Znałam ks. Zieję
Przeczytałam w „Niedzieli” artykuł „Tu mieszka dobry ksiądz” i chciałabym dodać kilka zdań od siebie. Ks. Jana
Zieję znałam osobiście, był proboszczem w mojej rodzinnej parafii w Ładziszynie na Podlasiu, powiat piński, w latach 1930-31. W szkole uczył mnie religii. Bywałam też na plebanii, gdzie mieszkała jego matka i siostrzenica Helenka, z którą chodziłyśmy do tej samej klasy szkoły powszechnej. Ks. Jan Zieja był nie tylko bardzo dobrym księdzem, ale i wyjątkowym człowiekiem. Był skromny i ubogi, sutannę miał cerowaną, do chorych wędrował piechotą nawet 10 km, nie prosił, aby przysyłano po niego furmankę: „Bo szkoda konika”. Nie przeszedł obojętnie obok żadnej biedy, żadnego cierpienia. Niedaleko kościoła była cerkiew. Kiedy pop zachorował i cerkiew była nieczynna, wtedy ks. Zieja zaproponował, aby wierni uczęszczali do kościoła. Odwiedzał też biedne rodziny żydowskie. Kiedyś zimą pojechał furmanką do biskupa do odległego o 28 km Pińska. Był tak zmarznięty, że ksiądz biskup podarował mu kurtkę. którą ks. Zieja położył na wozie i poszedł załatwiać swoje sprawy. Kiedy wrócił kurtki już nie było. Zbytnio się tym nie zmartwił, powiedział tylko: „ktoś był bardziej potrzebujący”. Pamięć ks. Ziei będziemy czcić zawsze. Załączam pamiątkową fotografię.
Katarzyna Ł.
Oczekujemy na listy pod adresem:
„Niedziela”, ul. 3 Maja 12
42-200 Częstochowa.
Na kopercie należy napisać: „Listy”
Pomóż w rozwoju naszego portalu