Reklama

Dr Carlo Urbani

Niedziela Ogólnopolska 31/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Giulianą Chiorrini - wdową po włoskim lekarzu Carlo Urbanim, odkrywcy wirusa SARS - rozmawia Włodzimierz Rędzioch

Reklama

Na początku XX wieku ludność Europy, która tak bardzo ucierpiała w wyniku pierwszego światowego konfliktu, padła ofiarą następnej plagi - miliony ludzi zmarły z powodu grypy, która przeszła do historii jako "hiszpańska". Na początku tego stulecia nad ludzkością zawisło nowe zagrożenie - SARS (ostra niewydolność oddechowa). Wirus tej choroby został odkryty w Wietnamie przez włoskiego specjalistę od chorób zakaźnych, dr. Carlo Urbaniego, przedstawiciela Światowej Organizacji Zdrowia w południowo-wschodniej Azji. 26 stycznia 2003 r. Urbani udał się do szpitala w Hanoi, gdzie wezwano go, aby skonsultować przypadek amerykańskiego biznesmena. Pacjent był w bardzo ciężkim stanie, a żaden z miejscowych lekarzy nie potrafił postawić pewnej diagnozy. Dr Urbani postanowił osobiście zająć się chorym i wysłać próbki jego krwi do kilku laboratoriów w różnych częściach świata. Dzięki jego alarmowi udało się względnie szybko wykryć wirus choroby, która wkrótce miała spowodować groźną epidemię. Niestety, odkrywca wirusa sam padł jego ofiarą: 11 marca, gdy leciał samolotem do Bangkoku, odczuł pierwsze objawy choroby, a 29 marca konał w izolatce miejscowego szpitala. Tak w wieku 47 lat zmarł lekarz, który całe życie zawodowe i osobiste poświęcił służbie innym - najbiedniejszym i najbardziej potrzebującym.
Warto opowiedzieć historię życia tego człowieka, który - nie tylko dla lekarzy - powinien stać się przykładem altruizmu i ducha służby. W tym celu udałem się do Castelplanio, włoskiego miasteczka, które znajduje się w regionie Marche, niedaleko Ankony. Leży ono na jednym z pokrytych winnicami wzgórz wznoszących się nad rzeką Esino - produkuje się tu znane wino verdicchio. W Castelplanio mieszkał dr Urbani, a dziś mieszka tam wdowa po nim - Giuliana Chiorrini wraz z trójką dzieci: Tommaso (16 lat), Lucą (8 lat) i Maddaleną (3 lata).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Włodzimierz Rędzioch: - Jak zrodziło się u Carlo Urbaniego pragnienie pomagania ubogim?

Giuliana Chiorrini: - Carlo od najmłodszych lat bliski był ubogim i dlatego zaangażował się w pracę w wolontariacie. Zawsze marzył o tym, by leczyć ludzi, którzy nie mają na to środków. Dlatego - jeszcze w czasie studiów - zaczął wyjeżdżać do Afryki z plecakiem pełnym lekarstw. Był w Mali, Nigrze i Beninie. Pracował też w tzw. obozach solidarności, organizowanych w krajach Trzeciego Świata przez misjonarzy ksawerianów i Akcję Katolicką. Z misjonarzami był zawsze w kontakcie, a jako lekarz pisał też artykuły do czasopisma misyjnego Missioni Consolata. Nawet gdy pracował w szpitalu we Włoszech (w Maceracie), zawsze zastanawiał się, jak pomagać ubogim. Jego marzenia skonkretyzowały się, gdy zaczął działać w organizacji "Lekarze bez Granic" (Médecins sans Frontiéres). Został przewodniczącym włoskiej sekcji tej organizacji i uczestniczył w 1999 r. w Oslo w uroczystości wręczenia "Lekarzom bez Granic" Pokojowej Nagrody Nobla.

- W 2000 r. Pani mąż został mianowany przedstawicielem Światowej Organizacji Zdrowia w południowo-wschodniej Azji...

Reklama

- Do Wietnamu wyjechaliśmy całą rodziną, ale nie było to łatwe. Ja przez 35 lat mieszkałam w tym samym mieście i prowadziłam ustabilizowane życie matki trojga dzieci. Pracowałam także zawodowo, a praca dostarczała mi osobistej satysfakcji. Stwierdziłam jednak, że również w nowych warunkach będę mogła pomagać. Chłopcy natomiast traktowali naszą przeprowadzkę jak wielką przygodę.

- W latach 1996-97 mieszkaliście już za granicą, w Kambodży, gdyż mąż pracował w tym kraju...

- To prawda, lecz tym razem sprawa była bardziej skomplikowana. Ja dopiero co urodziłam córeczkę, Maddalenę, i wyjazd z trójką dzieci do kraju, który tak bardzo różni się od naszego, nastręczał wiele problemów. Widząc jednak, jak bardzo mój mąż cieszył się tym wyjazdem, stwierdziłam, że warto pokonać wszelkie trudności, by być w Wietnamie z całą rodziną.
Chłopcy dość szybko zaaklimatyzowali się w szkole, a ja, pokonawszy początkowe problemy, zaczęłam dostrzegać pozytywne strony nowej sytuacji. Wszyscy byliśmy bardzo szczęśliwi.

- Jak było zorganizowane Wasze życie w Wietnamie?

Reklama

- W Wietnamie Carlo pracował głównie w terenie, na wsiach. Ja zostawałam z dziećmi w Hanoi, ale zawsze wiedziałam, gdzie jest mój mąż i co robi. Carlo potrafił zainteresować synów tym wszystkim, co go pasjonowało, miał dar opowiadania w sposób poetycki zarówno o problemach, jak i o pięknie świata. Był również bardzo szczodry - wyjeżdżał w teren z pełnym portfelem, a wracał bez pieniędzy. U nas w domu pracowały zawsze dwie lub trzy dziewczyny. Mnie do pomocy wystarczyłaby jedna, lecz w ten sposób Carlo chciał pomagać finansowo młodym kobietom. W pewnym momencie ja również zdałam sobie sprawę, że mogę się przydać, czyniąc nawet bardzo skromne gesty, które uszczęśliwiały Wietnamczyków.

- Kiedy dowiedziała się Pani, że mąż odkrył nowy wirus?

- Mąż powtarzał mi, że bada chorobę, której bardzo się obawia i że jest szczególnie zaangażowany w tę pracę. Pewnego dnia powiedział - pamiętam to jak dziś - że choroba, którą się zajmował, może stanowić wielkie niebezpieczeństwo dla ludzkości. Porównywał ją do grypy "hiszpańskiej", która spowodowała wiele ofiar na początku zeszłego stulecia. Natomiast nie mówił mi nic o odkryciu nowego wirusa.

- Czy Pani mąż zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, gdy zachorował?

- Carlo od samego początku wiedział, jak groźna była jego choroba. Próbował dodawać mi odwagi, lecz sam nie miał złudzeń, bo w szpitalach widział wiele osób, które na nią umierały.

- Jak Carlo Urbani znosił cierpienia swej śmiertelnej choroby? Zdaję sobie sprawę, że pytam o sprawy bardzo osobiste, lecz pozwala to lepiej zrozumieć, jakim człowiekiem był Pani mąż.

Reklama

- Przez długi okres cierpienia dręczyła go myśł, że nie zobaczy już więcej naszych dzieci. Zawsze chciał mieć sobie ich zdjęcia, a gdy na nie patrzył, łzy cisnęły mu się do oczu. Gdy nie mógł już mówić, gestami próbował wyrażać swą miłość do nas. Najprawdopodobniej wiedział, że musi niedługo umrzeć i zostawić rodzinę, lecz pełen wiary pogodził się ze swym losem. Przyjął sakramenty i z chrześcijańską pogodą oddał się w ręce Opatrzności.

- Jaką rolę w życiu Carlo Urbaniego miała wiara?

- Wiara odgrywała zasadniczą rolę w życiu mojego męża. To wszystko, co robił, wzbogacało duchowo ludzi, którzy się z nim stykali. A poza tym był człowiekiem bardzo wrażliwym na piękno stworzenia (by podziwiać naturę, latał na lotni).

- Życie każdego człowieka jest jakimś znakiem. Jakie przesłanie wypływa z życia dr. Carla Urbaniego?

- Uważam, że Carlo zostawił ludziom wiele przesłań. Przede wszystkim przykład jego życia uczy, że należy zawsze wierzyć we własne siły i nie zrażać się trudnościami, że warto za wszelką cenę realizować wielkie marzenia, że zawód powinen być pasją człowieka, że trzeba starać się dobrze wykonywać pracę, bez względu na to, ile się zarabia, i że warto poświęcić życie dla ideałów.

- Podczas tegorocznej Drogi Krzyżowej w Koloseum niosła Pani krzyż. Jak zareagowała Pani na wiadomość, że Ojcieć Święty zaprosił Pani rodzinę do uczestniczenia w tej szczególnej liturgii Wielkiego Piątku?

- Jestem osobą wierzącą i gdy dowiedziałam się, że mam nieść krzyż podczas Drogi Krzyżowej, byłam głęboko wzruszona, ale także szczęśliwa. Liturgia w Koloseum to chwile bardzo głębokie duchowo. Wzruszająca była także sugestywna atmosfera tego wieczoru.

- Dziękuję za rozmowę.

Podziel się:

Oceń:

+1 0
2003-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Kard. Ryś przeprowadził zmiany w kurii krakowskiej. Ks. Dohnalik nowym kanclerzem

2025-12-28 10:39
Kard. Grzegorz Ryś i ks. dr hab. Jan Dohnalik

Archidiecezja Krakowska/Krzysztof Stępkowski, Ordynariat Polowy

Kard. Grzegorz Ryś i ks. dr hab. Jan Dohnalik

Ksiądz kardynał Grzegorz Ryś podjął kolejne decyzje po objęciu Metropolii Krakowskiej. Chodzi o zmiany w kurii na jednym z najważniejszych stanowisk.

Więcej ...

Święty Egwin - przywracał wzrok i słuch, uzdrawiał chorych

Grażyna Kołek

Egwin urodził się w VII w. Kształcił się u benedyktynów w Worcester.

Więcej ...

Czy aborcja stała się priorytetem w polskiej ginekologii?

2025-12-30 17:26

Piotr Drzewiecki

Każdy szpital jest zobowiązany przez Narodowy Fundusz Zdrowia do wykonywania tzw. aborcji i nie jest brana pod uwagę możliwość instytucjonalnej klauzuli sumienia, która przecież istnieje.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Niedziela Kielecka

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Francuski biskup żegna Brigitte Bardot. Co znana aktorka...

Kościół

Francuski biskup żegna Brigitte Bardot. Co znana aktorka...

Bóg lubi przychodzić do tych, którzy nie są już...

Wiara

Bóg lubi przychodzić do tych, którzy nie są już...

Święty Egwin - przywracał wzrok i słuch, uzdrawiał...

Święci i błogosławieni

Święty Egwin - przywracał wzrok i słuch, uzdrawiał...

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Kościół

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Kard. Ryś przeprowadził zmiany w kurii krakowskiej. Ks....

Kościół

Kard. Ryś przeprowadził zmiany w kurii krakowskiej. Ks....

Kraków: wiadomo, kto będzie osobistym sekretarzem kard....

Kościół

Kraków: wiadomo, kto będzie osobistym sekretarzem kard....

Nowenna do Świętej Rodziny

Wiara

Nowenna do Świętej Rodziny

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2025 roku