Reklama
Dar nieoczekiwany, na który przyszło nam czekać tak długo! Medytacyjny poemat Jana Pawła II zapowiedziano parę miesięcy temu jako swego rodzaju sensację, ogłoszono przed paroma dniami Polsce i światu
jako trudne do przecenienia wydarzenie religijne i literackie, a teraz - dzięki wspaniałej w swej staranności i szczodrości ofercie wydawniczej - pozostawiono do uważnej lektury i kontemplacji tysiącom
potencjalnych czytelników. Od indywidualnego wysiłku poznawczego każdego z nich, od skupienia i dobrej woli w podążaniu za niełatwymi do odkrywania szlakami papieskiej poezji, zależeć będą owoce duchowego
obcowania z tym nieoczekiwanym darem, które będą dojrzewać w sercu każdego z Czytelników Tryptyku rzymskiego. A dojrzewać powinny w ciszy i samotności, w chwilach głębokiej refleksji i medytacji, z której
nie może nikogo wyręczyć żaden krytyk literacki czy egzegeta. Ten tekst, jak mało który, apeluje do indywidualnej wrażliwości odbiorcy i zaprasza do swego rodzaju dialogu z Autorem, więcej - do samodzielnego
podążania tropami jego zdumień, zachwytów i zawierzeń - aż poza granice tego, co poznawalne, co można wyrazić słowem, a co można jedynie przeczuć w takich chwilach religijnych uniesień, w których Prawda,
Dobro i Piękno stają się trójjednią wartości, granice między filozofią, teologią i estetyką zacierają się, a religia, etyka i sztuka tworzą nierozerwalną całość. Papieskie słowo doprowadza nas do tego
progu i nie bez powodu słowo to - próg przewija się we wszystkich trzech częściach poematu, czy może swoistego traktatu poetyckiego. Chciałbym, by i to skromne - z konieczności krótkie i uproszczone -
wprowadzenie w krąg poetycko-religijnych wizji Tryptyku rzymskiego było też jedynie próbą towarzyszenia Czytelnikom w samodzielnej wędrówce do owego progu, poza którym jest już tylko niewysłowione, ale
po Norwidowsku "zbierające głosy", milczenie.
W Niedzielę Wielkanocną przed czterema laty Jan Paweł II ogłosił w Watykanie bardzo osobisty, można powiedzieć nawet, że partiami niemal liryczny List do artystów i dziś wydaje się, że może on być
bardzo pomocny przy podejmowaniu próby interpretacji nowego utworu literackiego, jaki nieoczekiwanie (?) wyszedł spod jego pióra. Właśnie, czy całkiem nieoczekiwanie? Na początku owego listu zwrócił się
wszak do artystów z wyznaniem: "Czuję się z Wami związany doświadczeniami z odległej przeszłości, które pozostawiły niezatarty ślad w moim życiu". Widocznie ten ślad własnej twórczości poetyckiej i dramaturgicznej
był tak żywy i głęboki, że domagał się odnowienia, a znaczenie przesłania zawartego w papieskim apelu do twórców całego świata - tak doniosłe, że musiało aż skłonić Autora do potwierdzenia go własnym
przykładem. Przykładem poezji spełniającej wysokie wymagania wezwań o sztukę "w służbie piękna" i dobra wspólnego, "w przymierzu z Ewangelią"; o sztukę, która "jest swoistą drogą dostępu do głębszej rzeczywistości
człowieka i świata" i próbą "wniknięcia twórczą intuicją w głąb tajemnicy Boga Wcielonego, a zarazem w tajemnicę człowieka".
W tamtym liście, podobnie jak w nowym poemacie, powraca znamienne dla antropologii filozoficznej Jana Pawła II przeświadczenie, że człowiek staje się tym bardziej ludzki, im bardziej zbliża się do
Boga. Szczególnie wymowną ilustracją tej tezy jest arcydzieło Michała Anioła, "który we freskach Kaplicy Sykstyńskiej zawarł niejako cały dramat i misterium świata, od stworzenia po Sąd Ostateczny, ukazując
oblicze Boga Ojca, Chrystusa sędziego oraz człowieka przemierzającego trudną drogę od początków do kresu dziejów". Zachwycająca czystość nagości postaci z tego fresku - tak kontrastująca z pornograficznym
często charakterem współczesnej kultury masowej - staje się (i w świetle rozważań z Listu do artystów, i w kontekście artystycznych fascynacji podmiotu lirycznego tryptyku) szlachetnym wzorem humanizmu
kształtowanego "na obraz i podobieństwo", a rodzącego się z natchnień Ducha Świętego. To jego Tchnienie (hebr. ruah) zapoczątkowało opisany w Księdze Rodzaju akt Boskiej kreacji, który w Tryptyku rzymskim
jawi się jako ciągle niezakończony, nadal trwający proces, do swoistego uczestnictwa, w którym zapraszany jest również do współtworzenia człowiek, obdarowany przez Stwórcę twórczymi mocami.
Szczególnie wymownym znakiem paralelizmu między obydwoma zestawianymi tu tekstami jest sam początek poematu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pierwszej jego części, zatytułowanej Strumień, patronuje owo hebrajskie ruah i motto z Księgi Rodzaju: Duch Boży unosił się nad wodami. Słowa te przywołane są również w liście do twórców. Tchnienie Ducha pozwala człowiekowi (nie tylko artyście) zdumieć się pięknem natury, urodą świata w taki sposób, w jaki zdumiewali się rzeczami wokół nie tylko greccy filozofowie, ale i pierwsi ludzie, rozumnie poszukujący sensu przezierającego przez cuda przyrody, takie choćby, jak owa naszkicowana malarskim piórkiem Papieża "zatoka lasu" czy "srebrzysta kaskada potoku". Poszukiwanie to wymaga wysiłku nonkonformizmu i pójścia "do góry, pod prąd", do czego żarliwie wzywa poszukujący źródła liryczny narrator tych strof. Przekroczenie takiego "progu zdumienia" światem, które otwiera na pozaświatowy sens istnienia i przemijania, można powiedzieć: uczłowiecza ludzką istotę wyłaniającą się z przyrodniczego otoczenia. Odtąd jej rysem wyróżniającym będzie tęsknota za Tym, który powołał ją do bytu z nicości; będzie też dążenie do zobrazowania dostępnymi jej środkami - znakiem plastycznym czy słowem - niewidzialnej rzeczywistości Boga Stwórcy, przekraczanie "niewidzialnego progu", od którego rozpoczynają się dzieje stworzonego świata, a przed którym rozciąga się wszechogarniająca domena przedwiecznego Słowa - sprawczej przyczyny wszystkiego.
Druga część Tryptyku rzymskiego - Medytacje nad Księgą Rodzaju jest poetycką, zapewne czerpiącą też z mistycznych doświadczeń, próbą sięgnięcia ludzkim słowem do pierwocin Bytu, do tajemnicy Bożego Słowa
odsłanianej tylko fragmentarycznie natchnionymi słowami apostoła Pawła i objawionej Księgi Genesis - po wiekach "wypisanej" w Kaplicy Sykstyńskiej przez Michała Anioła "bogactwem spiętrzonych kolorów".
Papieska fascynacja tym niezwykłym dziełem sztuki, towarzyszącym przez wieki kardynałom przy kolejnych wyborach następców św. Piotra, fascynacja spotęgowana bardzo osobistym doświadczeniem obecnego
Papieża-twórcy, staje się w tej części poematu szczególnym źródłem inspiracji poetycko-filozoficzno-teologicznej. Literackie dzieło Jana Pawła II przesuwa się tu poza granice konwencji artystycznych i
zbliża do owej jedni wartości, jedności myśli i ekspresji, spójni poznawania, porozumiewania się za pomocą sztuki i kontemplowania tajemnic Bytu. Malarska ilustracja przypowieści biblijnych zamknięta
wizją Sądu Ostatecznego pozwala Autorowi medytacyjnego poematu objąć refleksyjnym komentarzem całość dziejów ludzkości i zarysować zrąb chrześcijańskiej nauki o powołaniu człowieka. Poeta stający na progu
Sykstyny - staje na progu zdumienia i zachwytu, który jakby domaga się nowego rodzaju wypowiedzi, nowej formy wyrazu, swoistego dopełnienia i pomnożenia.
Można domniemywać, że Autor Tryptyku rzymskiego długo mierzył się z tym wyzwaniem, zwłaszcza od czasu wyboru, który uczynił zeń gospodarza Kaplicy Sykstyńskiej i zobowiązał do przekazania duchowego
testamentu swym następcom. Najbardziej osobista, druga część tryptyku, w której pobrzmiewają reminiscencje wadowickie z lat szkolnych, wspomnienia dwóch konklawe z 1978 r. i w której z boleśnie przejmującą
prostotą otwiera się też perspektywa (oby najodleglejsza!) następnego konklawe, czyni z tego utworu także poetycki testament. Testament Papieża-myśliciela i artysty zatroskanego "o dziedzictwo kluczy"
i dzielącego się - nie tylko z wiernymi - swymi doświadczeniami ujętymi w zrytmizowaną, zdyscyplinowaną artystycznie postać.
Do doświadczeń metafizycznego zdumienia i artystycznego zachwytu pięknem świata oraz niepojętością Jedynego, będącego "zarazem Komunią Osób", doda jeszcze Autor w trzeciej części poematu fundamentalne
dla wiary religijnej doświadczenie bezgranicznego zawierzenia, nadziei wbrew nadziei, którego archetypicznym prawzorem jest ofiara Abrahama.
Trzecia część tryptyku, zatytułowana Wzgórze w krainie Moria, to przejmujące unaocznienie - obrazowe i myślowe - dramatu "syna Teracha", który wystawiony na nieludzką, wydawałoby się, próbę, wiedziony
wewnętrznym Głosem, staje z bezradną ufnością wobec niepojętego wezwania do złożenia krwawej ofiary z własnego syna Izaaka. Ta ofiara wszelako nie będzie potrzebna. Spełni się w samym akcie wewnętrznej
gotowości ojca Abrama, który nie będzie musiał przekraczać tego progu, tej "granicy ojcostwa". Zostanie ona dopiero przekroczona w odkupieńczej ofierze Boga Ojca i Jego Syna. Niesłychane doświadczenie
"ojca wielu narodów", które poetycko i w pewnym sensie także dramaturgicznie przedstawia Autor tryptyku, nabiera w tej interpretacji nowych odcieni oraz zyskuje dodatkowy dramatyzm. Jego źródłem jest
głębokie przeżycie, utożsamiające wręcz wczuwanie się narratora biblijnej opowieści poetyckiej w egzystencjalną sytuację Abrahama, który zawierzając wbrew nadziei, stanął "na progu Przymierza".
W króciutkim, pełnym prostoty słowie wstępnym do krakowskiego wydania papieskiego poematu kard. Franciszek Macharski napisał trafnie i pięknie: "Otwórzmy ten zbiór medytacji, jak się otwiera tryptyk
i bramę". Istotnie, ten dziwny utwór literacki jest jak rzeźbiony w słowie trójdzielny ołtarz, jest artystycznym aktem modlitewnej ofiary złożonej przez Papieża Bogu na pożytek nie tylko wiernym, jest
jak swoista Brama Pobożności wieńcząca próg między głosem a milczeniem, między ludzkim, ułomnym słowem a Słowem przedwiecznym, między poezją i sztuką a Niewypowiedzianym.