Odpowiem krótko. Nigdy się nie poddaję. Przenigdy. Zawsze walczę o prawdę do końca. Tego typu postawa jest już niejako wpisana w słowiańskie imię, które noszę. Składa się ono z dwóch części. „Woj” oznacza wojownika, wojowanie. Końcowy zaś element - „ciech” jest częścią takich słów, jak pociecha, uciecha. A zatem moje imię wskazuje na tego, kogo cieszy i raduje walka.
Chcę mocno podkreślić, że całe moje życie walczyłem o prawdę i krzewienie niezafałszowanej wiary i obyczajów chrześcijańskich. Tej postawie pozostałem wierny aż do męczeńskiej śmierci w Prusach, gdzie chciałem głosić Ewangelię poganom. Druga połowa X wieku, w której żyłem, nie była łatwym czasem dla Europy. Nie chciałbym wchodzić w historyczne szczegóły, lecz w tym okresie kształtowało się oblicze wielu nowych państw, szczególnie słowiańskich. Ich władcy przyjmowali chętnie chrzest, lecz, niestety, zarówno oni, jak i ich poddani nie rezygnowali z pogańskiego stylu życia oraz swoich wierzeń.
Urodziłem się w Czechach w zamożnej i wpływowej rodzinie. Otrzymałem staranne i rozległe wykształcenie. Praktycznie od dzieciństwa byłem niejako przeznaczony do służby w Kościele. Przyjaźniłem się z najwybitniejszymi ludźmi mojej epoki (m.in. z cesarzem Ottonem III). Jako biskup Pragi, potem również jako mnich benedyktyński, wypełniałem swoje obowiązki bardzo gorliwie, wielką troską otaczając ubogich. Często musiałem w wielu sprawach interweniować i upominać możnowładców. Byłem za to szykanowany i wypędzany z kraju. Można powiedzieć, że dzięki temu „zwiedziłem” nasz kontynent od Sekwany po Wisłę (przebywałem też nad Tybrem).
Jestem dosyć dobrze znany w Czechach - z racji pochodzenia. Na Węgrzech też się do mnie przyznają. Bez wątpienia jednak największą popularnością cieszę się w Polsce, której patronuję. Tutaj też (Gniezno) spoczywają moje relikwie. Jestem głęboko przekonany, że moja męczeńska śmierć bardzo przyczyniła się do ukształtowania się polskiej państwowości i chrześcijańskiego oblicza naszych ziem.
Sztuka zawsze przedstawia mnie w stroju biskupim z księgą w ręku. Niekiedy trzymam włócznię, wiosło lub topór. Hm... Niektórzy przypisują mi nawet autorstwo słów pierwszego hymnu Polski - Bogurodzicy. Nie potwierdzam i nie zaprzeczam... Zostawiam tę kwestię historykom.
Wiesz... sądzę, że pomimo tego, iż żyłem ponad tysiąc lat temu, to jednak nadal mogę być wzorem do naśladowania. Europa i Polska potrzebują takich ludzi, szczególnie piastujących władzę (kościelną lub świecką). Potrzebują ludzi energicznych i pracowitych, którzy angażują się całkowicie w to, co robią. Potrzebują ludzi zdecydowanych i jednocześnie krytycznie oceniających rzeczywistość. Ja dokładnie taki jestem! Jestem człowiekiem na te czasy! Jestem świętym na te czasy! Jestem wzorem pasterza, który w walce o prawdę gotów jest poświęcić nawet swoje życie. Zapraszam do naśladowania!
Z wyrazami szacunku - św. Wojciech
Pomóż w rozwoju naszego portalu