Mieszka w Słupsku, jest tatą pięciorga dzieci, dwoje z nich urodziło się z niepełnosprawnością. Sześcioletnia Ola ma zespół Downa, a czteroletni Kubuś – autyzm. Mężczyzna prowadzi na Facebooku profil „Zwykły ojciec niezwykłych dzieci”. Mówi, że jest tatą od zadań specjalnych, a jego pociechy zmieniają jego świat na lepszy.
Zespół Downa i autyzm
O możliwości wystąpienia zespołu Downa u córki Dariusz dowiedział się jeszcze w okresie prenatalnym. Obawiał się, czy sobie poradzi, ale nie brał pod uwagę aborcji. – Już człowiek w brzuchu mamy ma swój indywidualny kod genetyczny, jest osobnym życiem, które należy od początku chronić – mówi Dariusz. Dlatego wraz z żoną Anną zdecydowali, że przyjmą każde dziecko, także to chore. Gdy mężczyzna pierwszy raz zobaczył Olę, rozpłakał się. Mocno przytulił córkę, pogłaskał ją po głowie i ucałował. Ta kruszynka skradła jego serce, podobnie jak Kubuś.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Gdyby każdy człowiek spotykający na swojej drodze osobę z zespołem Downa miał do niej takie samo nastawienie jak osoby z zespołem Downa do każdego spotkanego przez siebie człowieka, to prawdopodobnie nie martwiłbym się przez sekundę, jak będzie wyglądało życie Oli w przyszłości” – pisze Zelga w jednym z postów na Facebooku. Przez te wpisy chce edukować społeczeństwo i zwiększać świadomość ludzi oraz zmieniać ich sposób postrzegania osób z zespołem Downa i autyzmem.
Reklama
– Dzieci nauczyły mnie przede wszystkim wrażliwości na ludzką krzywdę. Dzięki nim zwracam uwagę na osoby z niepełnosprawnościami. Mam też więcej cierpliwości i potrafię docenić najdrobniejsze sukcesy – tłumaczy nam Dariusz.
Uczą mnie bycia lepszym człowiekiem
– One mnie uczą bycia lepszym człowiekiem – dodaje. Przyznaje, że dzięki żonie i dzieciom zbliżył się do Boga. Wcześniej jego wiara opierała się głównie na tradycji, a praktyki religijne wynikały bardziej z obowiązku. Mężczyzna zawierza swoją rodzinę Zbawicielowi, często też rozmawia z Bogiem. – Czasem myślę, że On chyba ma już dość mojego ciągłego gadania. Gdy jest sytuacja bez wyjścia, to zamykam oczy i czekam. Kiedy je ponownie otwieram, to już znajduję jakieś rozwiązanie – wyjaśnia tata piątki dzieciaków.
Dariusz często myśli o przyszłości swoich dzieci, najczęściej wieczorem, kiedy pozostali domownicy już śpią. – Chciałbym, aby wyrośli na porządnych ludzi. Patrząc na Olę i Kubusia, mam chyba ułatwione zadanie, bo oni rozsiewają wokół siebie dobro – przyznaje w rozmowie z Bliżej Życia z Wiarą Dariusz Zelga.
Reklama
Ojcostwo sprawiło, że mężczyzna szybko wydoroślał. Stał się bardziej odpowiedzialny. Stara się przekonywać innych do większej empatii wobec osób z niepełnosprawnościami. – Po przeczytaniu jednego z moich postów na grupie młodzieżowej napisała do mnie młoda dziewczyna: „Wie pan co, nie do końca wiedziałam, co chcę robić w życiu, ale po przeczytaniu pana posta już wiem – będę terapeutką”. I to jest dla mnie największe wyzwanie, aby przygotować moje dzieci na spotkanie ze światem oraz przygotować choć kawałek tego świata na spotkanie z nimi – opowiada „zwykły ojciec niezwykłych dzieci”.
W każdą niedzielę podczas Mszy św. Zelga prosi Jezusa, aby zaopiekował się pociechami, kiedy ich rodziców już zabraknie. – Chciałbym, aby Ola i Kubuś zwierzały się Bogu ze wszystkich swoich problemów, aby mówiły Mu o radościach, ale i smutkach, o wszystkim. On ich wysłucha, jestem o tym przekonany – tłumaczy.
Jestem wdzięczny za dzieci
Dariusz nie chce myśleć, co by było, gdyby jego dzieci trafiły do innej rodziny. Jest wdzięczny Bogu za dar ich życia i dzięki nim codziennie uczy się czegoś nowego. W wolnych chwilach chodzą na spacery, bawią się na placu zabaw. Ola i Kuba coraz lepiej się rozwijają, trudno im usiedzieć w jednym miejscu. – Spotykam się ze współczuciem, a ja jestem z nich tak bardzo dumny – podkreśla.
Czy „zwykły tata niezwykłych dzieci” ma jakieś szczególne marzenia? Mężczyzna wyjaśnia, że nie zależy mu na tym, aby jego pociechy były bogate, miały piękne domy i luksusowe samochody. – Moje marzenia są zdecydowanie skromniejsze i łatwiejsze do zrealizowania. A może jednak właśnie zdecydowanie trudniejsze? Moim marzeniem jest to, żeby jak największa liczba waszych dzieci wiedziała, że istnieją takie dzieci jak moje. Żeby wasze dzieci wiedziały, że wystarczy mała iskierka dobroci w kierunku dzieci z niepełnosprawnością i już będą miały zagwarantowaną szczerą i bezgraniczną przyjaźń do końca życia ze strony tych osób, które potrzebują choć odrobiny ich pomocy, ich empatii – tłumaczy Dariusz. – A jeśli wasze dzieci i wnuki będą już o tym wiedziały, to w momencie, kiedy Bóg będzie zapraszał mnie do swojego gabinetu na rozmowę o moim życiu, nie będę zalewał się łzami, tylko spokojnie uśmiechał – dodaje.