrzymkę nauczycieli i wychowawców, która odbędzie się w dniach 1-2 lipca na Jasnej Górze.

Więcej ...

Mazańcowice: zabytkowa polichromia zajaśniała oryginalnym blaskiem

2024-06-28 18:20
Kościół św. Marii Magdaleny w Mazańcowicach

wikipedia/D T G na licencji Creative Commons

Kościół św. Marii Magdaleny w Mazańcowicach

Zakończyły się prace przy konserwacji późnomłodopolskiej polichromii we wnętrzu świątyni trwają w kościele parafialnym św. Marii Magdaleny w Mazańcowicach koło Bielska-Białej. Dekorację malarską w latach 1929-1934 stworzył zespół krakowskiego profesora Adama Giebułtowskiego - ucznia Jana Matejki. Ten sam warsztat pracował przy innych polichromiach zachowanych w kościołach diecezji bielsko-żywieckiej, m.in. w Głębowicach, Porębie Wielkiej, Czańcu.

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Zmiany kapłanów 2024 r.

Kościół

Zmiany kapłanów 2024 r.

Co skłania mnie do podążania za Jezusem?

Wiara

Co skłania mnie do podążania za Jezusem?

Św. Ireneusz, biskup i męczennik

Święci i błogosławieni

Św. Ireneusz, biskup i męczennik

Czy ks. Michał Olszewski wyjdzie z aresztu?

Kościół

Czy ks. Michał Olszewski wyjdzie z aresztu?

Wakacyjny savoir vivre w Kościele

Niedziela Łódzka

Wakacyjny savoir vivre w Kościele

Oświadczenie rzecznika KEP: ks. Marcin Iżycki zawieszony...

Kościół

Oświadczenie rzecznika KEP: ks. Marcin Iżycki zawieszony...

Trzecia tajemnica fatimska

Wiara

Trzecia tajemnica fatimska

Matka Boża Nieustającej Pomocy – skąd Jej fenomen?

Wiara

Matka Boża Nieustającej Pomocy – skąd Jej fenomen?

Diecezja kielecka: zmiany kapłanów 2024

Kościół

Diecezja kielecka: zmiany kapłanów 2024