![](http://www.niedziela.pl/gifs/n200349_047.jpg)
Ludzie mówią, że wszyscy młodzi, zdolni uciekną z tego kraju.
- Tak pachnie polski kościół - powiedział Mariusz, gdy weszliśmy do starego kościoła w Kętach. Drewniane ławki miały wytarte klęczniki, pyzaci święci i srodzy fundatorzy patrzyli na nas
z góry. Matka Boża Pocieszenia czczona tu od pięciu wieków dźwigała ciężką srebrną sukienkę. Pachniało kadzidłem, woskiem, pastą do podłóg i jeszcze tym czymś, co nieuchwytne słowem, magicznie metafizyczne,
ulotne i bardzo swojskie.
Zapachy przywołują wspomnienia - mówią mądrzy ludzie. Zapach pociąga za sobą wspomnienie jakiegoś zdarzenia, miejsca, człowieka. Dzieje się tak zupełnie bez naszej woli. Gdzieś tam, w zakamarkach
naszej podświadomości, istnieje nić łącząca to, co było, z tym, co jest. Nie my tę nić wiążemy, nie my ją kiedyś zerwiemy...
Czy można zapomnieć ojczyznę? Czy pracując w Hamburgu, Brukseli, Paryżu, Mediolanie, można zapomnieć o kawałku siebie? Czy można wyrwać ze świadomości rzecz tak banalną, jak słony zapach Bałtyku?
Ten rozpoznany po raz pierwszy, gdy mając naście lat, poczuliśmy na twarzy pieszczotliwy, chłodnawy i ostry dotyk wiatru. Albo zapach mamy, gdy łapała nas uciekających i ze śmiechem żądała całusa. Ojca,
któremu drętwiało ramię, ale nawet nie drgnął, by nas nie obudzić. Brata zgrzytającego zębami przez sen i siostry z jasnym warkoczem sięgającym sami wiecie dokąd?
Może gdzieś tam na świecie podają na śniadanie truskawki z szampanem, ale gdzie im tam do zapachu i smaku tych małych i koślawych, ale rwanych prosto z krzaka na tyłach zaniedbanego ogrodu. A zapach
chleba, od którego kręciło w nosie? A jajecznica na kiełbasie na niedzielne śniadanie. Gdzie taką dają?! Nigdzie! Nie wspominając już o śniegu, jesiennych dymach znad ognisk, Brackiej w deszczu i śledziu
w śmietanie, bo to - jak śpiewa Młynarski - „metafizyczne danie”. Można wyjechać na koniec świata, ale nie wyrwie się tego z serca. To nie sentymentalizm, to realia. Rozmawiałam
z emigrantami. Wyśmiewali moje pytania o tęsknotę za zapachem polskiej łąki. Żartowali, że u nich w ogródku pachnie tak samo, bo trawa to trawa... A nad biurkiem, na honorowym miejscu, obrazek ze stron
rodzinnych. Taki sobie. Droga, dom, drzewo. I długie Polaków rozmowy, i polski kościół, polska muzyka, polskie jedzenie, polskie wstydliwe skrywanie łez, bo to takie niemęskie...
Chcemy do tej Europy dostatniej i poukładanej jak najszybciej. Możliwie najkrótszą drogą, jeśli się da - bezboleśnie i bezproblemowo. Jednak jeśli zdarzy się nam - gdy kupimy już dom w
Prowansji, czego wszystkim zainteresowanym życzę - zatęsknić za zapachem ziemi tuż po majowym deszczu, to nie wstydźmy się tego. Tej miłości, co to podobno niemodna, niepoprawna i passé... Tak dla
równowagi, dla jasności. Bo dokądkolwiek rzuci nas los, pozostanie w nas niewidzialna pamięć utkana z nici zdarzeń. To nie zależy od nas i nie mamy na to wpływu. Nie my te nici wiążemy, nie my zrywamy...
Pomóż w rozwoju naszego portalu