Wolność to sprawa ducha, a nie swobody czy przestrzeni dla ciała. Bywają tacy, co domagają się wolności, aby zaraz potem poddać się niewoli nudy…
*
Opowiadał ktoś, że domowe kaczki, których całą rzeczywistością jest ciasne podwórko z błotnistą sadzawką i jakaś grządka, z której wygrzebują robaki, któregoś dnia wykazują dziwny niepokój. Przestają nagle taplać się w wodzie i szukać robaków, jakby czegoś wyczekiwały. I nagle zadzierają łebki do góry, bo tam wysoko przelatuje klucz dzikich kaczek. Wtedy w tych łebkach odżywa przeczucie lotu, dalekich horyzontów, przestrzeni, ryzyka… I usiłują poderwać się z ziemi na nienawykłych do lotu skrzydłach. Jednak klucz dzikich ptaków znika, a te tutaj, osowiałe, powoli wracają do błota i robaków, choć jest w nich jakiś zew dający znać, że pełnią ich życia jest wysoki i daleki lot.
Podobnie jest z małymi, oswojonymi gazelami na pustyni, mieszkającymi z ludźmi w zabezpieczonej przed drapieżnikami oazie. Wyglądają na szczęśliwe ze swego losu, wyjadają ludziom cukier z kieszeni, są łase na pieszczoty. Ale któregoś dnia już tego nie chcą. Stoją przy ogrodzeniu z różkami w oczkach siatki i przeraźliwie tęsknią za pustynią, za szaleńczą ucieczką przed drapieżnikiem - za przestrzenią.
Ale bywa też inaczej. Ktoś inny opowiadał, że pracując w ogrodzie zoologicznym, odkrył niewielką klatkę z 15 jastrzębiami i myszołowami. Ptaki wyglądały na przygnębione i jakby niedokarmione. Oburzony takim traktowaniem tych pięknych i dumnych ptaków, dowiedział się, że są one… dowodami sądowymi i czekają tu na rozprawy. Niektóre już po kilka miesięcy. Opowiadający to współczuł im głęboko, bo kryminaliści byli zwalniani za kaucją, a niewinne ptaki więzione. Nie było szansy na legalne ich uwolnienie, więc pomyślał, że pozwoli im odlecieć niby przez niedbałe niedomknięcie klatki. Kiedy nikogo nie było w pobliżu, otworzył klatkę i odszedł. Gdy wrócił, zdumiał się, bo żaden z ptaków nie odleciał. Może nie wierzyły w swoją wolność? Wbiegł więc do klatki, wymachując rękoma i pokrzykując. Ptaki leniwie opuściły ją, ale przysiadły nieopodal, jakby chcąc wrócić do środka. „Popatrzcie w niebo! - krzyknął do nich. - To jest przestrzeń, dla której Bóg was stworzył! Przecież nie jesteście kurczakami!” Wyszedł z klatki, bo poczuł podmuch wiatru, który - miał nadzieję - obudzi w ptakach potrzebę wzbicia się wysoko. Żaden ptak jednak tego nie zrobił. Kilka wróciło do klatki, więc powoli zagonił tam resztę. Doszedł potem do wniosku, że pomylił się co do potrzeb ptaków. On sam źle czuł się w klatce, ale te ptaki przywykły do tego. Miały tam jedzenie, nie musiały polować, walczyć o żer czy o terytorium. I nie wiedziały, że ludzie pozbawili je sensu żywota szlachetnych drapieżników. Może wystarczał im podziw zwiedzających? Ale podziw nie dla lotu, tylko dla bezużytecznych, marniejących skrzydeł, dziobów i pazurów.
*
Jeśli twoja nadzieja nie sięga poza ten świat i to życie, to jesteś beznadziejny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu