Przez całe dziesięciolecia trwania PRL-u komunistyczna indoktrynacja dążyła do wpojenia Polakom przekonania, że upadek II Rzeczypospolitej był z jednej strony wynikiem błędnej polityki ówczesnych władz, a z drugiej - niemieckiej agresji. Pomijano całkowitym milczeniem rolę jeszcze jednego aktora tego dramatu - sowieckiej Rosji. A przecież wkroczenie oddziałów Armii Czerwonej do Polski 17 września było logiczną konsekwencją zawartego 23 sierpnia 1939 r. paktu Ribbentrop-Mołotow. Dołączony do niego tajny protokół postanawiał: „W razie terytorialnego przekształcenia obszarów należących do państwa polskiego, sfery interesów Niemiec i ZSRR będą rozgraniczone w przybliżeniu linią rzek Narwi, Wisły i Sanu”. Już to jedno zdanie wskazuje wyraźnie, że los suwerennego państwa polskiego, w zamiarach układających się stron, został przesądzony. Nie dziwi więc, że dowództwo niemieckie nalegało na Stalina, aby przyłączył się do wspólnych działań natychmiast po ataku. Stalin jednak zwlekał. Wolał nie włączać się do rozgrywki, której los nie był jeszcze ostatecznie przesądzony. Hiena potrafi czekać, aż jej potencjalna ofiara będzie na tyle słaba, że atak na nią maksymalnie pomniejszy ryzyko niepowodzenia. 9 września Niemcy zapowiedzieli, że Warszawa zostanie zdobyta w ciągu tygodnia. 16 września wydali komunikat o zdobyciu Warszawy. W ocenie Stalina, nadszedł więc właściwy moment: dzień później Armia Czerwona wkroczyła na teren Polski. 17 września o godz. 2.00 w nocy ambasador RP w Moskwie Wacław Grzybowski otrzymał pismo, w którym rząd radziecki tłumaczył swoje przekroczenie granicy Polski pomocą dla ludności białoruskiej i ukraińskiej, wobec „bankructwa państwa polskiego”. Cele polityczne pochodu Armii Czerwonej na wschód zostały określone jako „wyzwolenie” spod „okupacji faszystowskiej Polski” ziem nazwanych Zachodnią Białorusią i Zachodnią Ukrainą.
Stalin, polegając na informacjach swojego sojusznika, przeliczył się nieco w swoich rachubach - uderzył zbyt wcześnie.
Walczyły jeszcze regularne oddziały Wojska Polskiego; Warszawa skapitulowała 27 września. Ostatnią zaś bitwą kampanii wrześniowej była bitwa pod Kockiem w dniach 1-5 października. Wtedy to Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie” pod dowództwem gen. Franciszka Kleeberga poniosła klęskę na skutek włączenia się do walk lotnictwa i wojsk pancernych ZSRR oraz braku amunicji. Londyński Time określił napaść Armii Czerwonej jako „pchnięcie Polski nożem w plecy”. Wkroczenie wojsk radzieckich do Polski nigdy nie doczekało się pełnego wyjaśnienia. Churchill skomentował to wydarzenie słowami: „Rosja jest zagadką owianą tajemnicą, ukrytą wewnątrz enigmy”.
Niemiecko-sowieckie porozumienie podpisane 28 września ustalało podział zdobytych terenów. Linia demarkacyjna przebiegała wzdłuż Bugu i Sanu. Nadszedł czas zaprowadzania nowych porządków. Tereny zajęte przez Niemców zostały podzielone na dwie części. Ziemie północne i zachodnie wcielono bezpośrednio do Rzeszy. Centrum i południe weszły w skład Generalnej Guberni. Tereny okupowane uznano za „obszar pracy”; ludności nie przysługiwała żadna ochrona prawna. Za wszelkiego rodzaju wykroczenia istniał tylko jeden rodzaj kary - śmierć lub obóz koncentracyjny. Generalny gubernator Hans Frank urzędujący na Wawelu zamienił zarządzany przez siebie kraj w „Gestapolskę”.
Wschodnia część Polski natomiast przeszła pod kontrolę sowieckiej NKWD, której działalność była pod wieloma względami bardziej destruktywna niż działania gestapo. Sowieci mieli za sobą o wiele dłuższe doświadczenie w dziedzinie terroru politycznego. Rozpoczęły się masowe aresztowania i deportacje. Polacy znaleźli się w pierwszej grupie represjonowanych. W lutym, kwietniu i czerwcu 1940 r., a potem w czerwcu 1941 r. na Wschód wyruszały długie pociągi. Pasażerów upychano na stojąco w zapieczętowanych wagonach, w których musieli przebyć odległość wielu tysięcy kilometrów. W tych warunkach ludzie niejednokrotnie tracili zmysły, umierali z głodu, a w skrajnych przypadkach dopuszczali się dzieciobójstwa i kanibalizmu. Do 1941 r., kiedy to ogłoszono amnestię, z półtoramilionowej rzeszy deportowanych Polaków nie żyła już prawie połowa. W tej liczbie była również stutysięczna grupa polskich Żydów, wśród których znalazł się także wielki rabin Warszawy - Mojżesz Schorr. W ten obraz masowego cierpienia wpisuje się jeszcze jedno tragiczne wydarzenie - śmierć czy zaginięcie 15 tys. oficerów Wojska Polskiego. Internowani we wrześniu 1939 r., zostali wywiezieni do trzech obozów w zachodniej Rosji. Większość z nich była oficerami rezerwy - zmobilizowani podczas ofensywy niemieckiej ludzie z uniwersyteckim wykształceniem: nauczyciele, urzędnicy, handlowcy, lekarze. Dla sowieckich władz stanowili kwintesencję grupy określanej mianem wroga klasowego. W kwietniu 1943 r. Niemcy odkopali w Lesie Katyńskim 4321 ciał. Każde z nich miało kulę w tyle czaszki. Zbrodnia ta stała się symbolem nieludzkich czynów popełnionych przez Związek Radziecki na narodzie polskim.
Łatwo wchodzili do naszej ojczyzny nieproszeni goście. I jakże często ich nadejście zwiastowało mroczne dni zniewolenia i represji, a my musieliśmy „krzepić” się wiedzą, że jesteśmy sami. Wielcy tego świata, pochylając się nad mapami, nie chcieli zauważać dziwnego Kraju nad Wisłą, bo nie pasował do układanki - niczym zbędny kawałek w pudełku z puzzlami.
Dzieje naszej ojczyzny winny być dla nas zobowiązaniem i równocześnie wyzwaniem do tego, abyśmy nie przestali się uczyć najtrudniejszego kunsztu - odpuszczania win.
Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię
najeźdźco
a droga którą Jaś Małgosia dreptali do szkoły
nie rozstąpi się w przepaść
Rzeki nazbyt leniwe nieskore do potopów
rycerze śpiący w górach będą spali dalej
więc łatwo wejdziesz nieproszony gościu
Ale synowie ziemi nocą się zgromadzą
śmieszni karbonariusze spiskowcy wolności
będą czyścili swoje muzealne bronie
przysięgali na ptaka i na dwa kolory
A potem tak jak zawsze - łuny i wybuchy
malowani chłopcy bezsenni dowódcy
plecaki pełne klęski rude pola chwały
krzepiąca wiedza że jesteśmy - sami
Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię
najeźdźco
i da ci sążeń ziemi pod wierzbą - i spokój
by ci co po nas przyjdą uczyli się znowu
najtrudniejszego kunsztu - odpuszczania win
Zbigniew Herbert
17 IX (ze zbioru Raport z oblężonego miasta i inne wiersze)
Pomóż w rozwoju naszego portalu