Lilianna Sicińska: - W powszechnej opinii panuje przekonanie, że polityka jest zajęciem nie do końca czystym. Jak czuje się Pan w polityce jako katolik, bo przecież nasza religia narzuca zasady czystości intencji, zasady postępowania...?
Paweł Wróblewski: - Trzeba z pokorą przyznać, że system demokratyczny w Polsce jest jeszcze bardzo niedoskonały, i zdarzało się, że wybierani przez nas politycy okazywali się bohaterami afer i dostarczycielami sensacji. Ale to tylko część prawdy, choć szczególnie chętnie eksponowanej przez media. W rzeczywistości polityka to dużo szersze pojęcie. W moim przekonaniu, jest to sztuka wywierania wpływu na innych w celu realizacji interesu grupy, w imieniu której się występuje. Prawdziwa polityka to służba społeczeństwu, a nie wysługiwanie się nim z egoistycznych pobudek. Jej jakość zależy jednak od nas samych i od naszego zaangażowania w życie publiczne.
- Czy solidna formacja duchowa może pomóc w realizowaniu zadań stojących przed politykiem?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Oczywiście! Ułatwia uprawianie polityki, tej pojmowanej w kategoriach służby publicznej. W działalności publicznej można mówić o dwóch postawach: polityka nastawionego na efekt doraźny, myślącego jedynie o następnej kadencji, i męża stanu, który myśli o następnych pokoleniach. Dojrzała formacja duchowa pozwala kierować się zdefiniowanymi zasadami, które zapewniają długofalowy efekt działania.
W polityce nierzadko trzeba działać pod presją czasu czy konkretnej sytuacji. Szybkość podejmowania decyzji nie zawsze idzie w parze z jakością. W takich momentach dobra formacja duchowa eliminuje całą sferę działań nieetycznych, zawężając tym samym pole działania, i zmniejsza niebezpieczeństwo podjęcia decyzji złej. Doraźny efekt takiego postępowania nie jest być może zbyt spektakularny, ale na pewno daje dobry skutek w dłuższej perspektywie. Formacja duchowa pozwala też łatwiej przetrwać sytuacje kryzysowe. Jeżeli postępujemy zgodnie z pewnymi określonymi zasadami, głoszonymi np. przez Kościół, to nawet wydarzenia, które dziś wydają nam się klęską, ostatecznie wzmacniają nas, często przekształcając się w sukces objawiający się choćby w umiejętności unikania wcześniej popełnionych błędów.
- Niestety, wśród ludzi z ugruntowaną formacją katolicką niewielu udziela się w życiu publicznym. Dlaczego tak się dzieje?
- Często dość powierzchownie traktujemy naukę Kościoła. Deklarując formację katolicką, zapominamy o podstawowych przypowieściach - jak choćby tej o talentach. Człowiek powinien realizować się wszędzie tam, gdzie umożliwia mu to jego konstrukcja psychiczna i intelektualna. Jeżeli ktoś ma zdolności kierownicze, dobrze funkcjonuje w swoim środowisku pracy, pozytywnie wpływa na lokalną społeczność, a nie próbuje nawet wspinać się po drabinie kariery, to po prostu zakopuje talenty. Jeżeli więc mamy predyspozycje do podejmowania działań, a nie podejmujemy ich, musimy mieć świadomość, że nie działamy zgodnie z zasadami, które wyznajemy. Talentów nie można zakopywać! Każdy, kto odkrywa w sobie zdolności kierownicze, przywódcze - jest o krok od uprawiania polityki. Oczywiście, nie namawiam do wstępowania od razu w szeregi tej czy innej formacji politycznej, bo to jest już dalsza kwestia: wyboru sposobu działania. Można zacząć od realizowania się w działalności na gruncie społecznym, a nie czysto partyjnym. Trzeba po prostu aktywnie włączać się we wszelkie inicjatywy społeczne, co jest praktycznie tożsame z uczestnictwem w życiu politycznym.
Reklama
- Lliderzy PiS-u, premier Kazimierz Marcinkiewicz deklarują, że są ludźmi wierzącymi. Czy to dobrze dla przyszłości Polski?
- To dobry znak - nie należy wstydzić się swojej wiary. Jednak najlepszym sposobem apostołowania jest działanie zgodne z nauką Kościoła. Jestem przekonany, że ludzie, którzy kierują się Dekalogiem i katolicką nauką społeczną, stanowią większą szansę dla Polski niż ludzie bez zasad, działający koniunkturalnie.
- Jaka więc powinna być rola religii w postawach i działaniach polityków oraz osób angażujących się w życie społeczne?
- Taka jak w całym naszym życiu. Kościół powinien odgrywać rolę nauczyciela, który stoi z boku, wskazuje i radzi. Musimy zawsze brać poprawkę na ułomność ludzką - popełnianie błędów. Eksponowanie katolickości w kontekście naszych wad może więcej szkodzić, niż pomagać, nie znaczy to jednak, że należy kryć się ze swoimi przekonaniami będącymi w zgodzie z nauką Kościoła. Wręcz przeciwnie!
Osobiście cieszę się, że dotrwaliśmy do czasów, w których powoli przestaje obowiązywać swoista „poprawność polityczna”. Wreszcie w naszym kraju będzie można otwarcie mówić, co się myśli i czuje, nie narażając się na publiczne ośmieszanie w stylu zaprezentowanym choćby podczas ostatniej kampanii parlamentarnej („moherowa koalicja” itp.).
- Dał się Pan poznać - szczególnie Dolnoślązakom - jako doskonały negocjator w wielu trudnych przedsięwzięciach. Czy zawdzięcza Pan to swojemu charakterowi, czy też jest to wynik gruntownej formacji duchowej?
- Człowiek rozwija się i kształtuje przez całe życie i wiele czynników wpływa na jego postawę. Zrąb charakteru wynosi się z domu - nikt i nic nie jest w stanie zastąpić rodziny. Szlifu dokonuje życie. Niewątpliwie szybkości i determinacji w podejmowaniu decyzji oraz radzenia sobie ze stresem nauczyła mnie chirurgia - zawód, który wykonywałem przez 15 lat. Sytuacje, w których nie jest zagrożone życie ludzkie, praktycznie nie są w stanie wyprowadzić mnie z równowagi i zakłócić mojego wewnętrznego spokoju. Religia i medycyna nauczyły mnie miłości do człowieka. Wykształciły umiejętność poszukiwania w każdym tego, co dobre, i bagatelizowania tego, co słabe i niedoskonałe. Każdy chce być dobrze postrzegany, więc może dlatego przy takim podejściu do człowieczej natury łatwo nawiązuję kontakty z ludźmi i potrafię szybko znaleźć wspólne płaszczyzny działania, a sytuacji, w których wyczuwam konflikt, umiejętnie unikam. Przy sprawowaniu jakiejkolwiek władzy kluczową cechą jest pokora. Rozwój tej cechy zawdzięczam przede wszystkim formacji religijnej - a szczególnie Opus Dei. Zresztą wszystkie problemy i dylematy, z którymi spotykamy się na co dzień i które wydają się nam wyjątkowe, w rzeczywistości zawarte są w nauce Chrystusa. Biblia - oraz jej opracowania i interpretacje, jak choćby Rozmowy z Bogiem Francisco F. Carvajala - to najlepszy poradnik na każdą sytuację.
Paweł Wróblewski - ur. w 1964 r. w Zielonej Górze, specjalista chirurg, doktor nauk medycznych. Absolwent wrocławskiej Akademii Medycznej (1989 r.) oraz Międzyuczelnianego Studium Podyplomowego Akademii Medycznej i Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu w zakresie zarządzania w ochronie zdrowia (1999 r.) oraz Akademii Ekonomicznej w zakresie ubezpieczeń zdrowotnych (2003 r.).
Od 1989 r. pracował w przychodni i w Okręgowym Szpitalu Kolejowym, w latach 1998-2001 był dyrektorem tej placówki. Od 2001 r. do 2004 r. piastował stanowisko kierownika w Zespole Opieki Ambulatoryjnej OSK. Od 1999 r. jest biegłym sądowym z zakresu chirurgii ogólnej i naczyniowej przy Sądzie Okręgowym we Wrocławiu.
Aktywny działacz samorządu lekarskiego, sędzia Sądu Lekarskiego, od 2001 r. skarbnik Dolnośląskiej Rady Lekarskiej i członek Naczelnej Rady Lekarskiej w Warszawie.
Od początku działalności politycznej związany z dolnośląskim środowiskiem konserwatywnym. W latach 1999-2001 członek Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, następnie prezes Koła Wrocławskiego i członek Zarządu Wojewódzkiego Przymierza Prawicy. W latach 2002-2004 prezes Dolnośląskiego Zarządu Regionalnego Prawa i Sprawiedliwości. Od 2002 r. radny Sejmiku Województwa Dolnośląskiego.
Od 25 sierpnia 2004 r. marszałek województwa dolnośląskiego.