Reklama

Totus 2002

"Srebrny Anioł" w Lubinie

Tegorocznymi laureatami nagrody Totus w kategorii promocja człowieka, praca charytatywna i edukacyjno-wychowawcza są Joanna i Aleksander Płotniccy z Lubina z diecezji legnickiej. Jest to nagroda przyznawana w związku z obchodami Dnia Papieskiego. Państwo Płotniccy za cel swojego życia postawili niesienie pomocy bliźnim, zwłaszcza niepełnosprawnym umysłowo. Z katolickimi "noblistami" rozmawiała Anna Guzik.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ANNA GUZIK: - Jak to jest być laureatem nagrody Totus - katolickiego Nobla?

JOANNA I ALEKSANDER PŁOTNICCY: - Trudno to opisać. Jest to ogromne zaskoczenie i przeżycie. Czujemy także wielką wdzięczność dla wszystkich, którzy się do tego przyczynili.

- Co trzeba zrobić, aby otrzymać taką nagrodę?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- To bardzo przewrotne pytanie, bo można pomyśleć, że zajęliśmy się osobami niepełnosprawnymi po to, by otrzymywać laury i nagrody. Naszą działalność zaczęliśmy, ponieważ taka była potrzeba, a wyróżnienie utwierdza nas w przekonaniu o słuszności wybranej drogi. Nie oczekiwaliśmy żadnych zaszczytów. Samo życie z osobami niepełnosprawnymi było dla nas wystarczającą satysfakcją. Wyróżnienie traktujemy jak promienny uśmiech Opatrzności Bożej, której drogi są niezbadane... i "Srebrny Anioł" - tak się nazywa statuetka nagrody Totus - przyleciał do Lubina.

- Jak na wiadomość o nagrodzie zareagowała rodzina, przyjaciele?

- Są z nas dumni i cieszą się bardzo, zbierają wycinki prasowe. Ta ich radość ogromnie nas podnosi na duchu. Do tej pory różne osoby, które spotkaliśmy na naszej drodze, piszą do nas lub dzwonią z gratulacjami.

- Proszę opowiedzieć o samym rozdaniu nagród.

Reklama

- Uroczysta gala odbyła się na Zamku Królewskim w Warszawie, z udziałem bardzo wielu znakomitych osobistości z kręgów kościelnych, ze świata kultury, polityki i mediów. Prowadzona była przez Dorotę Warakomską i Jarosława Kulczyckiego - prezenterów II Programu TVP. Nagroda Totus za działalność charytatywną była wręczana przez Prymasa Polski kard. Józefa Glempa. Byliśmy ogromnie zaszczyceni i wzruszeni.

- Od kiedy i dlaczego podjęli Państwo pracę z niepełnosprawnymi?

Reklama

J. P. - W 1983 r., gdy byliśmy studentami I roku psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, przyszedł do nas ks. Tadeusz Zaleski poszukujący wolontariuszy do powstającej wówczas w ramach ruchu "Wiara i Światło" Wspólnoty Małych Muminków. Postanowiłam spróbować, choć nigdy wcześniej nie miałam kontaktu z osobami upośledzonymi umysłowo. Na pierwsze spotkanie poszłam z duszą na ramieniu, a oni przyjęli mnie bardzo serdecznie, jak najlepszego przyjaciela. Zostałam Paszczakiem - tak się w tej wspólnocie nazywa opiekuna - przyjaciela Muminków - czyli osób niepełnosprawnych.
A. P. - Ja dołączyłem rok później. Byłem zdumiony i zafascynowany, że osoby upośledzone można traktować tak "normalnie", po prostu być z nimi.
Krakowska Wspólnota Małych Muminków to okres pełen radosnych spotkań i wspólnego świętowania, Mszy św. "Muminkowych" odprawianych w kościele św. Mikołaja w Krakowie, gdzie Muminki zawsze zostawiały wolne miejsce w ławce dla Pana Jezusa, promieniowały ufną, pełną prostej dziecięcej miłości wiarą. Był to również czas wspólnych wspaniałych obozów w "Chorążówce" w Rabce.
W 1987 r. dzięki darowiźnie Zofii Tetelowskiej z Radwanowic powstała w Krakowie Fundacja im. Brata Alberta, aby objąć opieką osierocone osoby upośledzone umysłowo. Jej założycielami byli właśnie ks. Tadeusz Zaleski, śp. Stanisław Pruszyński i śp. Stanisław Grochmal. My po skończeniu studiów przyjechaliśmy do Lubina już jako małżeństwo psychologów - Paszczaków. Szybko okazało się, że jest tu wiele osób niepełnosprawnych. Powstała wówczas wspólnota "Wiara i Światło", a pierwsze spotkania odbywały się u nas w domu. Wkrótce dom okazał się za ciasny. Po obozie w Bardzie Śl. i wizycie w Państwowym Domu Pomocy Społecznej powstał w 1991 r. - już w ramach filii Fundacji Brata Alberta - ośrodek "Przytulisko". Naszym głównym pragnieniem jest ochrona godności osób upośledzonych, otoczenie ich ciepłem, miłością i akceptacją.

- Jakim trzeba być, aby pracować z niepełnosprawnymi? Czego uczy taka praca?

J. P. - Trzeba być normalnym, nie ustawiać się na pozycji "wielkiego wychowawcy" i "dobroczyńcy". Akceptować ich i pokochać takimi, jakimi są, dostrzegając w nich Jezusa. Nie jest to prosta droga, często zdarzają się momenty kryzysu, pogorszenia stanu psychicznego, napady agresji, problemy z załatwianiem potrzeb fizjologicznych. Nasi podopieczni są wtedy najbardziej bezradni. Ta praca to takie Jezusowe zapytanie: czy potrafisz mnie kochać zawsze, nawet wtedy, gdy jest najtrudniej? Aby było to możliwe, trzeba nieustannie powierzać siebie, swoją pracę oraz podopiecznych opiece Bożej. A każdy dzień zaczynać od nowa, z uśmiechem i zapominać o tym, co było wczoraj. Tego nauczyłam się też od naszych niepełnosprawnych Przyjaciół z "Przytuliska" - otwartości, przebaczania, przywiązania, przytulania. Nikt mi nie obiecywał, że dobro i piękno jest łatwe. A ta praca jest piękna.

- Jakie były największe trudności w podejmowanej przez Państwa pracy, a jakie sukcesy?

Reklama

- Największym sukcesem jest to, że ośrodek Fundacji powstał także w Lubinie i istnieje nieprzerwanie od 12 lat. Ciągle rozwijamy naszą działalność. Obejmujemy opieką około 50 osób i ich rodziny. Największą trudnością jest dla mnie olbrzymia biurokracja związana z prowadzeniem tego typu placówki narzucana przez różne urzędy.
Cieszą też spełnione marzenia. Mamy dwa własne konie do hipoterapii - Samara i Drinka, prawdziwą pracownię ceramiczną, gdzie powstają autentyczne dzieła sztuki. To są dwie formy aktywności, o których myśleliśmy, zaczynając działalność w Lubinie. Martwi nas jednak brak uregulowań prawnych o współpracy organizacji pozarządowych z samorządem i administracją państwową, a także brak pieniędzy. Dalej jednak głęboko wierzymy, zgodnie ze słowami naszego patrona św. Brata Alberta, że: "Im kto bardziej opuszczony, z tym większą miłością służyć mu trzeba".

- Co się zmieniło w ciągu minionych 20 lat w postrzeganiu przez społeczeństwo problematyki niepełnosprawności?

- Powoli odchodzi się od zamykania osób niepełnosprawnych w gettach pod szyldem rzekomo specjalistycznej opieki. Ci ludzie zaczęli być widoczni na ulicach, pokazują swoje potrzeby, realizują swoje prawa.
Na pewno lepiej jest w dużych miastach, łatwiej zainteresować opinię publiczną losem dzieci, osób niepełnosprawnych ruchowo, co realizuje się m.in. poprzez stopniową likwidację barier architektonicznych. Najtrudniejszy pozostaje problem dorosłych osób upośledzonych umysłowo - tych najbardziej bezbronnych i niezaradnych. W naszej pracy towarzyszyła nam zawsze myśl Ojca Świętego o tym, że jakość społeczeństwa mierzy się szacunkiem, jaki okazuje najsłabszym ze swoich członków.

- Jak przy tak rozległej działalności znajdujecie czas na życie rodzinne?

Reklama

J. P. - Pierwsze spotkania lubińskiej wspólnoty odbywały się w naszym mieszkaniu i dzieci (wtedy jeszcze dwójka) w nich uczestniczyły. Syn Bartek pierwsze kroki postawił na jednym z takich spotkań.
Nasza działalność jest możliwa właśnie dzięki jej rodzinnemu charakterowi. Ośrodek "Przytulisko" to dla nas przedłużenie domu i wzbogacenie o nowych członków rodziny, nowe radości i smutki. Pomaga nam moja mama, dzieci: Oleńka - lat 16, Bartek - 14 lat, Filip - 11 lat oraz Kacperek - 7 lat. Nasze dzieci nigdy nie były w żłobku ani w przedszkolu. Rodzice bardzo nam pomagają w tym sposobie na życie, jaki wybraliśmy, bo to nie jest praca ani działalność, ale właśnie sposób na życie. Rodzina jest najważniejsza w życiu, cieszymy się, że tak się rozrasta.

- Odbierając nagrodę, powiedział Pan, że nie zamierzacie osiadać na laurach. Jakie są plany dotyczące dalszej pracy?

A. P. - Największym wyzwaniem jest utworzenie w Lubinie domu stałego pobytu dla tych z naszych podopiecznych, którzy utracą swoje rodziny. Na ten cel zakupiono dom z ogrodem na Starym Lubinie. Budynek ten wymaga adaptacji i rozbudowy, w związku z czym poszukujemy ludzi dobrej woli, którzy zechcą wesprzeć nasze dzieło.

- Dziękuję za rozmowę.

Podziel się:

Oceń:

2002-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Bp Suchodolski: Młodych, którzy chcą iść razem z Jezusem we wspólnocie Kościoła, jest ciągle wiele

2025-09-19 16:13

BP KEP

W piątek 19 września br., w Sekretariacie KEP w Warszawie, odbyło się spotkanie diecezjalnych duszpasterzy młodzieży, koordynatorów diecezjalnych Światowych Dni Młodzieży oraz członków Rady KEP ds. Duszpasterstwa Młodzieży. Spotkaniu przewodniczył bp Grzegorz Suchodolski, przewodniczący Rady KEP ds. Duszpasterstwa Młodzieży.

Więcej ...

Czy przyjąłeś już do siebie Boże Słowo?

Dario Acosta/Deutsche Grammophon

Rozważania do Ewangelii Łk 8, 4-15

Więcej ...

Rok po powodzi – pomoc trwa

2025-09-19 23:45

Archiwum Caritas Kraków

- Już wszyscy się wycofali. Tylko krakowska Caritas jeszcze nam pomaga – podkreśla ks. Krzysztot Pełech, proboszcz parafii św. Mikołaja w Radochowie.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Nowenna do św. Ojca Pio

Wiara

Nowenna do św. Ojca Pio

Matka Boża Płacząca

Wiara

Matka Boża Płacząca

Straż Graniczna: Dwa rosyjskie myśliwce wykonały niski...

Wiadomości

Straż Graniczna: Dwa rosyjskie myśliwce wykonały niski...

Tragedia w USA. Nie żyją polscy żołnierze

Wiadomości

Tragedia w USA. Nie żyją polscy żołnierze

Niezwyciężony Triumf serca

Wiadomości

Niezwyciężony Triumf serca

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Wiara

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Samolot wypadł z pasa startowego na lotnisku w Krakowie

Wiadomości

Samolot wypadł z pasa startowego na lotnisku w Krakowie

Pijany mężczyzna podczas Mszy św. zatakował kapłana

Kościół

Pijany mężczyzna podczas Mszy św. zatakował kapłana

Uczestnicy popularnego tanecznego programu w żenujący...

Wiadomości

Uczestnicy popularnego tanecznego programu w żenujący...