30 lat minęło od chwili, gdy kolejny raz zostawialiśmy Krzyż na Giewoncie z przekonaniem, że za rok wrócimy. To był, niestety, ostatni raz. Potem pamiętam pudła, które nosiliśmy do samochodu, aby pomóc Księdzu w przeprowadzce do Sosnowca. Myślę po latach, że to był pierwszy w życiu prawdziwy ból w sercach nastolatków, z którym musieliśmy się pogodzić.
Któż inny mógłby nam wówczas podarować góry, przyjaźń na trudnych szlakach, Msze św. wśród jagód i poziomek, chleb ze smalcem w drodze do Morskiego Oka, maślankę pod Giewontem, góralską rodzinę Sobczaków z jej nieograniczoną wprost wyrozumiałością. Któż inny miałby taką cierpliwość do nas, do naszych pytań, zastrzeżeń i obaw. Zawsze z życzliwością i zrozumieniem patrzyłeś na nasze pierwsze uniesienia, których nie umieliśmy ukryć, jeżdżąc na koniach w blasku ogniska.
A czy pamiętasz, nasz Drogi Księże Nauczycielu, „Sacrosong” i zaśpiewaną przez nas pieśń „Maryja - piękne imię, to imię naszej Matki”, po której brawa nie milkły?
Musiało upłynąć 30 lat, abyśmy zrozumieli, że to nasze dojrzewanie pozostawało pod Twoją mądrą ukierunkowaną kontrolą. Kształtowałeś nas, a my o tym nie wiedzieliśmy. Myślę, że dlatego nam wszystkim po prostu się udało.
Księże Przyjacielu, Nauczycielu Pokoleń! Gdy po latach wróciłeś - nas już nie było w parafii św. Barbary. Rozrzuceni po całym świecie, pamiętamy jednak o wszystkim, czego nas uczyłeś.
Przez 30 lat jeżdżę do Zakopanego i za każdym razem mam wrażenie, że jadę na oazę spotkać największą radość mojego życia.
Z całego serca dziękujemy za 50 lat Twojego Kapłaństwa, zawsze pamiętając, że „w przebaczeniu i miłości przyszłość świata jest”.
Częstochowa, 11 stycznia 2007 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu