Kościół pozostaje wierny Ewangelii i pomaga uchodźcom, którzy na różne sposoby trafiają do Polski.
Od ponad 25 lat najwięcej ludzi uciekających przed wojnami czy nędzą najpierw pojawia się w naszym regionie. To oczywiste, bo Lubelszczyzna jest wschodnią granicą Unii Europejskiej. Niewielu z nich pozostaje w Polsce, zdecydowana większość traktuje nasz kraj jak korytarz w drodze na Zachód.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Z Etiopii do Lublina
Samrawit jest młodą dziewczyną, chrześcijanką, która cudem uniknęła śmierci w swoim kraju. W Etiopii trwa od ponad roku wojna domowa. Wojska rządowe krwawo gaszą bunt w jednej z tamtejszych prowincji, Tigraju. W swojej ojczyźnie dziewczyna studiowała architekturę, widząc jednak, że jej życiu zagraża niebezpieczeństwo, porzuciła studia. Wraz z dwoma rówieśniczkami przedostała się najpierw do Ugandy, potem przez Turcję dotarła do Polski. Tutaj na początku przeszła kwarantannę w Białej Podlaskiej, następnie zgodnie z procedurami przewidzianymi dla osób starających się o pobyt w Polsce, zamieszkała w ośrodku dla cudzoziemców w Dębaku pod Warszawą. Samrawit świetnie posługuje się językiem angielskim i jest biegła w nowoczesnych środkach komunikacji. Ma stały kontakt ze swoimi rodzicami i siostrą. Bez problemu dogaduje się z anglojęzycznymi Polakami. Dla niej nasz język brzmi na razie bardzo dziwnie, podobnie jak dla nas jej ojczysty tigrinia.
Otwarte serca
Reklama
Do Lublina Samrawit przywiózł św. Mikołaj. Właśnie w dniu wspomnienia liturgicznego tego biskupa, młoda Etiopka zamieszkała w klasztorze Sióstr Białych. Wspomniane zgromadzenie, posługujące głównie w Afryce, znalazło wolny pokój dla uciekinierki. Siostry przyjmą także koleżanki Samrawit, które kończą pobyt w Dębaku. Dach nad głową, ciepłe łóżko, jakiś intymny kąt, o tym marzyła przez sześć ostatnich miesięcy, tułając się po kilku krajach i przekraczając wiele granic. Nie marzyła o czułym towarzystwie, jakie przytrafiło się jej na powitanie w Lublinie. Takie właśnie przygotowała jej siostra Annafrida Biro, Tanzanka, od kilku lat przełożona lubelskiego klasztoru.
Polski łańcuch ludzi dobrej woli, śpieszących z pomocą Samrawit, tworzą ludzie Kościoła. Największą pracę wykonał Tomasz Sieniow, absolwent prawa na KUL i założyciel Instytutu na Rzecz Państwa Prawa, od lat specjalizującego się we wspieraniu azylantów. Do młodych pań z Etiopii dołączą wkrótce dwie rodziny, jedna uciekająca przed komunistycznym reżimem na Kubie i druga, afgańska, pracująca do niedawna dla polskiej misji wojskowej w tym kraju. Te osoby, a zapewne i inne, znajdą miejsca dla siebie w klasztorach innych zakonów: sióstr Nazaretanek i Franciszkanek Misjonarek Maryi oraz Ojców Białych, a także w kilku domach użyczonych przez gościnnych lublinian.
Za wodę, energię i gaz trzeba płacić, dlatego w pomoc uchodźcom chętnie włączyli się biskupi, m.in. kard. Kazimierz Nycz i bp Adam Bab. To zapewni dalekim przybyszom bezpłatny pobyt w grodzie nad Bystrzycą.
Jest miejsce dla Jezusa
„Nie było miejsca dla Ciebie, w Betlejem, w żadnej gospodzie” - śpiewamy w starej kolędzie. We współczesnej pastorałce nucimy: „Uciekali, uciekali, uciekali … Może trzeba szlakiem iść wygnania, tak jak przodkowie nasi kiedyś szli…”. W Ewangelii Pan Jezus jasno zapowiedział: „Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie”. Wokół Niego spotkamy także przybyszów, z Samarii czy Rzymu. Nie odpychał nikogo.
Samrawit z radością zasiądzie do wigilijnego stołu z Kościołem wiernym słowom Pana Jezusa, w osobach sióstr Białych, księży biskupów i wielu świeckich, życzliwie wspierających młodą wyznawczynię Chrystusa z dalekiej Etiopii. Bóg się rodzi!