Trzy Jezusowe przypowieści o zgubie i znalezieniu. Ale zarówno
ta o drachmie, jak i druga - o owcy mają pomóc nam w zrozumieniu
tej trzeciej - o synu, o którym Pan Jezus mówi, że "zaginął, a odnalazł
się, był umarły, a znów ożył". Teoretycznie nie jest trudno te przypowieści
zrozumieć, ale odnieść je do swojego życia, jak mówimy: "zastosować"
do siebie, nie jest łatwo. Na przeszkodzie może stanąć niedostrzeżenie
tej niepojętej miłości Ojca Niebieskiego. Jest to czasem jakby zasłona
na oczach. Pan Jezus na swojej drodze do Jerozolimy spotyka chorych,
ubogich, opuszczonych, grzesznych. Oni czekają na Niego - On ich
szuka i jak ten dobry ojciec z przypowieści, widzi każdego z nas
z daleka. Bo istotnie, może ktoś bardzo oddalił się od Niego, ale
wystarczy jakieś małe drgnienie serca, jakiś okruch wiary - z bardzo
daleka, a On widzi i już wyciąga do nas swoje ręce i otwiera serce.
Jest takie opowiadanie o babci, która straszy małego wnuczka takim
wszystkowidzącym Okiem Bożym, które nawet w ciemnościach wszystko
widzi. I poważnie mówi: przed tym Bożym Okiem niczego nie ukryjesz.
To Oko nawet w ciemnościach widzi dokładnie. I pamiętaj - uczy babcia
- przy najbliższej spowiedzi nie wolno ci niczego zapomnieć, tym
bardziej zataić... Ale także my, dorośli, często podobnie myślimy,
jak ta babcia. Zapominamy, że to Boże Oko na grzesznika patrzy także
z miłością.
Jest takie opowiadanie, że w dawnych latach w małej górskiej
parafii był wspólny młyn, zbudowany nad rwącym potokiem. Ludzie przychodzili
wieczorem z workiem ziarna, a rano wracali do domu z workiem mąki
na plecach. Ale ten młyn widać było z okien plebanii. I gdyby ktoś
z parafian ośmielił się taki worek mąki dźwigać z tego młyna w niedzielę
rano, to już na Sumie "spadłby z ambony" jako naruszający III przykazanie
Boże. Ale to tylko takie opowiadanie. Ów ojciec z Ewangelii wygląda
swojego syna, który odszedł. Liczy na to, że kiedy go bieda przyciśnie,
powróci, pomyśli o ojcu. Nie będzie to jeszcze wspominanie ojca podyktowane
miłością. Mówimy: syn marnotrawny! Ale także ów ojciec, po naszemu
myśląc, jest "marnotrawny" w swojej miłości: Zobaczył syna i wzruszył
się głęboko. My tak czasem uważnie patrzymy, żeby... podpatrzeć,
żeby móc obwinić, nawet oskarżyć. A w sądzie pytają: Czy świadek
to widział? Osobiście? W jakich warunkach? A może to był półmrok?...
Jak istotna jest różnica między tym patrzeniem owego
plebana z dawnych lat a tym wyglądaniem z miłością, z tęsknotą owego
ojca z Jezusowej przypowieści. Inaczej patrzy na niego starszy brat.
On, taki solidny, pracowity, a ten braciszek?... Radość ojca jest
pomieszana ze smutkiem, bo widzi syna wygłodzonego, obdartego. On
tak wiele razy wychodził i wyglądał. Liczył dni i godziny. Zagubiona
owieczka to tylko materialna strata, jak i ta drachma, ale najważniejsze
jest owo szukanie, a dla ojca - oczekiwanie i modlitwa do Ojca Niebieskiego.
Tak czyni i dziś wiele matek, wielu ojców. Tak modliła się przez
wiele lat św. Monika, matka św. Augustyna. Dlatego w liturgicznym
kalendarzu czcimy ich obok siebie 27 i 28 sierpnia. Bo Bóg nie tylko "
gniewa się" zupełnie inaczej niż my, ale mocą swojej łaski może przemienić
największego grzesznika - w świętego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu