ubogi powstaniec-emigrant...
MARIAN MISZALSKI
Odprawa paszportowo-celna na Okęciu przebiegła nader
sprawnie; ani się obejrzałem, jak boeing z napisem: LOT kołował już
na pas startowy... A potem 9 godzin lotu nad Bornholmem, Morzem Północnym,
Szkocją, nad Atlantykiem i Kanadą - i już Stany Zjednoczone, i Chicago,
jedno z największych lotnisk świata. Ale cel podróży jeszcze przede
mną, zmieniam tylko środek lokomocji i już samochodem (przez stany
Illinois, Ohio, Indianę i Michigan) sześć godzin jadę do Orchard
Lake... Przybywamy głęboką nocą, pośród iście szalonej burzy. Dopiero
nazajutrz - a wypogodziło się przepięknie - poznaję campus najstarszego
polonijnego, katolickiego ośrodka edukacyjnego: Orchard Lake Schools.
Campus położony jest na szerokim przesmyku między jeziorami:
wielohektarowy teren pokrywają pięknie utrzymane, zadrzewione trawniki.
Po swojskich drzewach - rozpoznaję świerki, akacje, klony... - buszują
przez nikogo nie nękane amerykańskie wiewiórki.
Dziś Orchard Lake Schools to kompleks szkolno-akademicki,
obejmujący szkołę średnią, pomaturalny college (po połączeniu z Uniwersytetem
Ave Maria jego pełna nazwa brzmi dzisiaj: Saint Mary´s College of
Ave Maria University) oraz Seminarium Duchowne im. Świętych Cyryla
i Metodego. Warunki do nauki i studiów nader przyjemne: niestłoczone,
wygodne akademiki, stołówka, biblioteka, zespół boisk sportowych,
spokój i cisza, bliskość jeziora. Dwie kaplice: przyseminaryjna i
osobna kaplica św. Marii, w której w każdą pierwszą niedzielę miesiąca
odprawiana jest Msza św. po polsku. Bo nie brakuje tu Polaków - zarówno
wśród uczniów i studentów, jak i personelu administracyjnego uczelni.
Ba! Nawet ci, którzy dawno temu pokończyli tu swe szkoły - chętnie
wpadają do Orchard Lake. Z sentymentu, dla wsparcia uczelni (szkoły
funkcjonują jako prywatna korporacja), na licznie odbywające się
tu imprezy polonijne i uroczystości religijne. Na terenie campusu
mieści się jedna z najcenniejszych polskich placówek naukowych w
Ameryce: Centralne Archiwum Polonii, którym od ponad 20 lat kieruje
ks. dr Roman Nir. Ze względu na rangę zbiorów sytuuje się ono pośród
tak cennych polonijnych archiwów, jak te, które znajdują się w nowojorskim
Instytucie Józefa Piłsudskiego, w nowojorskim Polskim Instytucie
Naukowym czy w Polskim Muzeum w Chicago. Ks. Nir - wybitny i rozmiłowany
w swym zawodzie archiwista - w pełni skatalogował obszerne zbiory (
na bieżąco zresztą uzupełniane i wzbogacane), udostępniając przez
regularne publikacje specjalistycznego biuletynu ich zawartość wszystkim
zainteresowanym: badaczom, historykom, naukowcom. Cierpliwa i cicha
- wielka praca!
Silnym polskim akcentem w Orchard Lake Schools jest polska
galeria sztuki, od lat prowadzona przez artystę plastyka Mariana
Owczarskiego, rzeźbiarza, chętnie tworzącego w stali. Obok popularyzacji
kultury i sztuki polskiej pełni też rolę muzeum, w którym znaleźć
można cenne obrazy Jacka Malczewskiego, Zofii Stryjeńskiej, Wojciecha
Kossaka, Juliana Fałata... No a tuż przy wjeździe na campus - całkiem
swojska "grota Najświętszej Maryi Panny", z polowym ołtarzem, tak
charakterystyczna dla polskich pejzaży, i wielki obraz Pani Jasnogórskiej
w kaplicy głównej, towarzyszącej wszystkim polonijnym uroczystościom
religijnym...
Przy okazji ciekawostka: ks. Józef Dąbrowski, powszechnie
uznawany za ojca założyciela polskiego szkolnictwa katolickiego w
Ameryce, wydawał w swym Seminarium tygodnik Niedziela... Był rok
1891, Polacy w kraju żyli jeszcze pod trzema zaborami - ale w wolnej
Ameryce polonijna Niedziela wskazywała już drogę: Zachować wiarę,
polskość, tradycję. I tak dobiegamy do miejsca, w którym pora
na odrobinę historii.
Dzisiejszy, nowoczesny kompleks szkół w Orchard Lake
ma swe początki u schyłku XIX wieku, kiedy to w ślad za nasilającą
się emigracją Polaków do Ameryki podążali polscy kapłani, aby zapewnić
emigrantom posługę duszpasterską. Jednym z nich był właśnie ks. Józef
Dąbrowski. Jego biografia (przedstawia ją m.in. ks. Zdzisław Peszkowski
w książce pt. Ludzie stulecia 1885-1985) to materiał na epopeję!
Uczestnik powstania styczniowego, biedny polityczny tułacz, emigrant
po klęsce powstania, duchowny, który jako jeden z pierwszych pośpieszył
w ślad za emigracją do Ameryki, człowiek jasnych planów i żelaznej
woli - on właśnie doprowadził do wybudowania ze składek wiernych
pierwszego polskiego kolegium i seminarium duchownego w Ameryce.
Kolegium kształciło biedną emigracyjną młodzież, seminarium - polskich
księży dla polskiej emigracji. W Centralnym Archiwum Polonii w Orchard
Lake znajduje się bulla papieża Leona XIII z 14 stycznia 1879 r.,
udzielająca zgody na założenie polskiego seminarium - już w sześć
lat później rozpoczęło ono regularne kształcenie księży dla polskich
parafii w Ameryce.
Polskie seminarium - początkowo utworzone w pobliskim
Detroit - stało się z czasem prawdziwym matecznikiem polskiego szkolnictwa:
ze składek wiernych zakupiono później dogodniejszy teren, właśnie
w Orchard Lake, gdzie stopniowo, dzięki ofiarności Polonii i wysiłkom
katolickich księży, gruntowała się tradycja polskiego katolickiego
szkolnictwa w Ameryce. Dziś w szkołach Orchard Lake kształci się
zarówno młodzież z Polski, jak i spośród amerykańskiej Polonii, młodzież
amerykańska i młodzież z krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Dlatego
nowego też wymiaru nabiera pytanie: Jak w dzisiejszych czasach powszechnego
pędu do oświaty i podnoszenia kwalifikacji godzić tradycję tych szkół
- akcentującą polskość, pielęgnowanie i promowanie polskiej kultury
- z procesem amerykanizacji szkolnictwa, nastawionego jednak na amerykański
rynek pracy, na amerykańskie warunki i wymogi życia? Nie sądzę, aby
była tu możliwa jakaś prosta odpowiedź; te nowe wyzwania rozwiązywać
musi amerykańska Polonia według swej najlepszej woli, wiedzy, doświadczenia.
Ważne, by nie uronić niczego z tej tradycji, z tego dorobku pokoleń
emigrantów, z tej wielkiej pracy polskiego duchowieństwa na emigracji.
Podczas mego pobytu w Orchard Lake byłem gościem prezydenta
Saint Mary´s College - p. Tadeusza Radzilowskiego. Opowiedział mi
o czymś, co często umyka uwadze naszych korespondentów z USA: o dynamicznie
rozwijającym się katolickim szkolnictwie w Ameryce! Dlaczego w Polsce
tak mało o tym informacji? Czyż fakt, że w Ameryce rodzice poszukują
coraz powszechniej nie tylko edukacji, ale i moralnego, katolickiego
wychowania dla swych dzieci, nie powinien bardziej mobilizować i
zachęcać rodziców w zeświecczonej Europie? Jest wiele dziedzin życia,
w których warto naśladować właśnie Amerykę, a nie Unię Europejską
z jej eurosocjalistycznymi rozwiązaniami. Tendencja amerykańska: "
To rodzice, nie państwo, decydują o szkolnym wychowaniu" - wydaje
się zdrowa i rozsądna.
W Saint Mary´s College odbyła się niedawno Konferencja
Niezależnych Szkół Katolickich. Spotkali się przedstawiciele ponad
60 szkół z 28 Stanów Ameryki!... Obok szkół (różnej rangi - od podstawowych,
poprzez średnie, do college´ów) prowadzonych przez Kościół bądź zakony
- dynamicznie rośnie w USA liczba szkół organizowanych przez osoby
świeckie lub sponsorowanych przez świeckie fundacje, ale o katolickim
profilu wychowawczym.
Od prezydenta Tadeusza Radzilowskiego dowiaduję się też
o nowym, specyficznym programie kształcenia młodzieży. Polega on
na łączeniu nauki w szkole z nauką w domu, pod kierunkiem rodziców,
przygotowanych w tym celu przez programowe współdziałanie ze szkołą.
Podczas ostatniego roku szkolnego ponad 850 tys. amerykańskich dzieci
korzystało z takich właśnie programów.
Widać wyraźnie, że Ameryka poszukuje jakiejś alternatywy
dla szkolnictwa publicznego, państwowego, na które narzeka się powszechnie:
za niski poziom, demoralizację, narkotyki, przestępczość... Czy aby
nie jest to problem, z którym wcześniej czy później w pełnym wymiarze
zetkniemy się w Polsce?... Czy, zresztą słuszny, postulat: "W sprawach
szkoły decydują rodzice, nie urzędnicy państwowi" - nie zyskuje już
teraz na popularności i w naszym kraju?... Czy nie powinniśmy zadbać
już dziś, aby dynamicznie rozszerzać sieć szkół katolickich - wszystkich
szczebli? ...Trudno nawet z Ameryki - a może zwłaszcza z Ameryki
- nie patrzeć z troską na kraj własny...
Kolejne dni pobytu w Orchard Lake przynoszą nowe spotkania:
ks. Franciszek B. Koper - rektor Seminarium Świętych Cyryla i Metodego
mówi o kłopotach z powołaniami w Ameryce, co rzutuje na pozycję Seminarium.
Ks. Dariusz Dudzik - wykładowca, od 11 lat w Ameryce, zastanawia
się: są liczne powołania w Indiach lub na Filipinach - co jednak
pozostanie z "polskości" tej placówki, jeśli aż tak otworzymy się
na inne kraje?... Spotykam Polaków zatrudnionych w administracji
uczelni, pracujących tu i uczących się, polskich pracowników obsługi
technicznej: Wszyscy bardzo życzliwi dla dziennikarza Niedzieli,
zainteresowani krajem i - co tu ukrywać - raczej zaniepokojeni jego
perspektywami... Bo, jakkolwiek zabrzmi to paradoksalnie - z geograficznego
i cywilizacyjnego amerykańskiego dystansu widać ostrzej wiele naszych
polskich spraw. Na przykład: podatki. Dlaczego w Polsce są tak wysokie?
Czy naprawdę muszą rosnąć?...
Tyle na razie z dalekiego Orchard Lake w stanie Michigan,
kolebki polskiego szkolnictwa katolickiego w Ameryce. Powiadają mądrzy
ludzie, że "gdy się chce powiedzieć wszystko, nie powie się niczego"
.
Pomóż w rozwoju naszego portalu