A na prowincji to mówią, że te całe blogi internetowe to dla niektórych - jak na przykład dla pewnej świeżo upieczonej posłanki do europarlamentu - taki rodzaj jarmarcznej „pyskówki”. Siądzie toto przy klawiaturze i plecie w wirtualną przestrzeń, co jej ślina na język przyniesie, bez udziału rozumu nijakiego, mimo że tytuł profesorski ma przed nazwiskiem.
Ostatnio owa europosłanka najbardziej lubi „jeździć na Ziobrze”, na którym to „małopolscy i świętokrzyscy poddani Rydzyka”, czyli „ziobrowe berety”, w liczbie prawie 336 tys. rzekomo bezmyślnie „krzyżyk postawili”, zapewniając mu mandat do Parlamentu Europejskiego. Bo cóż taki „Ziobrzyna” może, skoro przed wyborami kłaniał się „Ojcu Dyrektorowi”, a po wyborach ledwo słowo powiedział, już go prezes Jarosław okrutnie zbeształ, każąc się języków uczyć.
Nie to co ona - odważna i niezależna. Po prostu „Dar Pomorza” dla ziemi małopolskiej i świętokrzyskiej. Żadnej „moherowej” laski czy kuli się nie boi, czego dowód dała na wiecu wyborczym właśnie Ziobry. Możnymi lewicowymi „protektorami” też się nie podpiera. A nie kłania się nie tylko liderom swojej partii, ale nawet biskupom. Pewno hierarchowie już się z tego powodu martwią…
Pomóż w rozwoju naszego portalu