Jak podkreśla purpurat, jeśli Kościołowi uda się wypracować synodalność, jeśli uda się zachować różnorodność w jedności, to wspólnota wiernych odda też tak wielką przysługę światu, da mu nadzieje, pokaże, że światu i społeczeństwu nie musi grozić rozbicie.
Kard. Hollerich zaprezentował wczoraj na konferencji prasowej zmiany w strukturach synodu biskupów. Najważniejsza z nich polega na tym, iż pełnoprawne uczestnictwo w synodzie nie będzie już zarezerwowane dla tych, którzy posiadają w Kościele władzę pasterską wynikającą z przyjętych święceń. W przyszłym zgromadzeniu prawo głosu otrzymają również wybrani przez papieża nie-biskupi, w tym ludzie świeccy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Hierarcha potwierdza doniosłość wprowadzonych przez Franciszka zmian, ale nie chce ich nazywać rewolucyjnymi. „Nie lubię słowa rewolucja, wiemy jaka była rewolucja we Francji. Kiedy czytam książki o historii Francji i o rewolucji, to jedni są za, inni przeciw. Rewolucje często dzielą ludzi. Rewolucje potrzebują ofiar. W naszym Kościele nie mamy Robespierre’a. Nie chcemy ofiar, chcemy iść naprzód razem. Dlatego nie chcę używać w tym przypadku słowa rewolucja, ale raczej zmiana. Z całym szacunkiem dla historii Francji” - zaznacza arcybiskup Luksemburga.
Komentując wprowadzone przez Franciszka zmiany w instytucji Synodu Biskupów, kard. Hollerich przestrzega jednak, by katolickiej synodalności nie mylić z parlamentaryzmem właściwym dla wspólnot protestanckich. „My musimy praktykować synodalność katolicką, która jest różna od protestanckiej. Mamy posługi wynikające ze święceń, mamy kolegialność biskupów, odpowiedzialność za Kościół, prymat Piotra. Synodalność nie może tego wykorzenić” – podkreśla kard. Hollerich.