Niszczenie polskiej świadomości historycznej
Reklama
Szczególnie gorąco polecam znakomity programowy wywiad Mariusza Bobera z prof. Andrzejem Nowakiem, redaktorem naczelnym „Arcanów”, pt. „Wróćmy do solidarności”, zamieszczony w „Naszym Dzienniku” z 3-4 stycznia. Prof. Nowak wskazuje na coraz większą groźbę objęcia Polski kryzysem gospodarczym. Równocześnie ostrzega przed manipulacjami kontrolowanych przez rząd mediów, które wyraźnie chciałyby przerzucić winę za kryzys na innych. Według prof. Nowaka: „U nas chodzi o to, czy do świadomości Polaków zacznie docierać, że obecny rząd także popełnia błędy, i również będzie odpowiadał za stan Polski. Chodzi też o to, że za rok czy dwa nie będzie można już zrzucić winy np. na braci Kaczyńskich. Ale może dzięki mediom uda się rządowi zrzucić odpowiedzialność za stan naszego kraju na innych, tak jak to robi do tej pory, wskazując ciągle tych samych chłopców do bicia, którzy «wszystko psują». Kryzys gospodarczy odsłania ten mechanizm, że rządzący popełniają błędy i że faworyci mediów także mogą odpowiadać za niepowodzenia ludzi. Gra toczy się o to, czy media wygrają, czy uda im się zasłonić rzeczywistość przed ludźmi lub wskazać kozły ofiarne, które będzie można złożyć w ofierze złego samopoczucia, wywołanego kryzysem”.
Szczególnie alarmująco brzmią uwagi prof. Nowaka na temat skutków podpisania przez minister edukacji Katarzynę Hall, 23 grudnia 2008, rozporządzenia zmieniającego podstawę programową w polskich szkołach. Zmianę tę prof. Nowak uznał za szczególnie groźną, akcentując, iż prowadzi ona do drastycznej redukcji kanonu porozumiewania się nowych pokoleń Polaków oraz rozpoznawania pewnych znaków i symboli, które wynosimy ze szkoły, znaków i symboli, od których zależy kształt naszej wspólnoty. W ocenie prof. Nowaka, reforma minister Hall będzie „oznaczać właściwie koniec liceów ogólnokształcących, ponieważ kształcenie ogólne będzie się kończyć na I klasie liceum.
Dla mnie już samo takie stwierdzenie brzmi drastycznie, a taki jest właśnie efekt nowej podstawy programowej. W efekcie przedmioty, takie jak historia, wiedza o społeczeństwie, skończą się na I klasie. Natomiast w klasach II i III dla tych, którzy nie wybiorą profilu humanistycznego - a większość nie wybierze - pozostaną przedmioty uzupełniające, łączące wątki: historii, przysposobienia obronnego, które zresztą również zostaje ograniczone do jednej godziny w skali semestru, i wiedzy o społeczeństwie. W tak zredukowanej wersji ostatnie 2 lata liceum, gdy młody człowiek dojrzewa i ma okazję nieco poważniej podejść do spraw historycznej wspólnoty i tożsamości, jej sensu, podyskutować trochę głębiej niż wtedy, gdy ma 13 czy 14 lat, jest tych szans po prostu pozbawiony. Co uczniowie liceum otrzymają w zamian? W przedmiocie uzupełniającym w klasach II i III, zamiast historii, będą mogli wybrać sobie takie zagadnienia, jak: kobieta i mężczyzna, nauka, wojsko i wojskowość, swojskość i obcość, gospodarka, język, komunikacja i media. Trzeba wybrać 4 spośród 9 propozycji. Tylko tych 4 przedmiotów będzie się uczyło zamiast historii. Przypomnę, że właśnie w klasach II i III uczono dotąd historii Polski końca wieku XIX i XX, czyli do wydarzeń z ostatnich lat. Oczywiście, kto zechce, może nadal uczyć się historii w klasach II i III, ale przecież wiadomo, że większość uczniów jej nie wybierze. Będzie to fundamentalna zmiana świadomości w następnych pokoleniach”.
Prof. Nowak wskazuje, że reforma Hall jest „powieleniem modelu edukacyjnego, który w społeczeństwach zachodnich doprowadził do całkowitego załamania świadomości historycznej”. Jego zdaniem: „Ta reforma odzwierciedla pewien trend, widoczny w całej Unii Europejskiej. Polega on na tym, że z jednej strony poważnie wzmacnia się bodźce mające pobudzić poczucie wspólnoty europejskiej. Powstaje np. muzeum europejskie. Wzywa się do budowania określonej polityki historycznej, co jest skrupulatnie egzekwowane przez Brukselę. Zmierza to do budowania tożsamości europejskiej w sposób bardzo sztuczny, bo nie ma jednej tożsamości europejskiej jako takiej, która łączyłaby tradycję polską, niemiecką, hiszpańską itd. Z drugiej strony, również na poziomie europejskim, podkreśla się szkodliwość budowania polityki historycznej na poziomie narodowym. A przecież właśnie na poziomie europejskim ta polityka historyczna jest o wiele bardziej sztuczna i zła. Więc z jednej strony chce się nas «wyzwalać» z poczucia przynależności do wspólnoty narodowej, a z drugiej strony - wpaja się poczucie przynależności do wspólnoty europejskiej, która ma również swoich wrogów, podobnie jak wspólnota narodowa.
PO przeciw budowie muzeum ziem zachodnich
Innym przykładem działania na szkodę polskiej świadomości historycznej przez polityków PO jest zablokowanie przez ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego budowy muzeum ziem zachodnich. Ostro krytykuje ten fakt b. minister kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierz M. Ujazdowski w wywiadzie pt. „Platforma cierpi na chorobliwy monopolizm”, udzielonym Bernadecie Waszkielewicz w „Rzeczpospolitej” z 5 stycznia. Zdaniem Ujazdowskiego: „W sprawie budowy muzeum ziem zachodnich mamy do czynienia z eksplozją partyjniactwa, czyli zniszczeniem dobrej instytucji tylko dlatego, że nie jest związana z wrocławską PO”. Według red. Waszkielewicz, minister Zdrojewski uznał, że koncepcja budowy muzeum ziem zachodnich jest „zbyt propagandowa, propolska”. Mamy więc ministra kultury i dziedzictwa narodowego, któremu wyraźnie przeszkadza propolskość! Dzieje się tak w tym samym czasie, kiedy Niemcy ostatecznie podjęli decyzję o budowie muzeum wypędzonych, i to z udziałem osławionej Eriki Steinbach. Komentując stosunek władz RP do tej kwestii, Ujazdowski mówi: „Zachowanie rządu w tej sprawie jest niezwykle ryzykowne dla polskiej racji stanu. Rząd uchyla się od powiedzenia prawdy. Unika wejścia w spór ze stroną niemiecką, a ten spór jest konieczny, aby zaprezentować polskie stanowisko. On nie musi być prowadzony w formie krzyku czy histerii, ale bez niego efekt będzie niedobry. Wszystko wskazuje na to, że powstanie placówka, która pokaże los wypędzonych w oderwaniu od kwestii jednoznacznej niemieckiej odpowiedzialności za wywołanie II wojny światowej”.
Umocnić nurt patriotyczny w sferze kultury
W kolejnych numerach „Naszego Dziennika” (z 31 grudnia - 1 i 2 stycznia) opublikowałem obszerny programowy tekst: „Rok 2009 - szanse i nadzieje”. Chciałbym przytoczyć tu fragmenty tego tekstu, poświęcone umocnieniu środowisk patriotycznych w sferze kultury i nauki: „W czasie niedawnych wydarzeń, związanych ze stalinowskimi praktykami na Uniwersytecie Wrocławskim, miałem możliwość poznania przynajmniej telefonicznie wielu wspaniałych ludzi nauki i kultury: wybitnych lekarzy, profesorów, muzyków, w tym byłego rektora Wyższej Szkoły Muzycznej we Wrocławiu. Przyznam, że nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że wielu naukowców-patriotów zajmuje się naukami ścisłymi czy medycznymi, i nikt nie pomyślał, także w PiS, o wciągnięciu ich do dzieła naprawy Rzeczypospolitej. Myślę jednak, że nawet teraz jeszcze nie jest za późno na stworzenie takiego ruchu, choć w znacznie trudniejszych warunkach niż miałoby to miejsce przed październikowymi wyborami.
Za sprawę niecierpiącą zwłoki uważam tworzenie zalążków tego ruchu przez zakładanie wielodyscyplinarnych Klubów Inteligencji Patriotycznej (…). Myślę, że nowo powstałe Kluby Inteligencji Patriotycznej szybko zagospodarowałyby istniejącą już dziś wielką próżnię intelektualną i organizacyjną i stworzyły podstawy dla szerszego porozumienia się jak największej rzeszy patriotycznej inteligencji na terenie całej Polski.
Warto może powrócić do pomysłu stworzenia przy Prezydencie RP swego rodzaju Rady Intelektualistów, jak profesorowie: Andrzej Nowak, Zdzisław Krasnodębski, Andrzej Kaźmierczak, Jerzy Żyrzyński, Andrzej Zybertowicz, Witold Kieżun, Bogusław Wolniewicz, Janusz Kawecki czy Zbigniew Jacyna-Onyszkiewicz. Rada taka, złożona z 15-20 członków o wysokim autorytecie intelektualnym, mogłaby zbierać się raz w miesiącu i wypowiadać swe opinie po dłuższej debacie (np. na temat dróg zapobieżenia rozszerzania się kryzysu gospodarczego w Polsce, sprawy Traktatu Lizbońskiego, euro czy polityki historycznej etc). Wielkie walory intelektualne i kompetencja członków takiej rady przy Prezydencie RP mogłaby tym bardziej odbijać się na tle żałosnego wręcz poziomu intelektualnego niedouczków z obecnego rządu PO. Pokazywałoby to również obraz jakże odmienny od wykreowanego przez media, fałszywego obrazu PiS i obozu prezydenckiego, jako dalekiego od kultury, środowiska ludzi niewykształconych”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu