Zakończyło się już XVII Spotkanie Młodych w Toronto, a w uszach
dźwięczy jeszcze piękna melodia hymnu tego spotkania, przed oczami
przesuwają się niektóre znamienne obrazy - sceny pozaprotokolarnego
dialogu Ojca Świętego z młodzieżą, miłość i pietyzm młodych dla Jana
Pawła II, wyrażające się przez dotykanie papieskiego fotela po zakończeniu
spotkania i wiele innych. Wszyscy mówią, że znów było niezwykle,
niepowtarzalnie, inaczej, a jednak ta sama radość, miłość i młodzieńczy
zapał. Toronto stało się miastem młodości jak w 2000 r. Rzym, w 1997
Paryż, w 1995 Manila, w 1993 Denver, a w 1991 Częstochowa, od której
zaczął się prawdziwy boom Spotkań. I choć dziś Papież przybył na
spotkanie z młodymi dźwigając okrutny krzyż cierpienia, choć pokonuje
siebie, by na ile mu sił wystarczy służyć Panu Bogu - nie przeszkodziło
to młodzieży witać go z tym samym, a może jeszcze większym entuzjazmem,
jak wita się ukochaną osobę, która jest niepodważalnym autorytetem,
która czuje i rozumie młodych i pragnie prawdziwego ich dobra. I
zobaczyliśmy, że młody człowiek potrzebuje nie iluzorycznych doznań,
oferowanych przez świat różnorakich używek, ale wartości trwałych,
nie podlegających wpływowi czasu, mód i trendów, których przekazicielem
jest zastępca Chrystusa na ziemi, następca apostoła Piotra, najwyższy
moralny autorytet na świecie. I wydaje się, że nie wyrzekliby się
tego starszego już, schorowanego człowieka. I teraz chyba bardziej
czują się z nim związani niż gdy był młody, rzutki, wysportowany.
Toteż powszechne skandowanie: John Paul Two - we love you! - wyrażało
ich szczere, jakże serdeczne uczucia.
Zauważyliśmy, że dzisiaj młodzi są inni niż ci z naszej
młodości, inaczej wyrażają siebie, a na takich międzynarodowych spotkaniach
widać to jeszcze bardziej. Ale są chyba piękniejsi, bardziej świadomi
misji swojego życia, poważniejsi, choć wokoło wszystko się jakby
sprzysięgło, by przeszkodzić w ich duchowym rozwoju. Czy wytrwają
przy wyznawanych z młodzieńczym zapałem wartościach? Ilu spośród
nich sprzeniewierzy się im? Jak to Spotkanie wpłynie na młodych Kanadyjczyków,
często wykorzenionych z wielkich tradycji narodowych, patrzących
na życie przez pryzmat głównie wartości ekonomicznych... Czy nie
będzie to tylko piękny epizod w ich życiu, wydarzenie niezwykłe,
pełne kultury i nie bardzo zrozumiałego poświęcenia, ale już historyczne,
a życie będzie się toczyć swoją drogą - jak to, wydaje się, jest
u nas, w Polsce, po dotychczasowych pielgrzymkach Ojca Świętego do
Ojczyzny. Myślę, że echo Toronto 2002 r. odbije się jednak w życiu
tych wszystkich młodych ludzi i będą momenty szczególne, gdy wspomnienie
tego świadectwa wiary - także ich własnego - będzie dla nich drogowskazem,
w jakim kierunku iść.
A Ojciec Święty - co czuł teraz w Toronto? Zbolały, ale
jakże stęskniony tego Spotkania, jakże pogodny, uśmiechnięty i młodszy...
Zapewne przypominał sobie swoje duszpasterzowanie w Krakowie - ma
przecież bogate doświadczenie pracy z młodzieżą, rekolekcji dla niej
prowadzonych, poszukiwań form modlitewnego wyrazu (przypomnę, jak
jeszcze przed swym wyjazdem na konklawe, które tak odmieniło Kościół,
sprężystym, niemal tanecznym krokiem wkraczał w 1978 r. do częstochowskiej
bazyliki archikatedralnej pw. Świętej Rodziny na Festiwal Piosenki
Religijnej "Sacrosong"). Na taśmie filmowej rejestrującej poprzednie
spotkania widzieliśmy go radosnego, żywo gestykulującego, mówiącego
mocnym, zdecydowanym głosem, i z tym przenikliwym, promieniującym
dobrocią spojrzeniem. To spojrzenie pozostało mu do dziś, a podczas
spotkania z młodymi, których cały czas nosi w swoim sercu, którzy
zawsze byli jego oczkiem w głowie, widzieliśmy ten znajomy błysk
w jego oczach. Odmłodniał, był jednym z nich. On wie, że ma do czynienia
z żywym ogniem, który, rozpalony, rozgrzeje świat, oświetli drogi
ludzkości, da życie. Kocha ten żywioł, i oni to czują.
Nie wszyscy chętni mogli być obecni w Toronto, toteż
bliźniacze Spotkania Młodych miały miejsce także w Wadowicach i Gnieźnie,
a było też wiele mniejszych modlitewnych spotkań, wyrażających więź
z Ojcem Świętym i młodymi świata, i wiele indywidualnej modlitwy
oplatającej te dni i całą obecną pielgrzymkę Ojca Świętego. Trwajmy
nadal w tej modlitwie. By trudy i cierpienia znoszone przez Ojca
Świętego nie poszły na marne i by były dla nas przykładem siły charakteru,
pokonywania słabości ducha i ciała dla dobra drugiego człowieka i
dla rozwoju królestwa Bożego na ziemi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu