W homilii warszawski biskup pomocniczy nawiązał do wieczernika i momentu ustanowienia w nim Eucharystii. Podkreślił, że to był czas, kiedy misja Chrystusa dobiegła końca, praca została ukończona, nastąpił koniec kazań i kres cudów, zostały zakończone pouczenia i definitywnie spełniły się wszelkie proroctwa.
- Pozostał wtedy tylko czas oczekiwania na to, co miało być istotą tej misji Jezusa Chrystusa – ostatnie godziny, które zmierzały ku męce i krzyżowi, do którego szedł w sposób absolutnie świadomy i dobrowolny wiedząc, że na tym krzyżu dokona rzeczywiście największego swojego cudu – odkupienia każdego z nas – powiedział bp Markowski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Hierarcha zaznaczył, że ostatnie godziny, które spędzał wśród nas Jezus chciał spędzić w atmosferze przyjaźni, pewnej poufałości i nawet intymności. Chciał ten czas spędzić z tym, którzy byli Mu wtedy absolutnie najbliżsi - z Apostołami.
Reklama
- W wieczerniku, który staje się pierwszą świątynią, ma miejsce to najbardziej intymne i poufne spotkanie Jezusa ze swoimi uczniami, z którymi się żegna, przekazuje swój testament, przypomina im, co jest naprawdę fundamentem głoszonej Ewangelii, czyli pierwsze, najważniejsze przykazanie. Ale jednocześnie w wieczerniku oczyszcza szeregi. Zapowiada zdradę Judasza. Zaparcie się Piotra. Wreszcie tam nazywa ich po raz pierwszy przyjaciółmi i dokonuje najgłębszego zjednoczenia z nimi jakie dokonuje się w pierwszej sprawowanej Eucharystii – przypomniał kaznodzieja.
Bp Markowski zwrócił także uwagę na fakt, iż w wieczerniku powstał spór miedzy Apostołami o to, który z nich jest największy. Nie był to pierwszy spór o pierwszeństwo. - O ile kiedyś Jezus próbował im tłumaczyć, pokazać, wskazał na dziecko, powiedział, że kto jest najmniejszy, ten naprawdę jest wielki, to w wieczerniku już przestał tłumaczyć. Tylko wstał, zdjął szatę, przepasał się prześcieradłem, wziął misę z wodą i zaczął obmywać im nogi. Powiedział: Jeżeli Ja, wasz Pan i Nauczyciel, klękam przed wami, obmywam wam nogi, w ten sposób daję wam przykład – wskazał hierarcha.
Kaznodzieja podkreślił, że czynność obmywania rąk, czy nóg nie była na tamte czasy osobliwością. W miejscu, gdzie ucztowano stała misa z wodą, obmywano ręce, a gdy przybywali podróżni – obmywano im nogi, ale czynili to ludzie, którzy stanowili służbę i to służbę niższej rangi.
- Jakim więc przeżyciem dla Apostołów musiało być to, że oto ich Pan i Nauczyciel, który był ich Mistrzem, prowadził ich przez lata życia, nagle klęka przed nimi i obmywa im nogi. To musiało zrobić na nich wrażenie, ale jest nadzieja też, że dopiero wtedy zrozumieli, o czym Jezus tak naprawdę im mówi – On, Król i Pan, ten, któremu została dana wszelka władza na niebie i na ziemi jak Sługa klęka i obmywa nogi – rozważał biskup i wskazał na przenośny sens gestu Jezusa.
Reklama
- Chrystus mówił: Udzielam wam ogromnej władzy. To jest władza nad najbardziej delikatnym wymiarem człowieka. Daję wam władzę nad duszami ludzkimi. Zadanie prowadzenia ludzi ostatecznie do najważniejszego celu ich życia, bo przecież w życiu można wiele zdobywać, ale największym i najważniejszym zadaniem jest dla nas zbawienie duszy, uczestniczenie w wiecznym życiu Boga.
Bp Markowski wyjaśnił, że w ten sposób Jezus pokazuje im i daje w kapłaństwie ogromną władzę, ale można ją spełniać tylko i wyłącznie w sensie posługi i służenia.
- Ktoś powie: czy to możliwe do pogodzenia? Z jednej strony wielka władza, a z drugiej strony służyć. Jezus uczy Apostołów, że te dwa wymiary, funkcje i idee, które wydają się pozornie nie do pogodzenia, w kapłaństwie muszą się połączyć ze sobą. Wielka władza, wykonywana w postawie służby. To jest ogromne zadanie dla każdego kapłana. Z jednej strony umiejętnie korzystać z tej władzy, która jest mu dana, służyć tymi drogocennymi perłami, jakimi są sakramenty święte, ale czynić to absolutnie tylko w postawie pokory, miłości, oddania i służby, bo wtedy dopiero to ma sens – zachęcał hierarcha i zaznaczył, że tym, co łączy władzę i służbę jest odpowiedzialność za tych, których Chrystus powierza opiece duszpasterskiej kapłanów.
Hierarcha podkreślił także, że w Wieczerniku dochodzi do momentu, kiedy Jezus przestaje mówić do Apostołów i zwraca się do swojego Ojca. Następuje chwila modlitwy arcykapłańskiej.
Reklama
- W tej modlitwie Jezus najpierw zdaje sprawozdanie Ojcu z tego, co uczynił. Modli się za siebie – tak, jak powinien to czynić każdy kapłan. Później modli się za Apostołów, którzy mają głosić słowo Boże i kontynuować dzieło zbawienia. Wreszcie poleca Ojcu wszystkich wiernych wszystkich pokoleń i wieków – przypomniał bp Markowski, wyjaśniając wypływającą z modlitwy arcykapłańskiej teologię kapłaństwa.
- Uświadamia nam, kapłanom, że nasza rola nie polega tylko na tym, aby naśladować słowa i gesty, które czynimy przy sprawowaniu Ofiary, ale naszym zadaniem jest wchodzić z dnia na dzień w coraz głębszą relację z Tym, który nas wybrał. Modlitwa arcykapłańska jednocześnie uświadamia nam, że kapłaństwo jest darem łaski, który dziedziczy się nie przez dziedziczenie, ale przede wszystkim otrzymuje się poprzez sukcesję i nałożenie rąk.
Biskup zwrócił uwagę na element liturgii święceń, kiedy kapłani nakładają w ciszy ręce na głowę kandydata.
- To wyjątkowy moment, trwa tylko parę sekund, ale w tym nałożeniu rąk jest ogromna modlitwa całej wspólnoty kapłańskiej, aby Bóg na tego kandydata przelał swego Ducha, aby go uświęcił, konsekrował, przemieniał i pozwolił być mu uczestnikiem Chrystusowego kapłaństwa. W tym geście Bóg napełnia kandydata samym Sobą i czyni go „alter Christus” – drugim Chrystusem – zaznaczył kaznodzieja.
Bp Markowski dodał, że sakramentalnym geście nałożenia rąk w jakimś sensie streszcza się całe życie kapłanów, które prowadziło ich do kapłaństwa i czyni ich kapłanami.
- Rzeczą najistotniejszą jest to, aby rzeczywiście Chrystusowi podać swoją rękę, i pozwolić Mu, aby nas przez życie prowadził – podkreślił hierarcha.
Reklama
Zwracając się do wyświęcanego na kapłana diakona, bp Markowski zachęcał go, aby w swoim życiu kapłańskim wracał nieustannie myślą i modlitwą do dwóch miejsc: wieczernika, gdzie kapłaństwo się rodziło, i wspólnoty seminaryjnej.
- Ten powrót do wieczernika da ci jedno - taką pewność, że to On ciebie wybrał, uświęcił i towarzyszy ci na drogach życia, że nie jesteś w tym sam. A twoja wspólnota seminaryjna również uświadamia ci, że nie jesteś w kapłaństwie po ludzku sam, bo są ludzie, którzy nie tylko przygotowywali cię do święceń kapłańskich, ale którzy towarzyszyć ci będą na drogach twojego kapłaństwa i którym na sercu będzie zawsze bardzo leżało dobro twojego kapłaństwa.
Nowo wyświęcony o. Mikhail jest Rosjaninem, urodził się w Rostowie nad Donem 27 lutego 1985 r. jako jeden z pięciorga rodzeństwa. Po ukończonych studiach informatycznych pracował zawodowo jako informatyk w Rosji. Po kilku latach od nawrócenia i po złożeniu wyznania wiary w Kościele katolickim wstąpił w 2009 r. do Towarzystwa Jezusowego. Ukończył nowicjat w Gdyni i studia filozoficzne w Krakowie. W czasie praktyki duszpasterskiej, tzw. magisterki, pracował 2 lata na Syberii, gdzie posługiwał w parafii i uczył w szkole jezuickiej. Następnie studiował teologię najpierw w Santiago w Chile, później w Warszawie w Collegium Bobolanum. Przez ostanie 2 lata studiował duchowość na Jezuickim Uniwersytecie Comillas w Madrycie.
Po święceniach prezbiteratu będzie kontynuował studia z duchowości w Collegium Bobolanum w Warszawie i będzie także angażował się w dawanie ćwiczeń duchowych w Europejskim Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie-Falenicy.