Wiesław Adamik i Monika Kaniowska: - Gra Pan postać duchownego w adaptacji powieści Kornela Makuszyńskiego „Szatan z VII klasy"…
Lech Ordon: - Nie po raz pierwszy zagram rolę osoby duchownej, wielokrotnie grywałem takie postacie na scenie teatralnej, w filmie i serialach telewizyjnych. Ks. Kazuro to postać sympatyczna. Cieszę się bardzo, że reżyser właśnie we mnie zobaczył odtwórcę tej roli. W tej powieści Kornela Makuszyńskiego występują dwie postacie duchownych: ks. Koszyczek, którego pamiętnik sprzed 120 lat znajdują młodzi bohaterowie, oraz ks. Kazuro. Ze względów dramaturgicznych reżyser rozbudował moją postać, pozostawiając dobroduszny charakter. Muszę powiedzieć, że nie przeszkadza mi to, że zostałem „zaszufladkowany” przez filmowców do takich właśnie pozytywnych ról: sympatycznych duszpasterzy. Tym razem w filmie dla dzieci.
- Gdzie realizowane są sceny filmowej plebanii ks. Kazuro?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Sceny na zewnątrz budynku plebanii powstają w otoczeniu zabudowań na terenie skansenu we wsi Sucha Nowa, niedaleko znanego dworku prof. Marka Kwiatkowskiego, chętnie odwiedzanego przez ekipy filmowe. Natomiast wnętrza plebanii „zagrają” pomieszczenia zabytkowego dworku Wojciecha Siemiona w Petrykozach. Z tego, co mi wiadomo, kościół znaleziono w Pułtusku. W scenie, którą Państwo widzieli, witam guwernantkę Honoratę (Paulina Tworzyańska) wracającą powozem z rodzeństwem głównego bohatera Adasia Cisowskiego (Bartosz Fajge).
- Jakie znaczenie ma dla Pana udział w ekranizacji powieści Kornela Makuszyńskiego?
- To niewątpliwie autor utworów dla młodzieży, które do dziś nie straciły na artystycznej świeżości, są żywe i pełne ciekawych postaci zarówno młodych, jak i starszych bohaterów. Ekranizacje jego utworów zawsze były przyjmowane z zainteresowaniem przez widzów, już od kilku pokoleń.
Reklama
- Jakie jeszcze postacie duchownych miał Pan okazję stworzyć jako aktor?
- Jako aktor pracuję już od 56 lat. W sztuce Nie igra się z miłością grałem na scenie zakonnika, postacie księży w Weselu Stanisława Wyspiańskiego i Wesołych kumoszkach z Windsoru Wiliama Szekspira. Natomiast w filmie grałem księdza np. w komedii Ewa chce spać Tadeusza Chmielewskiego i Ciemności Janusza Majewskiego. Może pamiętają mnie również Państwo z roli organisty w serialu Chłopi, według powieści Władysława Reymonta, która uzupełnia moje spektrum ról postaci z kręgu Kościoła. Serial Chłopi w reżyserii Jana Rybkowskiego wspominam szczególnie ciepło. Rolę księdza proboszcza grał w nim Franciszek Pieczka. Jan Rybkowski zanim zaczął pracować jako reżyser, był malarzem i scenografem, toteż jego seriale (także Kariera Nikodema Dyzmy) pełne były ujęć bliskich polskiemu malarstwu pejzażowemu.
- Jak Pan wspomina swoje rodzinne strony?
- Nie miały nic wspólnego ze wsią, bowiem urodziłem się i wychowałem w Poznaniu, a od 1948 r. mieszkam i występuję na scenie w Warszawie. Mam jednak na wsi na Mazurach mały domek i możliwość przyglądania się latem takim okolicom. W Poznaniu w czasie okupacji pracowałem jako robotnik w niemieckiej fabryce samolotów, ale już wtedy marzyłem, aby zostać aktorem. Wciąż pielęgnuję moje związki z rodzinnymi terenami w Klubie Wielkopolan w Warszawie. Spotykamy się i dzielimy opłatkiem w Boże Narodzenie, często u Ojców Dominikanów przy ul. Freta w Warszawie.
- Zapewne takie spotkania i kontakty z duchownymi pomagają Panu w kreowaniu postaci księży?
- Tak. Znam przecież dobrze nie tylko duszpasterzy środowisk artystycznych, ale zwłaszcza duchowego przewodnika Klubu Wielkopolan o. Tomasza Alexiewicza - dominikanina.
- Jest Pan doświadczonym aktorem starszego pokolenia. Jak Pan ocenia obecną sytuację młodych aktorów?
- Z niepokojem zauważam, jak niewielu z obecnych absolwentów szkół teatralnych znajduje obecnie zatrudnienie w polskich teatrach. Przyczyną jest brak etatów i możliwości angażu do teatrów nawet najzdolniejszych absolwentów, polecanych przez ich profesorów. W dodatku wielu młodych aktorów widzi swoje miejsce wyłącznie w filmie i serialach telewizyjnych. W latach mojej artystycznej młodości liczył się przede wszystkim teatr, możliwość występów w artystycznym zespole pod kierunkiem wybitnych indywidualności, takich jak dyrektorzy Erwin Axer czy Kazimierz Dejmek. Oczywiście, nawet rola Hamleta na scenie nie daje popularności, jaką zapewnia udział w serialu, rozumiem to dobrze. Przy takim braku pracy dla aktorów ważne jest, aby powstawały nie tylko telenowele, ale również seriale na artystycznym poziomie, oparte na uznanej literaturze, a taką jest twórczość Kornela Makuszyńskiego, której ekranizacji poświęcił się Kazimierz Tarnas.
- Dziękujemy za rozmowę.