Abp Szczepan Wesoły - dotychczasowy delegat prymasa polski ds. duszpasterstwa emigracji - przeszedł na emeryturę
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Włodzimierz Rędzioch: - Jak doszło do powstania duszpasterstwa polskiej emigracji i kiedy ustanowiono urząd delegata ds. emigracji?
Reklama
Abp Szczepan Wesoły: - Duszpasterstwo polskiej emigracji powstało w okresie międzywojennym. W owym czasie w Stanach Zjednoczonych, gdzie było największe skupisko emigracji, problemy
duszpasterskie rozwiązywano dzięki parafiom "personalnym", prowadzonym przez zgromadzenia zakonne i księży diecezjalnych, oraz dzięki polskiemu seminarium w Orchard Lake. Borykano się natomiast
z ogromnymi problemami w Brazylii (wielkie rozproszenie Polaków), a w Europie - we Francji (brak księży). Aby lepiej zorganizować duszpasterstwo dla Polaków za granicą, kard.
August Hlond poprosił papieża Piusa XI o mianowanie protektora emigracji (wzorem miał być istniejący już wówczas urząd "protektora emigracji" niemieckiej). Papież przychylił się do prośby Księdza
Kardynała i w 1931 r. mianował go protektorem polskiej emigracji, którą zwano wówczas wychodźstwem.
Kard. Hlond zaczął od organizowania tzw. Seminarium Zagranicznego, z którego część kleryków zobowiązywała się do 10-letniej pracy za granicą. By zaradzić potrzebom na przyszłość, powołano
zgromadzenie zakonne - Towarzystwo Chrystusowe, które miało zająć się polską emigracją.
W czasie wojny biskup polowy Józef Gawlina otrzymał od Piusa XII jurysdykcję nad tymi wszystkimi, którzy byli związani z polską armią walczącą na wszystkich frontach. Natomiast po zakończeniu
wojny papież mianował bp. Gawlinę biskupem ordynariuszem personalnym ds. uchodźców polskich, których wielka rzesza przebywała w Niemczech. Tytuł "protektora" miał ciągle jeszcze kard. Hlond, który
zmarł w 1948 r. - po jego śmierci Pius XII mianował "protektorem" bp. Gawlinę. W owych latach wielka emigracja powojenna miała bardzo utrudniony kontakt z Polską i była nastawiona
antyreżimowo. Była to emigracja o etosie niepodległościowym, dlatego "protektorat" był bardzo potrzebny, jako zależny jedynie od Stolicy Apostolskiej. Po śmierci abp. Gawliny w 1964 r.
kard. Stefan Wyszyński prosił papieża, by mógł zostać "protektorem" emigracji, informując jednocześnie, że będzie pełnił tę funkcję poprzez swego delegata rezydującego w Rzymie. Został nim bp Władysław
Rubin. Wkrótce papież Paweł VI mianował bp. Rubina sekretarzem Synodu Biskupów, co uniemożliwiało mu odwiedzanie ośrodków polonijnych. W 1968 r. kard. Wyszyński poprosił o mianowanie nowego
biskupa, który mógłby mieć stałe kontakty z emigracją - wybór padł na mnie, gdyż pracowałem wówczas w ośrodku bp. Rubina. Delegatem mianowano mnie w 1979 r., gdy bp. Rubina wyniesiono do
godności kardynalskiej.
- Jak w ciągu ostatniego stulecia zmieniała się polska emigracja?
Reklama
- Pierwsza fala emigracyjna miała miejsce pod koniec XIX i na początku XX wieku, kiedy nie było jeszcze państwa polskiego. Polacy wyjeżdżający za granicę traktowani byli jako obywatele rosyjscy,
austriaccy czy pruscy. Dlatego trudno jest dokładnie ustalić, ilu Polaków wyemigrowało wówczas do Stanów Zjednoczonych, Brazylii czy innych krajów. Byli oni bardzo związani z krajem i pielęgnowali
idee wolnościowe. To właśnie emigranci zasilili armię Józefa Hallera, tworzoną we Francji pod koniec I wojny światowej. Gdy jednak w 1918 r. powstało państwo polskie, emigranci stanęli
przed wielkim dylematem: czy wybrać obywatelstwo polskie, czy amerykańskie? Zdecydowana większość przyjęła obywatelstwo amerykańskie, chociaż uważali się za Polaków - stąd wzięła się nazwa "Polonia".
Duch patriotyzmu charakteryzował również emigrację wojenną. To dzięki ludziom oddanym Ojczyźnie powstała armia polska na Zachodzie. Dzisiejsza emigracja jest całkiem inna, a wynika to z prostego
faktu, że ludzie ci wyjeżdżają z całkiem innej Polski. Upraszczając, można stwierdzić, że obecna emigracja stawia na pierwszym planie nie wartości, lecz korzyści. Dlatego w nowych środowiskach
emigracyjnych nie ma już takiego ducha poświęcenia i ofiarności. Poza tym dzieci emigrantów żyją i wychowują się w miejscowym środowisku, nawet jeżeli w domu pielęgnowany jest język
polski i polskie tradycje.
Trzeba jeszcze wspomnieć o aspekcie ekonomicznym emigracji polskiej. Dawna emigracja mieszkała w regionach uprzemysłowionych, np. w północnej Francji, gdzie były kopalnie węgla, czy
w północnej Anglii, gdzie była praca w fabrykach tekstylnych. Dziś fabryki te są zamknięte, nie ma tam pracy dla młodych ludzi, którzy przenieśli się do innych miast.
Należy też zauważyć jeszcze inne zjawisko: emigracja polska mieszkała z reguły w zwartych grupach w biedniejszych, peryferyjnych dzielnicach miast, tam też budowano kościół. Z czasem
jednak Polacy przenosili się do lepszych dzielnic, co powodowało ich rozproszenie i oddalenie od kościoła, który stanowił również centrum życia polonijnego.
- Ile jest obecnie polskich parafii na świecie?
- W USA jest ok. 600 polskich parafii personalnych, w Anglii jest 78 ośrodków duszpasterskich, w Niemczech - 90, we Francji - ok. 90, w Australii - ok. 40, w Belgii - 12, w Szwecji - 3, a w Holandii - 4.
- Co rozumie się pod nazwą "ośrodek duszpasterski"?
- To nie jest tradycyjna parafia w sensie kanonicznym, lecz tzw. misja cum cura animarum, tzn. ośrodek duszpasterski, który obejmuje wiele lokalnych parafii. Ośrodki te są erygowane przez miejscowego biskupa dla jednego miasta lub - w niektórych przypadkach - dla całej diecezji.
- Jak w tej nowej sytuacji będzie wyglądało duszpasterstwo Polonii?
- Wydaje mi się, że dotychczasowe struktury organizacyjne duszpasterstwa polskiego za granicą działały przez ponad 50 lat i sprawdziły się. W tym czasie powstawały i rozwiązywały się różnorodne związki i organizacje polonijne, a duszpasterstwo pozostało. Ośrodki duszpasterskie były i pozostają jedynymi centrami, przy których ciągle grupuje się większa część Polonii danego miasta i okolic.
- Czy duszpasterstwo to powinno być kierowane z Rzymu, tak jak dotychczas, czy z kraju?
- Obecnie nie jest to aż tak ważne. Najważniejsze, by pozostały dotychczasowe struktury duszpasterskie. Jest rzeczą oczywistą, że dawna emigracja w trzecim, czwartym pokoleniu asymiluje się w lokalnym społeczeństwie i zaczyna uczęszczać do miejscowych parafii (w niektórych państwach episkopaty próbują nawet nakłaniać do jak najszybszej asymilacji cudzoziemców). Lecz z Polski wyjeżdżają nowe, duże fale emigrantów. Chodzi głównie o czasową emigrację ludzi, którzy jadą na zarobek. Oczywiście, trzeba się tymi ludźmi zająć. Lecz mają oni ograniczone środki finansowe, a księdzu trzeba zapewnić jakieś środki utrzymania.
- Dziękuję Księdzu Arcybiskupowi za udzielony wywiad, lecz przede wszystkim pragnę wyrazić wdzięczność za to wszystko, co w ciągu kilkudziesięciu lat służby uczynił Ksiądz Arcybiskup dla dobra Polonii.