Chcę dołączyć swój głos do dyskusji na temat dzieci, które mają pójść do szkoły. Uważam, że sześciolatki są ZA MAŁE, aby rozpocząć naukę!
Fizycznie - bo plecaki są za ciężkie, a potem dzieci mają krzywe kręgosłupy. A i ławki w szkole często są niedostosowane do wzrostu dzieci. Mali uczniowie garbią się, za bardzo pochylają przy pisaniu, więc niszczą sobie również wzrok. A jeśli machają zbyt krótkimi nóżkami, to te nogi je bolą, drętwieją, dziecko się denerwuje, samo nie wiedząc dlaczego.
Ruchowo - dziecko nie może, nie chce, nie umie i nie powinno tyle czasu siedzieć „grzecznie” w ławce. Wszyscy wiemy, że ruch jest wskazany w każdym wieku, że jest najlepszym lekarstwem. A my chcemy, by dziecko siedziało przed komputerem w szkole, w kościele, a z rodzicami „woziło się” samochodem. Wychowujemy chore społeczeństwo!
Do tego dodajemy niezdrowe jedzenie: pizzę, colę, hamburgery. I słodycze - a lekarze „grzmią”, że już dziesięcioletnie dzieci mają nadwagę i cukrzycę!
W jednym z artykułów młody tato pisze, że jeśli dziecko ma się w domu nudzić, to niech idzie do szkoły. Myślę, że może odwrotnie! Do szkoły niechby szło dopiero w wieku 10 lat, studiowało do 35. roku życia (co najmniej 2 fakultety i 3 języki obce). A potem będzie pracować do śmierci, jeśli praca będzie. Kraje europejskie już wydłużają okres pracy do emerytury - do 68. roku życia. A pracy czy emerytury też może nie być - bo kryzys!
Co robić z sześciolatkiem w domu? Bo w szkole będzie miał 3-4 lekcje, a potem zostanie do godz. 19 w świetlicy, bo rodzice pracują do wieczora. A w zerówce, w przedszkolu może być dłużej niż 4 godziny.
Wnuczka mojej sąsiadki, Zosia, poszła od 6. roku życia do szkoły. Dziś ma 8 lat i cała rodzina ubolewa, że jest z niej wielka bałaganiara. Czy nie można było sześciolatce poświęcić więcej czasu i wyrobić, w formie zabawy, nawyków sprzątania, układania…
A gdyby posłać ją wtedy na lekcje muzyki czy naukę pływania? Można było poświęcić czas na czytanie książeczek promujących dobro, miłość, przyjaźń.
Moja znajoma opowiada, że gdy miała sześcioro dzieci, męża alkoholika i w domu się nie przelewało, to wieczorem czytała i opowiadała dzieciom Pismo Święte. Dziś i mąż nie pije, bo go omodlili, i z tych sześciorga dorosłych już dzieci oboje rodzice są bardzo dumni.
Trzeba wiele cierpliwości, by wytrzymać i dobrze wychować 2-3 dzieci. Wyobraźmy sobie, jak trudno poradzić sobie nauczycielce, która ma 28 dzieci + dwoje sześciolatków.
Mamy całe mnóstwo pociech, z którymi rodzice, dziadkowie nie rozmawiają o Bogu, a potem się dziwią, że dziecko w kościele się nudzi i kręci.
Ktoś powie, że się wymądrzam, bo pewnie mam wyższe wykształcenie. Tak, mam, ale w pokorze swego serca pamiętam i to, że mamy i ciocie czytać i pisać nie umiały, a wiarę ojców zachowały i nam przekazały.
Szczęść Boże!
Halina ze Złotoryi
Pomóż w rozwoju naszego portalu