Druga niedziela wielkanocna dedykowana jest Bożemu Miłosierdziu. Mówimy czasem o tym, że nie ma ono granic. Niektórzy porównują je nawet do wszechświata, który - jak na to wskazuje obecny stan wiedzy - cały czas się rozszerza. Czyżby ono zatem naprawdę było bezgraniczne?
Sługa Boży Jan Paweł II w encyklice dotyczącej Bożego Miłosierdzia napisał: „Oto Syn Człowieczy, który w swoim zmartwychwstaniu w sposób radykalny doznał na sobie miłosierdzia: owej miłości Ojca, która jest potężniejsza niż śmierć. I zarazem ten sam Chrystus, Syn Boży, który u kresu - a poniekąd już poza kresem - swego mesjańskiego posłannictwa okazuje siebie jako źródło niewyczerpalne miłosierdzia: tej samej miłości, która w dalszej perspektywie dziejów zbawienia w Kościele ma się potwierdzać stale jako potężniejsza niż grzech. Chrystus paschalny: definitywne wcielenie miłosierdzia. Jego żywy znak: historiozbawczy i eschatologiczny zarazem. W tym też duchu liturgia okresu wielkanocnego wkłada w usta nasze słowa psalmu «Misericordias Domini in aeternum cantabo» (por. Ps 89 [88], 2)” - „Dives in misericordia” z 1980 r., nr 8 (zdanie z Ps 89 można przetłumaczyć: „Na wieki będę śpiewał o miłosierdziu Pana”, a tytuł encykliki: „Bogaty w miłosierdzie”).
Nie chciałbym tutaj przytaczać jeszcze słów św. Faustyny Kowalskiej, której „Dzienniczek” Papież Polak nazwał „Ewangelią miłosierdzia Bożego napisaną w perspektywie XX wieku”. Warto po niego sięgnąć. Jest tam wiele treści zarówno do przemyśleń, jak i do modlitwy.
Wracając zaś do granic miłosierdzia (oczywiście, tego Bożego), ono rzeczywiście jest bezgraniczne, jeśli spojrzymy na nie ze strony Pana Boga. Wielokrotnie jest o tym mowa na kartach Pisma Świętego (por. np. przypowieść o miłosiernym ojcu z 15. rozdz. Ewangelii według św. Łukasza). Tak naprawdę to my sami wyznaczamy granice Bożemu Miłosierdziu. Człowiek jest wolny i w tej swojej wewnętrznej wolności może po prostu, pisząc obrazowo, odwrócić się plecami do Pana Boga i tego, co On chce mu zwyczajnie dać. Wielu niejako, praktycznie przez całe swe życie, walczy w ten sposób ze Stwórcą.
Ktoś kiedyś powiedział, że zawołanie: „Jezu, ufam Tobie!” jest kwintesencją chrześcijańskiej modlitwy. Wydaje się, że to prawda. Bez zaufania Temu, który zbawia (imię Jezusa po hebr. brzmi Jehoszua, czyli „Bóg, który zbawia”), trudno uwierzyć i otworzyć się na Boże Miłosierdzie. Przy okazji sami stańmy się też bardziej miłosierni wobec innych. Może to się wyrazić nawet w prostych gestach uprzejmości, w myśl powiedzenia: Uśmiechnij się do świata, a świat uśmiechnie się do Ciebie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu