Reklama

Gość w dom?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zjawiskiem niezmiernie ciekawym jest cicha awersja, jaką polscy arystokraci, ludzie początku XX wieku, odczuwali wobec mediów. A przecież ówczesne media: gazety codzienne, raczkujące radio - były w porównaniu z dzisiejszymi ucieleśnieniem kultury, nobliwości i szacunku dla odbiorcy. W 1931 r. książę Paweł Sapieha - brat kard. Adama Sapiehy - pisał z Siedlisk do swojej córki Marii (siostry Assumpy), niepokalanki w Jazłowcu: „Zapewne czytujecie (tak po swojemu) gazety, istotnie, trudno oczom wierzyć, a zwłaszcza nam, starym, żeby to, co gazety piszą, było prawdą (…)”. Po czym, dla lepszego efektu, dodawał: „Boję się, że w Jazłowcu macie tylko ten «Kurier Lwowski», więc szmatę endecką. Wszystkie gazety są szmatami, ale endeckie pisma to już szmaty do trzeciej podniesione potęgi!”.
Zauważyć należy, że autor tych słów był jednym z najznamienitszych umysłów swojej epoki, człowiekiem obracającym się wśród elit europejskich i koronowanych głów, był inicjatorem i głównym organizatorem wszystkich Kongresów Eucharystycznych, jakie odbywały się - z ogromnym nakładem środków - w stolicach europejskich, Wiedniu i Budapeszcie. (Dziś taki przepych i taka staranność inscenizacyjna, jaka wówczas towarzyszyła publicznemu hołdowi, składanemu Panu Jezusowi w Najświętszym Sakramencie, zarezerwowane są wyłącznie na użytek „święta” zakupów bądź zwycięstw wyborczych partii politycznych).
Z kolei kuzyn księcia Pawła - Eustachy Kajetan Sapieha, mieszkaniec maleńkiej miejscowości Spusza (dzisiejsza Białoruś), równie emocjonalnie zareagował na próbę zainstalowania w jego domu radia, które było wówczas wielką nowością, witaną z powszechnym entuzjazmem: „Proszę pana - zwrócił się do domokrążcy instalującego radioodbiorniki, którego dziś określilibyśmy mianem agenta - czy pan naprawdę myśli, że będziemy słuchać tego strasznego hałasu i starali się zrozumieć, co mówi ten człowiek, którego nie prosiłem, żeby mi w moim domu gadał, bo ja go nie znam i myślę, że wcale nie chcę go znać. Niestety, przykro mi, ale nie będzie pan miał ze mnie klienta”.
A może Eustachy Kajetan, który miał odwagę wygłosić tak ostentacyjne „désintéressement” wobec cudu techniki, symbolu postępu cywilizacyjnego, był jakimś ponurakiem, zatwardziałym konserwatystą, a w dodatku upartym prowincjuszem, zamykającym się w ciasnym grajdołku swojej rodzinnej posiadłości? Nic z tych rzeczy. Eustachy Kajetan Sapieha był wszechstronnie wykształconym poliglotą, pierwszym ambasadorem wolnej RP w Londynie i pierwszym ministrem spraw zagranicznych w rządzie Grabskiego. Był, niejako z publicznego obowiązku, „obywatelem świata”, świetnie zorientowanym we wszelkich nowościach, zwłaszcza tych z zakresu oddziaływania na świadomość człowieka. Pochodzenie, na które dziś nikt nie zwraca uwagi, chroniło go jednak przed otwieraniem sfery prywatnej, swojego świata domowego, przed intruzami, którzy wykazują nadmierne ambicje do rządzenia w nie swoim domu, w umyśle i emocjach człowieka. Z podobnych pozycji, można by rzec, wzdragał się na ekspansywność ideologiczną słowa pisanego, na służbie polityki i interesów gospodarczych, w codziennym gazetowym wydaniu brat krakowskiego kardynała.
Swego rodzaju instynkt obronny podpowiadał tym ludziom stanowcze „nie” wobec cudzych apetytów na stałą obecność w naszych umysłach kogoś z zewnątrz, kogoś obcego. Nie wyobrażamy sobie dziś podobnej izolacji, którą Anglik określiłby mianem „splendid isolation”, od przekazu płynącego z mediów, w stopniu nieporównywalnym wręcz bardziej bezwzględnych i agresywnych niż w tamtych czasach. A jednak wciąż daje o sobie znać ludzka postawa niezgody na tę agresję, niezgody na manipulację, na sterowanie nastrojami społecznymi. Niezwykle zdrowa reakcja, która ma swoje źródło w godności osoby ludzkiej.
Na I Kongresie zorganizowanym przez łódzkich dziennikarzy katolickich pod hasłem „Dziennikarz - między prawdą a kłamstwem”, przy ogromnym wsparciu abp. Władysława Ziółka - metropolity łódzkiego i bp. Adama Lepy, uderzyły mnie trzy rzeczy. Po pierwsze - wypowiedź jednego ze słuchaczy, starszego pana, który przypomniał, gdzie leży źródło odpowiedzialności za słowo pojawiające się w obiegu publicznym: mianowicie w Tym, który był Słowem na początku - słowo to dar Miłości. I przestaje być ono czymkolwiek do przyjęcia przez człowieka, gdy nie wyraża Miłości, nie jest nią inspirowane, nie służy jej lub zgoła występuje przeciw Miłości. Uderzająca była także konstatacja prof. Andrzeja Zybertowicza, który za najbardziej racjonalny stosunek tzw. osób publicznych do mediów uznał postawę, którą można określić mianem „flirtu” - nie spoufalać się, ale i nie odpychać, szukać tej idealnej miary i formuły dystansu, który nigdy nie będzie oznaczał całkowitego „nie” i pełnego „tak”. Utrzymywani w takim balansie dziennikarze będą zawsze zainteresowani, a nie poważą się na fraternizację czy brutalne ataki, bo nie będą chcieli sobie „spalić” źródła informacji. I wreszcie publiczność Kongresu: niezrównana w swym gorącym, autentycznym pragnieniu, by słowo, wypowiadane za pośrednictwem nośników o nieprawdopodobnie wielkich możliwościach, było tym, czym było u swych początków, by pomagało nam być bardziej ludźmi, by jednoczyło nas, a nie zwracało przeciwko sobie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2008-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Watykan: Kardynałowie oddają głosy w drugim głosowaniu na konklawe

2025-05-08 10:31

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Kardynałowie zamknięci na konklawe w Kaplicy Sykstyńskiej przystąpili w czwartek rano do drugiego głosowania nad wyborem papieża. Na ten dzień przewidziano cztery głosowania: dwa przed południem i dwa po południu.

Więcej ...

Watykan: oczekiwanie na wynik pierwszego głosowania podczas konklawe

2025-05-07 18:29

PAP/EPA/VATICAN MEDIA HANDOUT

Tysiące ludzi zgromadziły na placu św. Piotra w Watykanie w oczekiwaniu na wynik pierwszego głosowania 133 kardynałów elektorów, którzy od dziś wybierają nowego papieża. Rezultat ten tradycyjnie ogłosi dym z komina na dachu Kaplicy Sykstyńskiej, w której odbywa się głosowanie.

Więcej ...

„Pokój Łez” - miejsce, w którym kardynał staje się papieżem

2025-05-08 08:33

Vatican Media

Na ścianie Sądu Ostatecznego w Kaplicy Sykstyńskiej, po obu stronach ołtarza, znajdują się dwoje zamkniętych, niezbyt dużych drzwi. Te po lewej prowadzą do tak zwanego „Pokoju Łez”, do którego tuż po wyborze wchodzi nowo wybrany papież, aby przebrać się i na kilka minut oddać się modlitwie. Jak mówi ks. prałat Marco Agostini, ceremoniarz papieski, tam papież uświadamia sobie, kim się stał, kim od tego momentu będzie.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Zabójstwo na Uniwersytecie Warszawskim: nie żyje...

Wiadomości

Zabójstwo na Uniwersytecie Warszawskim: nie żyje...

Czarny dym nad Watykanem!

Kościół

Czarny dym nad Watykanem!

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

Wiara

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

Watykan: oczekiwanie na wynik pierwszego głosowania...

Kościół

Watykan: oczekiwanie na wynik pierwszego głosowania...

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

Kościół

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

Kard. Gerhard Müller: Wydarzenia w Polsce wołają o...

Kościół

Kard. Gerhard Müller: Wydarzenia w Polsce wołają o...

Siedmiu braci z zakonu kapucynów zginęło w wypadku

Wiadomości

Siedmiu braci z zakonu kapucynów zginęło w wypadku

Profanacja i oburzenie! Michał Szpak naśladuje...

Wiadomości

Profanacja i oburzenie! Michał Szpak naśladuje...