A na prowincji to mówią, że alkohol niekoniecznie najlepszym przyjacielem człowieka jest. W nadmiarze bywa nawet niebezpieczny, wodząc ludzi od śmieszności do śmiertelnego zagrożenia życia. I nie ma uważania na osoby. Sponiewiera równo, fizycznie i psychicznie, zarówno anonimowego faceta spod budki z piwem, jak i znanego VIP-a.
Miał rację prezes pewnej partii, który, usprawiedliwiając niedawno mocno „niedysponowaną” koleżankę z ław sejmowych, mówił, że może chora… Na prowincji od razu zapytali: „wirus filipiński?”. Chyba w postaci zmutowanej: „coś tam, coś tam”!
Poważnie podchodząc do sprawy, alkoholizm to rzeczywiście groźna choroba, nawet jeżeli w początkowym stadium objawia się tylko okazjonalnym pijaństwem. Jednak póki ten czy inny VIP pozostanie bezkarny za publiczną niedyspozycję lub wybryki po alkoholu - przy czym nie chodzi tylko o „publiczną chłostę” albo „lincz medialny”, ale o wiele dotkliwsze konsekwencje, np. zakaz pełnienia określonych funkcji publicznych - póty przez społeczeństwo nie będzie wcale lepiej oceniany od faceta spod budki z piwem. Można jedynie współczuć, że obu alkohol ciągnie na dno, przy czym nie chodzi tylko o dno butelki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu