Są dziś trzy typy polityki, w które katolicy wpadają, trochę jak ćmy do ognia - z poczuciem obowiązku czy pasji, lecz z reguły bez żadnych efektów dla sprawy katolickiej.
Najstarszy typ to „polityka obrony starego porządku”. Jej wielkim pozytywem jest przechowywanie zasady, że cywilizacji chrześcijańskiej się nie wymyśla, nie konstruuje - lecz że trzeba jej bronić jak dziedzictwa, przeciw każdej rewolucji. Gdy „polityka obrony starego porządku” kształtowała się w zmaganiach z rewolucją francuską i liberalizmem, obrona królestw chrześcijańskich była właśnie najnaturalniejszą postawą odpowiedzialności katolickiej. Jednak dzisiaj, w warunkach panowania standardu demokratycznego, polityka ta stała się antydemokratycznym nihilizmem, najczęściej w wersji posępnego wyrzekania, że „w warunkach demokracji” nic się zrobić nie da… Może być przynajmniej wesoło. Niech żyje Janusz Korwin-Mikke!
Drugim typem jest „polityka chrześcijańskiej demokracji”. Być może w jej punkcie wyjścia tkwiło kiedyś przekonanie - jakże słuszne - że wyznawanie i szerzenie chrześcijaństwa nie jest ściśle związane z żadnym konkretnym ustrojem, a zatem i cywilizacja chrześcijańska zamiast monarchiczna może być demokratyczna. Jednak w praktyce do głosu doszedł czynnik bardzo obciążający: skłonność raczej do wymyślania „nowego chrześcijaństwa” niż do obrony christianitas. Co więcej, do tego naiwnego idealizmu doszło jeszcze katastrofalne nieporozumienie w postaci przekonania, że do chrystianizacji demokracji idzie się przez uprzednie zdemokratyzowanie chrześcijaństwa. Ideologiczni chadecy uznają, że rozpowszechnienie wolnościowej demokracji musi się przysłużyć chrześcijaństwu. Tymi pokrętnymi drogami idzie się zwykle do postawy „katolika za wolnym wyborem”, dziś otwartego na in vitro czy homozwiązki. Niech żyje Bronisław Komorowski!
Jest jeszcze trzeci typ polityki: „polityka ojczyzny (chrześcijańskiej)”. Wartością podstawową jest tu lojalność względem własnej wspólnoty narodowej - co w przypadku narodu chrześcijańskiego musi oznaczać również pewną życzliwość tej polityki względem chrześcijaństwa. Niestety, „polityka ojczyzny” raczej ograniczy się do zachowania ogólnych treści chrześcijańskich, które zdążyły się już utożsamić z polskością, niż wykaże męstwem i roztropnością w kontynuowaniu cywilizacyjnej misji chrześcijaństwa. Dlatego nie spodziewajcie się jakichś twardych postaw rzeczników tej polityki w sprawie ochrony życia nienarodzonych czy konsekwentnej polityki prorodzinnej. Zamiast tych konkretów musi wystarczyć nadzieja, że ta polityka „nie zrobi krzywdy” Kościołowi, oraz publiczne wyznanie przywódcy: „Jestem katolikiem”. Niech żyje Jarosław Kaczyński!
Czy jest jeszcze coś poza tymi trzema drogami? Jakaś polityka, która byłaby wierna chrześcijańskiemu orędziu, gotowa do akcji w warunkach procedur demokratycznych i zaangażowana w życie narodu?
Dlaczegóż by nie zbudować takiej czwartej drogi?
Pomóż w rozwoju naszego portalu