Reklama

Pasterz według Bożego wzoru

Niedziela Ogólnopolska 2/2009, str. 22-23

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W dniu 9 września 2008 r. zmarł ks. prof. Franciszek Bogdan SAC, duszpasterz akademicki w Gdańsku w latach 1945-50. Jako grono dawnych studentów, związanych wówczas z duszpasterstwem akademickim, pragniemy dać świadectwo o naszym Duszpasterzu, o jego obecności i roli w naszym życiu.

Początek DA w Gdańsku

Reklama

Pięć lat to niedługi okres w życiu i w pracy Księdza Profesora, jako kapłana w Stowarzyszeniu Księży Pallotynów, piastującego wysokie stanowiska oraz prowadzącego różne formy pracy duszpasterskiej, jako naukowca, prawnika i moralisty, pisarza i tłumacza, wykładowcy i wychowawcy. Jednak w naszym życiu ten czas był niezwykle ważny i owocny, zwłaszcza że przedłużył się na trwający do końca życia Ojca - tak nazywaliśmy naszego Duszpasterza - bliski i serdeczny kontakt z nim, a także między nami.
Na Wybrzeżu po wojnie spotkała się młodzież (w wieku od 18-45 lat) z różnych stron przedwojennej i ówczesnej Polski. W Gdańsku powstało duszpasterstwo akademickie głównie dla studentów Akademii Lekarskiej, Politechniki i Wyższej Szkoły Pedagogicznej, które obejmowało również inne uczelnie Wybrzeża. Pierwszym duszpasterzem został ks. Franciszek Bogdan, od początku organizujący pracę tego ośrodka. Do duszpasterstwa szybko zaczęli zgłaszać się chętni do współpracy studenci. Tej młodzieży wychodził naprzeciw ks. Bogdan - duszpasterz młody, energiczny, łatwo nawiązujący kontakt, przyjazny i otwarty, przy tym rzeczowy i zwięzły. Przygarniał wszystkich wraz z ich problemami i młodzieńczymi rozterkami. W atmosferze aprobaty i wzajemnej życzliwości formowało się środowisko, w którym każdy szybko poczuł się jak u siebie. Wkrótce też powstały zespoły: Sodalicja, Caritas Academica i Koło Liturgiczne.
Duszpasterstwo miało swoją siedzibę w Gdańsku przy ulicy M. Skłodowskiej-Curie 3B w dwu barakach, zwanych przez nas „baraczkami”. W jednym mieściła się kaplica i było mieszkanie Księży Pallotynów, drugi stanowił miejsce naszej działalności.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Modlitwa i czyn

Reklama

Pod Ojca kierunkiem zaczęliśmy odczytywać na nowo Słowo Boże. Recytowane (po łacinie) Msze św. uświadamiały piękno i głębię tekstów liturgicznych oraz uczyły wspólnego z celebransem przeżywania Najświętszej Ofiary. Dni skupienia zawsze wnosiły coś nowego w nasze życie duchowe, prostowały pokręcone sprawy i wspomagały nasze wysiłki. Rekolekcje, prowadzone przez Ojca lub zaproszonych księży, pogłębiały nas wewnętrznie. Kazania i nauki - logiczne, jasne, zwięzłe - były doskonale przygotowane, z troską o to, byśmy je dobrze zrozumieli. Ustawiały nasze życie na mocnym gruncie poznawania Boga i przeżywania wszystkiego z Bogiem. Wchłanialiśmy te nauki.
Przeżywaliśmy wspólnie rok kościelny: Boże Narodzenie z budowaniem szopki i organizowaniem „opłatka” dla całej uczelni; Wielki Tydzień z przygotowywaniem Grobu Pańskiego i całonocną adoracją z Wielkiego Piątku na Wielką Sobotę; Boże Ciało z ustawianiem ołtarzy i organizowaniem procesji.
Nasza Sodalicja, gromadząca młodzież uczelni Wybrzeża - pierwsza Sodalicja akademicka koedukacyjna - to był „eksperyment ks. Bogdana”, jak z rezerwą, a nawet z obawą określano wśród duchowieństwa połączenie Sodalicji akademickiej męskiej i żeńskiej w jedną. Ten „eksperyment” w wydaniu gdańskim okazał się bardzo udany.
Caritas Academica pomagała biedniejszym studentom, dając przez to społeczny wyraz naszej wierze.
Ojciec prowadził również duszpasterstwo pielęgniarek i środowisk naukowych uczelni. Ponadto był przełożonym domu Księży Pallotynów, a także rektorem i wykładowcą zorganizowanego przez siebie Instytutu Wyższej Kultury Religijnej.

Studencka wspólnota życia

Reklama

W „baraczku” w każdą niedzielę po Mszy św. było wspólne z Ojcem śniadanie: czarna kawa zbożowa i chleb ze smalcem plus porcja śmiechu i żartów. A potem - zwykle jakaś wyprawa, zależnie od pory roku, a więc: nad morze, na łódkę lub żagiel, do lasu lub choćby na długi spacer po górkach. Był to też czas na różne prace społeczne, np. bieganie po Trójmieście z puszkami na zbiórkę dla biednych studentów.
W tym środowisku upływały również nasze dni powszednie. Rano wykłady i ćwiczenia, a w czasie przerwy obiadowej zawsze było coś do zrobienia w „baraczku”: przygotowanie do jakiegoś święta lub imprezy czy pomoc w pracach duszpasterstwa, np. odbijanie skryptów dla IWKR-u. A po zajęciach popołudniowych na uczelni - wykłady na IWKR, zebrania zespołów, a w odpowiedniej porze roku koniecznie nasza ukochana siatkówka. Byliśmy w niej niezmordowani. Oczywiście, najlepiej grał Ojciec.
W naszej „paczce” obchodziliśmy również imieniny i inne ważne uroczystości rodzinne. Dochodziły jeszcze do tego spotkania dotyczące ogółu studentów, jak organizowane przez „Bratniak” („Bratnia Pomoc” - organizacja samorządowa studentów): „opłatek”, koncerty w filharmonii czy bale karnawałowe. Swoją obecnością na tych spotkaniach Ojciec okazywał publicznie, że jest duszpasterzem wszystkich studentów.
W „baraczku” bawiliśmy się w „naszym” stylu. Każdy student mógł się do nas dołączyć, ale musiał się odpowiednio zachowywać. Śpiewaliśmy i tańczyliśmy do upadłego. Ojciec śpiewał z nami, ale nie tańczył. Był wtedy zawsze w sutannie.

Razem na wakacjach

Od początku swojej działalności na Wybrzeżu Ojciec organizował duszpasterstwo wakacyjne w różnych formach, co tak wspaniale - jak wszyscy wiemy - realizował w Krakowie ks. Karol Wojtyła. Z tych prac duszpasterstwa należy koniecznie wymienić pierwszy po wojnie obóz wakacyjny sodalicji akademickich z całej Polski w Gdańsku-Brzeźnie w 1947 r.
Każdego lata organizowano dłuższe wyprawy górskie. Ojciec był doświadczonym przewodnikiem. Uczył mądrego chodzenia po górach, a my czuliśmy się z nim w każdej sytuacji bezpiecznie. W pięknej tatrzańskiej przyrodzie nabieraliśmy tężyzny fizycznej, duchowej i ubogacaliśmy się wewnętrznie.
Niezapomnianym przeżyciem była też wycieczka rowerowa na Mazury. Jazda przez piękną krainę, kąpiel w jeziorach, noclegi w leśniczówkach, zwykle na sianie, wspólne przygotowywanie posiłków. Śpiewaliśmy, cieszyliśmy się przyrodą, życiem, każdą przygodą.
Nasze wyprawy miały równoczesnie charakter formacyjny. Zawsze połączone były ze Mszą św., odprawianą w pobliskich kościołach, na polanach lub w lesie.

Zawsze miał czas

Reklama

Jak to możliwe, że wśród tylu różnorodnych zajęć Ojciec znajdował czas dla każdego indywidualnie, kto tego potrzebował? - A jednak tak było. Do Ojca biegało się z kłopotami, trudnościami i problemami. Ojciec rozstrzygał spory, cierpliwie tłumaczył nawet tym najbardziej upartym i niesfornym, dodawał otuchy. Pomagał też każdemu z nas rozpoznać własną drogę. Oddany bezinteresownie, zawsze do naszej dyspozycji, nam też poświęcał cały swój wolny czas.
Ojciec stworzył z nas wspólnotę, w której wszyscy się dogadywali, znajdowali przyjaciół, dzielili radości i smutki. To była prawdziwa rodzina! Nasza wspólnota skojarzyła kilka małżeństw, które pobłogosławił Ojciec.
Zdarzały się również chwile trudne. Jednak zawsze był przy nas ktoś, kto nad nami czuwał, nami kierował i nieraz brał za nas na siebie odpowiedzialność, czując cały jej ciężar. Dopiero później zrozumieliśmy kosztem jakiego wysiłku, pracy i stałej troski Ojciec zapewniał nam poczucie bezpieczeństwa, spokój i radość tamtych dni. Dopiero później zdaliśmy sobie sprawę z tego, ile miał nieraz kłopotów, a nawet przykrości z naszego powodu, ale nigdy nam o tym nie mówił.

Represje polityczne

Stopniowo w pracy duszpasterskiej zaczęły narastać trudności z powodu coraz silniejszych ataków politycznych ówczesnych władz na Kościół. Odczuliśmy je i w naszym środowisku. Dotyczyły głównie Ojca, ale uderzały także i w nas. Likwidacja Sodalicji i Caritas Academica, aresztowanie kolegi - prezesa C.A., „wizyty” funkcjonariuszy UB i rozmowy. Niektórzy z nas byli także później szykanowani, a nawet mieli trudności w ukończeniu studiów i uzyskaniu dyplomu.
W tych przykrościach, szykanach, rewizjach i przesłuchaniach Ojciec nie tracił równowagi, pokoju, pogody. Pracował konsekwentnie i spokojnie aż do przymusowego wyjazdu z Gdańska. A podczas pożegnania na peronie przykazał nam, byśmy się nie rozproszyli. Bardzo obawiał się tego, by łączące nas silne więzy nie zostały zerwane.
Po wyjeździe Ojca, co bardzo przeżyliśmy, nie rozproszyliśmy się. Nadal gromadziliśmy się w „baraczkach”, wspomagając nowego Duszpasterza aż do skończenia studiów.
Jak bardzo jesteśmy Ojcu wdzięczni za to, że nas na progu dorosłego życia przygotował do niego; za ugruntowanie naszej wiary, którą mogliśmy przekazać następnemu pokoleniu; za Ojca obecność i przyjaźń.

Kontakt na odległość

A potem były dalsze losy Ojca i każdego z nas. Po wyjeździe z Gdańska Ojciec początkowo był blisko - w Ołtarzewie. Jedni odwiedzali go tam, inni utrzymywali kontakt listowny. U tych, którzy zamieszkali w Warszawie, Ojciec bywał częstym gościem. Brał udział w ich życiu rodzinnym: błogosławił małżeństwa, chrzcił dzieci, pomagał rozstrzygać problemy etyczne związane z życiem rodzinnym i pracą zawodową. Potem Ojciec wyjechał do Rzymu - na 12 lat. Kontakt korespondencyjny trwał nadal. Kartki od Ojca na imieniny czy święta przychodziły z regularnością i punktualnością zegarka. A kto miał w tym czasie szczęście pojechać do Wiecznego Miasta, znajdował u Ojca nie tylko serdeczną radość ze spotkania, ale i wszelką pomoc, jaka była potrzebna. Wśród ogromu pracy i obowiązków zawsze znajdował dla nas czas, niekiedy nawet na wspólne wędrówki po Rzymie.
Po ukończeniu studiów rozjechaliśmy się po Polsce, ale duża część naszej zżytej grupy (ok. 20 osób) znalazła się w Warszawie. Odnowiliśmy dawne kontakty. Odżyła serdeczna więź. Z radością przyjęliśmy wiadomość, że Ojciec wrócił na stałe do kraju. Znów zaczęliśmy się spotykać z Ojcem, tym razem w naszych rodzinnych domach. Odrodziła się „paczka” gdańska.

Wierni do końca

Gdy Ojciec zamieszkał w Otwocku, wtedy częściej my jeździliśmy do Niego. Mimo ciągłej intensywnej pracy i słabnącego zdrowia, zawsze wygospodarował dla nas czas i siły. Witał każdego z radością i serdeczną gościnnością, jak najbliższą rodzinę. W tym czasie my byliśmy już dojrzalsi, a Ojciec obdarzał nas swoim zaufaniem. Mogliśmy przez to pełniej doświadczać głębi jego życia duchowego, jego łączności z Bogiem. I wtedy też zrozumieliśmy, że jego ojcostwo w stosunku do nas wypływało rzeczywiście z Ojcostwa Boga, które nam przybliżał nie tylko swoimi naukami i książkami, jak: „Modlitwa Dzieci Bożych” - Ojcze nasz, czy „Najmilsze pozdrowienie” - Zdrowaś Maryja, ale całym swoim życiem. Dlatego słusznie mogliśmy nazywać go Ojcem.
Po długim życiu, oddanym bez reszty Bogu i ludziom, Ojciec odszedł do Pana po nagrodę, którą jest On sam. Pożegnaliśmy Ojca z ogromnym bólem, ale i z nadzieją radosnego spotkania w Niebie. Bogu niech będą dzięki za wielki dar, jakim był dla nas Ojciec i my wzajemnie dla siebie. Naszemu Ojcu - z modlitwą, miłością i wdzięcznością - grono dawnych studentów.

Podziel się:

Oceń:

2009-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Kard. Parolin o Gazie: niedopuszczalne jest sprowadzanie ludzi do roli ubocznych ofiar

2025-10-06 17:53
Sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolin

Vatican Media

Sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolin

Sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej rozmawia z mediami watykańskimi w drugą rocznicę „nieludzkiego” ataku Hamasu na Izrael, który wywołał zniszczenie Strefy Gazy: wzywamy do uwolnienia zakładników i zakończenia spirali przemocy. W Gazie konsekwencje są „nieludzkie”; nie wystarczy, by wspólnota międzynarodowa mówiła, że to, co się dzieje, jest nie do przyjęcia, ale by to się działo.

Więcej ...

Komunikat ws. o. Wojciecha Jędrzejewskiego OP

2025-10-05 17:45

Red.

Znany rekolekcjonista i duszpasterz młodzieży, o. Wojciech Jędrzejewski OP, po ponad 30 latach posługi zdecydował się zrezygnować ze stanu kapłańskiego. Dominikanie potwierdzili w oficjalnym komunikacie, że zakonnik złożył prośbę o przeniesienie do stanu świeckiego i wystąpienie z zakonu.

Więcej ...

Leon XIV: Nabożeństwo do Maryi ma szczególne miejsce w moim sercu

2025-10-06 19:40

Vatican Media

W poniedziałkowe popołudnie Papież odwiedził rzymski dom pielgrzyma Domus Australia, prowadzony przez ojców marystów i służący głównie anglojęzycznym pielgrzymom. Przewodniczył tam pierwszym nieszporom ze wspomnienia NMP Różańcowej, a wcześniej poświęcił obraz Matki Bożej z Pompejów, podarowany zakonnikom przez bł. Bartola Longo. W homilii podczas nabożeństwa, mówił o Maryi, jako wzorze nadziei i zachęcał do jej naśladowania

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Nowenna do św. Teresy od Jezusa

Wiara

Nowenna do św. Teresy od Jezusa

Nowenna za młodzież do św. Carlo Acutisa

Wiara

Nowenna za młodzież do św. Carlo Acutisa

Skarby Serca Jezusowego objawione światu: nowenna do św....

Wiara

Skarby Serca Jezusowego objawione światu: nowenna do św....

Będziesz miłował Pana, Boga swego, jak siebie samego

Wiara

Będziesz miłował Pana, Boga swego, jak siebie samego

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Wiara

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Komunikat ws. medialnych wystąpień o. Wojciecha...

Kościół

Komunikat ws. medialnych wystąpień o. Wojciecha...

Nowenna do św. Franciszka z Asyżu

Wiara

Nowenna do św. Franciszka z Asyżu

Każdy, kto sobie tego życzy, może przyjąć Komunię...

Wiara

Każdy, kto sobie tego życzy, może przyjąć Komunię...

Co najmniej 36 osób zginęło, a 200 zostało rannych w...

Wiadomości

Co najmniej 36 osób zginęło, a 200 zostało rannych w...