Reklama

Zofia Kossak w Częstochowie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Szatkowska, córka wielkiej pisarki Zofii Kossak, we wspomnieniowej książce „Był dom...” opowiada o swoim i matki pobycie w Częstochowie w ostatnim okresie wojny i krótko po jej zakończeniu.
Po upadku Powstania i wyjściu z Warszawy z ludnością cywilną 10 października 1944 r. autorka „Pożogi” szczęśliwie odnalazła się z córką, uczestniczką niedawnych walk, w Milanówku. Skorzystały z zaproszenia Zofii i Zygmunta Kamińskich - zaprzyjaźnionych z nimi od dawna, rzeźbiarki oraz profesora sztuk pięknych i rysunku na Politechnice Warszawskiej, a także artysty malarza, w okresie okupacji m.in. autora portretów Zofii, jej matki i trzynastoletniej Anny (1941). Podobnie jak tysiące osób wypędzonych ze stolicy, szukających dla siebie miejsca, czasowo zatrzymali się w Częstochowie.
Wspólnie z matką, Ewą Orlikowską - byłą studentką polonistyki, dowodzącą utworzonym przez siebie patrolem „Ewa Maria” przy kompanii „Harcerskiej” w batalionie „Gustaw”, w którym walczyła Anna Szatkowska, oraz Ewą Godlewską - Genią - jedną z łączniczek dowództwa, niemogącą wrócić na rodzinną Pragę, zajętą przez Armię Czerwoną, postanowiły udać się do Częstochowy. Podróż głodnych i spragnionych pasażerów - przepełnionym towarowym pociągiem o wagonach bez okien, zatrzymującym się często, by przepuścić niemieckie konwoje wojskowe - trwała dwa dni.
Edward i Filomena Usakiewiczowie po wypędzeniu przez Niemców ze swojego pięknego mieszkania zostali ulokowani w obskurnej kamienicy byłego częstochowskiego getta przy ul. Berka Joselewicza. Służyli teraz warszawskim rozbitkom. Ich siedziba przypominała przeludnione obozowisko, gdzie gotuje się całe gary zupy i kroi niezliczone kromki chleba dla nakarmienia wygłodniałych przybyszów. Wszyscy zwalczają wszy, których mrowie oblega głowy, ciała i odzież. Co wieczór pierze się bieliznę - bo nie ma nic na zmianę - a rano zakłada czasem jeszcze wilgotną. Po tygodniu wszy znikają. Anna codziennie przed spaniem naftą zmieszaną z olejem rycynowym naciera włosy mamy. Ogolone w obozie, osłabione przez głód i tyfus, odrastają z trudnością i wypadają masowo. Po dziesięciu dniach takiej kuracji widać jednak poprawę. Wodę grzeje się na elektrycznej małej kuchence, bo nie ma węgla.
Dzięki staraniom redaktora Tygodnika Katolickiego „Niedziela” ks. Antoniego Marchewki Zofia Kossak z córką i jej dwiema towarzyszkami zamieszkały na plebanii parafii św. Barbary. Pokój jest duży, bez wygód i nieogrzewany, lecz dla nich to prawdziwy luksus. Cisza, odejście od ludzkiego mrowia i bliskość Jasnej Góry. Umeblowanie stanowi stolik i krzesło oraz szerokie łoże bez prześcieradła i koca (śpią na nim w poprzek we cztery, wzajemnie się grzejąc). Mama przygotowuje do druku swoje wspomnienia z Birkenau. W tym celu często chodzi piechotą, na parę godzin, na drugi koniec miasta, gdzie może skorzystać z maszyny do pisania. By wypełnić czas, zachęcone przez nią dziewczęta, siedząc na łóżku, notują swoje wspomnienia z Powstania. Są jeszcze świeże i trzeba je utrwalić. Na nowo przeżywają niedawną przeszłość. Jak oceniają tamte zmagania? „Dopiero teraz zdaję sobie sprawę - pisze 17-letnia Anna - z wagi tylko co przeżytych dni, wspaniałych i szalonych, nieludzkich i nadludzkich, wielkich i strasznych. W ciągu tych kilku tygodni, wraz z naszymi przyjaciółkami z «Ewy Marii» i naszymi starszymi braćmi z «Harcerskiej», dotknęliśmy ideału życia całkowicie oddanego Słusznej Sprawie, bez wyrachowania, bez zastrzeżeń, w niezrównanej przyjaźni, przejrzystej, serdecznej i bezinteresownej - ideału wciąż niedościgłego w zwykłych, codziennych okolicznościach. I właśnie teraz (...) uświadamiam sobie w pełni, jaką szansą był udział w Powstaniu i jak większym jeszcze szczęściem jest pozostanie przy życiu i zdrowiu, unosząc na resztę dni ten cenny dar i niezapomniany bagaż doświadczeń”. Wraca jednak pytanie: „Czemu my, a nie tamte? Czemu my żyjemy, a nie oni, ci wszyscy, co tam pozostali?”.
Późna jesień, zimno, nieprzyjemne podmuchy wiatru, wycieńczenie i słabość nie przeszkadzały Zofii i Annie chodzić codziennie na poranną Mszę św. przed Cudownym Obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. Zwróciły uwagę modlących się również w kaplicy dwóch nieznajomych osób - matki i córki - brakiem pończoch i odpowiedniego ubrania na tak mroźne smaganie wiatru i pierwszy śnieg. Krótka rozmowa wyjaśnia sytuację warszawianek. Wieczorem młodsza z pań dyskretnie podrzuciła im do domu paczkę z ciepłą bielizną i słodyczami. Po pewnym czasie lokatorki plebanii przenoszą się do domu dla sierot i osób starszych, gdzie warunki są lepsze. Na miejscu mają też pożyczoną maszynę do pisania, ułatwiającą pracę twórczą. Kilkudniowy pobyt w Krakowie stał się pamiętny dla Anny z powodu wizyty z matką u kard. Adama Sapiehy. Jej szacunek i podziw dla hierarchy, mającego opinię osoby nieprzystępnej, zyskała ujmująca bezpośredniość duchownego, bystry wzrok z błyskiem humoru, trafność sądów, jak również zdecydowana wola działania dla dobra Kościoła i narodu. Także w Krakowie znajomy lekarz na prośbę Zofii usunął z jej ręki oświęcimski tatuaż - numer 64 491.
W listopadzie 1944 r. Anna - dla bezpieczeństwa, ciągle jeszcze jako Sokołowska - jedzie do Szymanowa, by przygotować się do matury. Do dyspozycji jest tylko pociąg towarowy z odkrytymi wagonami. Dociera zaledwie do Piotrkowa. Po przesiadce do następnego pociągu nocna jazda kończy się w Żyrardowie. Ostatnie 20 km trzeba przejść piechotą. Znajomy z lat okupacji serdeczny dom Sióstr Niepokalanek stanowi teraz wielki obóz wysiedleńców, a uśmiechnięte, niestrudzone gospodynie niosą pomoc każdemu, kto jej potrzebuje. 17 stycznia 1945 r. wojska sowieckie wchodzą do Warszawy i na kolejne ziemie polskie. Jednak nauka w Szymanowie przebiega bez zakłóceń; egzamin dojrzałości odbywa się w marcu. Powrót do Częstochowy i radość spotkania z mamą przesłania jej poważna choroba serca. Sprawiły to - być może - obozowe wspomnienia byłej więźniarki podczas pracy nad książką „Z otchłani”. W kwietniu ukazują się pierwsze odcinki w „Niedzieli”.
Częstochowa po „wyzwoleniu” zmieniła swoje oblicze. Z armią sowiecką nadeszły nowe niebezpieczeństwa: napaści, rozboje, gwałty; nawet w ciągu dnia i na oczach przechodniów. Przodują w tym liczni mundurowi, a także oblegający miejscowe parki i Aleje, chodzący w piżamach ranni żołnierze rosyjscy ze szpitali usytuowanych w Śródmieściu, w kamienicach, skąd wyrzucono lokatorów. Trzeba zachować ostrożność i ograniczać przebywanie poza domem.
Anna i Genia zorganizowały potajemnie kilka zastępów harcerskich wśród dzieci uchodźców, by wypełnić im wolny czas i odwrócić uwagę od trudnej sytuacji życiowej. Urządzają dla nich ciekawe zbiórki. W kwietniu Zofia z córką wybrały się do Warszawy, by przenieść na Powązki ciało Babci, zmarłej pod koniec Powstania i pochowanej na podwórzu Szpitala Wolskiego. 8 maja 1945 r. przynosi kapitulację Niemiec i koniec wojny. Perspektywy dla Polski nie są pomyślne... Anna odwiedza Kraków i Górki, zaś pisarka w tym okresie uczestniczy w Częstochowie w licznych dyskusjach i spotkaniach z miejscową inteligencją. Patronuje temu redaktor „Niedzieli” ks. Antoni Marchewka. W drugiej połowie czerwca Zofia Kossak otrzymuje list z Warszawy zaadresowany na jej prawdziwe nazwisko, choć do tej pory stale używała innego. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wzywa do stolicy na rozmowę. Przebieg tej osobliwej wizyty tak relacjonuje córka pisarki: „Minister Jakub Berman przyjął Mamę uprzejmie, ale dość chłodno: - Proszę pani, jestem bardzo zajęty, nie mam dużo czasu, ale wezwałem panią, by spłacić dług. W czasie okupacji uratowała pani wiele dzieci żydowskich, więc jeżeli pani sobie życzy, mogę pani załatwić wyjazd za granicę. Mama oczekiwała wszystkiego, co najgorsze, ale nie takiej propozycji. Milczy zdumiona, myśli mącą się jej w głowie. Minister nalega: - Jak to? Pani się waha?... Jest to najlepsze, co mogę dla pani zrobić... A ja radzę pani wyjechać!... Ton tego ostatniego zdania był znaczący i nie pozostawiał wątpliwości co do losu czekającego Mamę, jeśli zostanie w Polsce. Konsternacja i rozterka - co odpowiedzieć?... - Proszę pani, ja nie mam czasu na rozmowy. Jaka jest pani decyzja? - Chyba... przyjmuję propozycję... ale mam tu córkę... - To córka pojedzie z panią... A więc jak?... Czy uważa pani, że spłaciłem dług? - Tak... tak... dziękuję. Minister nagryzmolił coś pośpiesznie na karteczce: - Proszę pójść do mojej sekretarki, ona się wszystkim zajmie. Do widzenia pani... Jesteśmy zdruzgotane, i płaczemy. Jak to? Wyjechać? Teraz, gdy tyle pracy stoi przed nami? Porzucić przyjaciół i uciekać za granicę?... Wcale nie jesteśmy zdecydowane skorzystać z tej oferty; zaczekajmy, zostawmy sobie czas do namysłu. Pocieszamy się, jak możemy. Wiadomość wzbudza zdumienie i konsternację wśród krewnych i przyjaciół. Dziwna wydaje się ta niespodziewana wspaniałomyślność ministra, wszechmocnej osobistości rządu komunistycznego, nieubłaganej i znienawidzonej, odpowiedzialnej za system policyjny, wprowadzony przez nowy reżim. Cała sprawa wydaje się podejrzana i tajemnicza... Dziś sądzimy, że minister uległ prośbom lub namowom swego brata, Adolfa Bermana, który uszedł z getta w 1942 r. i współpracował potem z Mamą w ramach «Żegoty». Widział jej zaangażowanie w ratowaniu Żydów i ogromne ryzyko, na jakie często się narażała. Gdy wojna się skończyła, Adolf Berman na pewno wiedział, że Mama figurowała na «czarnej liście» rządu komunistycznego, który łatwo znalazłby sposób pozbycia się jej na zawsze. Ułatwiając opuszczenie kraju, mógł jej uratować życie...”.
Życzliwi radzą, by wyjeżdżać. Czyni to również prymas kard. August Hlond. Prof. Stanisław Kot, polityk Rządu Emigracyjnego, przebywający akurat w Warszawie, zaprasza do Londynu. Oznajmia przy tym, że polski Żyd, Marian Kister, właściciel firmy Roy (Rój) w USA, wydał właśnie w nakładzie blisko pięciuset tysięcy i w angielskim tłumaczeniu „Bez oręża”, które uznano za książkę roku. Proponuje przyjazd do Stanów i wygłoszenie serii odczytów. Jako zadatek na podróż przekazał platynowy pierścionek z brylantem. Nie bierze pod uwagę, że nie istnieją jeszcze żadne możliwości transportu cywilnego, aby wyjechać z Polski. I to w dodatku na drugą półkulę. Pierścionek przyda się na zakup biletów w nieznane, do czego zmusza wielką pisarkę nowa władza.
Konieczność pożegnania kraju Zofia i Anna przyjmują jako wygnanie. W połowie lipca opuszczają Częstochowę, zabierając ze sobą obraz Matki Bożej Częstochowskiej, który powierzą przyjaciołom w Warszawie. Anna szlocha tak rozpaczliwie, że ludzie odwracają się na ulicy. Płacze też głośno w pociągu, na próżno pocieszana przez pasażerów. Jej ubogi ubiór stanowi prosta sukienka i ludowa zapaska, kupiona od wiejskiej kobiety na targu, która zdjęła ją z siebie. Bagaż - to ręcznie uszyty plecak z mocnego czarnego materiału - w nim przybory toaletowe, fotografie ruin Warszawy i około trzystu listów do oddania w Czerwonym Krzyżu od osób poszukujących swych bliskich. Odlot do Sztokholmu następuje 15 sierpnia 1945 r. o godz. 14 pierwszym rejsowym śmigłowcem linii szwedzkich startującym z Warszawy. Stamtąd być może do Londynu. „Najsmutniejszy dzień w moim życiu - zanotowała Anna. - Nawet szare niebo płacze ciepłym, letnim deszczykiem. Ja szlocham, a Mama z trudem powstrzymuje łzy. Jak mam zerwać z MOIM światem, ze wszystkim, do czego jestem przywiązana... Kamińscy i Genia odprowadzają nas do samego samolotu. Stojąca obok swego męża «ciotka rzeźbiarka», płacząc - szerokim, dostojnym gestem kreśli ku nam, w powietrzu wielki znak krzyża...”.

PS Jeżeli ktoś z Czytelników pamięta swoje częstochowskie spotkanie z Zofią Kossak, proszę do nas napisać.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

0 -1
2008-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Abp Wojda na Jasnej Górze: chrześcijańska tożsamość jest nam potrzebna

2024-05-03 13:28

Karol Porwich/Niedziela

O tym, że chrześcijańska tożsamość jest nam potrzebna mówił na Jasnej Górze abp Tadeusz Wojda. Przewodniczący Episkopatu Polski, który przewodniczył Sumie odpustowej ku czci Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski apelował, by stawać w obronie „suwerenności naszego sumienia, naszego myślenia oraz wolności w wyznawaniu wiary, w obronie wartości płynących z Ewangelii i naszej chrześcijańskiej tradycji”. Przypomniał, że „życie ludzkie ma niepowtarzalną wartość i że nikomu nie wolno go unicestwiać, nawet jeśli jest ono niedoskonałe”.

Więcej ...

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

Karol Porwich/Niedziela

Udział we Mszy św. obowiązuje katolika w każdą niedzielę oraz w tzw. święta nakazane.

Więcej ...

Drogi miłości

2024-05-03 20:56
Brat

ks. Jakub Nagi

Brat

„Drogi miłości” to tytuł filmu przygotowanego przez kleryków roku propedeutycznego Wyższego Seminarium Duchownego w Rzeszowie, który pokazuje jak młody człowiek może odkryć swoją drogę powołania, w tym powołania do kapłaństwa. Niedzielą Dobrego Pasterza rozpoczęły się w Kościele obchody Tygodnia Modlitw o Powołania. Z tej okazji klerycy roku propedeutycznego Wyższego Seminarium Duchownego w Rzeszowie przygotowali film poświęcony tematowi odkrywania powołania.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski...

Jasna Góra

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski...

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

Kościół

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

#PodcastUmajony (odcinek 3.): Sama tego chciała

Wiara

#PodcastUmajony (odcinek 3.): Sama tego chciała

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Rodzina

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Święta Mama

Kościół

Święta Mama

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...

Wiara

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Papież wyniósł ks. Nykiela do godności biskupiej

Kościół

Papież wyniósł ks. Nykiela do godności biskupiej