Więcej informacji na ten temat można przeczytać w książce „UB a młodzieżowe organizacje antykomunistyczne w latach 1945-1954 na Górnym Śląsku i Podbeskidziu. Metody operacyjne aparatu bezpieczeństwa w świetle dokumentów”. Publikację, po dwóch latach przygotowań, wydał katowicki oddział IPN. Autorami są archiwiści Oddziałowego Biura Udostępniania i Archiwizacji IPN w Katowicach: dr Anna Badura, Leszek Malczak, Grzegorz Musiał oraz Daniel Salbert.
„Publikacja po pierwsze, otwiera archiwum katowickiego IPN i prezentuje szereg dokumentów w nim przechowywanych. Celem autorów było zapoznanie badaczy z tym rodzajem materiałów i zainspirowanie ich do ewentualnych dalszych badań. Po drugie, praca przedstawia temat działalności antykomunistycznej wśród młodzieży w naszym regionie, stanowiąc kolejny przyczynek do badania jego dziejów. Nie mniej ważna jest prezentacja szerokich metod działania organów bezpieczeństwa wobec grup antysystemowych” - wyjaśnia Andrzej Drogoń, dyrektor katowickiego oddziału IPN.
Praca przedstawia więc w ogólnym zarysie działalność młodzieżowej konspiracji na terenie Górnego Śląska i Podbeskidzia. „Młodzi ludzie wiele ryzykowali, gdyż w razie wykrycia narażeni byli na długotrwałe śledztwo, często połączone z biciem, poniżaniem i zastraszaniem. Funkcjonariusze stosowali szeroki wachlarz tortur mających zmusić przesłuchiwanych do zeznań i współpracy” - wyjaśnia Anna Badura. I dodaje, że „jedną z ulubionych metod oprawców było sadzanie aresztowanego na jednej nodze odwróconego stołka, zwane w żargonie ubeckim „kobyłką Andersa”. Do innych sposobów należało bicie wyciorem po piętach, duszenie paskiem, zamykanie przesłuchiwanego nago na kilka godzin w celi bez okien bądź w karcerze, gdzie stał po pas w wodzie, wykonywanie męczących ćwiczeń fizycznych do utraty przytomności. Często stosowano «konwejery», czyli kilkudniowe przesłuchiwania bez snu” - wylicza autorka. Po śmierci Stalina w marcu 1953 r. nastąpiło pewne złagodzenie metod śledczych, ograniczono stosowanie przemocy fizycznej, lecz na porządku dziennym pozostało znieważanie, plucie w twarz czy siedzenie godzinami na taborecie przy otwartym oknie. Skazana młodzież trafiała też do więzień o najcięższym rygorze. W 1950 r. w zakładach karnych w całej Polsce przebywało ponad 12 tys. młodych ludzi. A nad rozpracowywaniem i inwigilowaniem społeczeństwa w UB pracowało ponad 33 tys. osób. „Ustrój sobie nie radził, dlatego uciekał się do brutalnych metod. Ja przesiadywałem w więzieniu byle gdzie i z byle kim. Nie mogłem ukończyć szkoły. Ale jestem dumny ze swojej przeszłości” - powiedział Zdzisław Chyra, jeden z bohaterów przedstawianej książki, świadek historii, który w czasach stalinizmu działał w Legionie do Walki z Bolszewizmem. Jedną z „nowatorskich” metod represji było utworzone wiosną 1951 r. więzienie dla młodocianych w Jaworznie. W oparciu o system wychowawczy wzorowany na teoriach radzieckich głoszących, że podstawowym elementem życia więziennego jest praca, młodych więźniów zmuszano do wykonywania najcięższych prac grożących utratą zdrowia i życia. Młodzi ludzie pracowali po kilkanaście godzin dziennie, również w niedziele i święta, z wyjątkiem świąt komunistycznych. Obok pracy, podstawową formą odziaływania na młodocianych było intensywne szkolenie ideologiczne za pomocą pogadanek, prasówek, przedstawień teatralnych. Zastrzelenie więźnia przez strażnika i w następstwie tego bunt, jaki wybuchł 15 maja 1955 r., spowodował zakończenie eksperymentu.
Inwigilacja czy pokazowe procesy sądowe nie złamały jednak oporu wśród młodzieży. „Tajne grupy wywodzące się z różnych środowisk i tradycji sięgającej korzeniami do przedwojennych organizacji o charakterze patriotycznym, narodowym czy religijnym kontynuowały działalność i nękały system komunistyczny. Masowy charakter tajnych stowarzyszeń był fenomenem w skali całego bloku państw socjalistycznych i świadectwem odrzucenia ideologii komunistycznej przez znaczną część poddawanych intensywnym zabiegom propagandowym młodych ludzi” - podkreślała Anna Badura. Według danych prezentowanych przez katowicki IPN, na terenie Górnego Śląska i Podbeskidzia w latach 1945-55 funkcjonowało 37 ugrupowań konspiracyjnych zrzeszających od 450 do 500 członków. Najwięcej organizacji zlokalizowanych było w dużych miastach, takich jak: Bielsko, Chorzów, Katowice, Bytom, Gliwice i Zabrze. Do tego należy dodać nieznaną liczbę ugrupowań niewykrytych przez organy bezpieczeństwa, można więc założyć, że skala zjawiska była o wiele większa. Młodych ludzi nie zrażało nawet to, że po wyjściu na wolność nie mogli podjąć pracy, kontynuować nauki, a w wielu wypadkach byli w dalszym ciągu inwigilowani. Taka kontrola trwała do końca lat 80. XX wieku!
Pomóż w rozwoju naszego portalu