Holenderskie władze wycofują się z liberalnego eksperymentu legalizacji marihuany. Rządowy raport nie pozostawia złudzeń: pomysł był idiotyczny, liczba narkomanów, zwłaszcza młodocianych, dramatycznie wzrosła. Przestały im wystarczać wyłącznie tzw. miękkie narkotyki, a państwo nadmiernie obciąża leczenie rosnącej rzeszy narkomanów. U nas - według sondażowych badań - wzrasta liczba osób popierających projekt ustawy o niekaralności posiadania dawki narkotyku na własny użytek. Kto i na czyje zamówienie wykonuje tego typu badania?
Pytanie o tyle zasadne, ponieważ znamy dzisiaj kulisy podobnych fałszywych sondaży, m.in. po II wojnie światowej w Stanach Zjednoczonych opublikowano tzw. raport Kinseya na temat życia erotycznego Amerykanów. Grupa dobranych ankieterów przeprowadziła serię wywiadów, z których wynikało, że ludzie są za dopuszczalnością wszelkich zachowań oraz upodobań erotycznych, że powszechne są małżeńskie zdrady, masturbacja, molestowanie nieletnich, pedofilia oraz inne dewiacje. Na podstawie tego raportu w Stanach rozpoczęła się tzw. rewolucja seksualna. Do szkół wprowadzono m.in. edukację seksualną, którą dzisiaj ocenia się jako zaplanowaną deprawację amerykańskiej młodzieży.
Kilka lat po raporcie Kinseya podobnie oszukańcze badania donosiły o ogromnym podziemiu aborcyjnym, co pozwoliło zmienić konstytucję USA i wprowadzić zabijanie dzieci nienarodzonych - mówił o tym przed kilkoma laty w Polsce dr Bernard Natanson, nawrócony aborcjonista. Sadzę, że w tym kontekście należy ocenić wyniki badań polskiej młodzieży, przeprowadzone w okresie od kwietnia do maja 2004 r. przez prof. Zbigniewa Izdebskiego wśród 5 tys. uczniów w całej Polsce na zlecenie Stowarzyszenia do Walki z Dziecięcą Prostytucją i Pornografią „Pro-Ecpat”. Badania odbywały się pod tytułem: Młodzież o sobie. Opinie, postawy i zachowania młodzieży wobec ważnych spraw życiowych.
Należy wspomnieć, że metoda przeprowadzenia badań, zwłaszcza pytania zawarte w ankiecie wypełnianej przez uczniów były oprotestowane przez rodziców, nauczycieli i wielu wybitnych pedagogów. Podkreślano, że pytania brutalnie ingerują w psychikę młodych osób, zmuszają młodzież do odniesienia się do wielu patologii seksualnych, co zostało określone jako „molestowanie ich niewinności”. Pytania nasuwały wniosek, że badania nie dotyczą zdrowej polskiej młodzieży, ale jakiejś grupy zboczeńców i przestępców seksualnych. Zdrowo myślące grono polskich pedagogów, psychologów, socjologów i rodziców ostrzegało, że wyniki mogą okazać się absurdalne, a przynajmniej nie będą w żaden sposób miarodajne. Jednym słowem, od początku istniało podejrzenie, iż odpowiedzi mają posłużyć potwierdzeniu tezy, że polska młodzież potrzebuje wprowadzenia z powrotem do szkół przedmiotu edukacji seksualnej. W wyniku protestów udało się wyprosić prof. Izdebskiego z kilku szkół i nie doszło tam do przeprowadzenia badań. Jednak znanemu seksuologowi udało się rozprowadzić ankiety w innych szkołach.
I oto właśnie chodziło. Wyniki sondażu mówią, że aż 34 proc. polskiej młodzieży jest dotknięta przemocą seksualną, 2,5 proc. nastolatków korzystało z płatnych usług seksualnych, a 1,4 proc. świadczyło takie usługi. Aż 96 proc. nastolatków próbowało już alkoholu, a w ciągu ostatniego roku 55 proc. piło go przynajmniej raz w miesiącu. Co czwarty badany wdał się w bójkę, a 23 proc. badanym „urwał się film”, czyli nie pamiętają, co robili pod wpływem alkoholu. Co drugi nastolatek przynajmniej raz w życiu palił papierosy. Co trzeci 17-, 18-latek palił już marihuanę lub haszysz, a 13 proc. młodzieży próbowało takich narkotyków, jak: kokaina, amfetamina, heroina, ecstasy. Do uczestniczenia w kradzieży, np. samochodu, motoru, rzeczy o wartości powyżej 500 zł, lub kradzieży z włamaniem przyznaje się 6 proc. badanych.
Jak się to ma do odpowiedzi, że trzech na czterech badanych (79 proc.) zdecydowanie chciałoby być w jednym trwałym związku z osobą, która jest „tym jedynym” lub „tą jedyną”. Ponadto 90 proc. badanych 17-, 18-latków twierdzi, że w okresie dojrzewania rodzice otoczyli ich należytą troską.
Badania prof. Izdebskiego nasuwają wniosek o zamiarach wprowadzenia do szkół nachalnej seksedukacji, nagabywania i molestowania uczniów. Bp Stanisław Stefanek powiedział dla KAI, że „są to badania robione nie tyle po to, by wiedzieć, co sądzi młodzież o sobie, ile po to, by prof. Izdebski mógł wdrożyć następne elementy z góry przewidzianego planu sprowokowania młodzieży do wczesnego współżycia”. Zdaniem bp. Stefanka, nie są to ani naukowe badania, ani nawet badania ogólnospołeczne, jak te przeprowadzane przy kampaniach wyborczych. „Mam poważne wątpliwości co do uczciwości samych metod naukowych, opieram się na opiniach ludzi, którzy recenzowali projekty prof. Izdebskiego. Jest to indoktrynacja albo propaganda, nie nauka (…). Powinniśmy pytać, nie jakie w tej chwili są potrzeby młodzieży, ale kto je spowodował” - podkreślił bp Stefanek.
Nie omawiałbym tych kontrowersyjnych badań prof. Izdebskiego, naciąganych do z góry założonych wniosków, gdyby nie fakt, że demoralizacji młodzieży winni są dorośli. Na warszawskim Dworcu Centralnym na kioskowej „wystawie” wiszą rzędem okładki filmów i czasopism porno. Podobne „wystawy” są nie do pomyślenia w większości państw Europy Zachodniej. To samo dotyczy zakupu alkoholu przez nieletnich. Doświadczenia innych krajów pokazują, że konsekwentne egzekwowanie prawa przynosi sukces w każdej dziedzinie. U nas prawo od bez mała 15 lat idzie w lewo. Ktoś tę lewicę świadomie wybiera. Czas ocalić młodzież!