Kościółek Najświętszego Imienia Maryi w Częstochowie, znajdujący się na trakcie III Alei Najświętszej Maryi Panny, pamiętam od lat 50. XX wieku, kiedy to Niższe Seminarium Duchowne, którego byłem uczniem, w niedzielę o godz. 8 miało tam Mszę św., pięknie sprawowaną przez naszych kapłanów wychowawców, ze znakomicie przygotowanymi kazaniami. Potem jako młody ksiądz otrzymałem propozycję od ówczesnego biskupa Stefana Bareły, by zostać duszpasterzem częstochowskich studentów. To był rok 1965 i czułem pewien lęk w przyjęciu tego obowiązku. Ksiądz Biskup jednak cierpliwie czekał, kiedy będę gotowy. W 1965 r. rozpocząłem pracę w kościółku, będącym wówczas kościołem rektorackim, użyczającym miejsca parafii św. Stanisława Kostki, której proboszczem był ks. Bronisław Panek, rektorem kościoła zaś ks. dr Zdzisław Wajzner, duszpasterz akademicki ja doszedłem jako jego pomocnik.
Tak zrodziła się Piwnica
Reklama
Kłopotem dla duszpasterstwa akademickiego było to, że przy tej pięknej świątyni nie było żadnego pomieszczenia, w którym można byłoby po niedzielnym nabożeństwie o godz. 10 spotkać się z młodzieżą. Przez jakiś czas korzystaliśmy z gościny Domu Księży Emerytów, gdzie mieszkałem. Ale przechodzenie do miejsca oddalonego o kilkaset metrów nie było korzystne wielu studentów po Mszy św. wracało do akademików czy szło do domu. Prosiłem wówczas bp. Barełę, by można było przysposobić dla DA kurialne piwnice. Ksiądz Biskup szybko przystał na ten pomysł. Owocem remontu prowadzonego przez samych studentów były cztery pomieszczenia i wielka radość młodzieży, która coraz chętniej uczestniczyła w naszych spotkaniach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kościół akademicki, położony tuż obok Kurii, zaczął teraz funkcjonować zupełnie inaczej, na Mszę św. przychodziło coraz więcej studentów, a po niej odbywały się zajęcia duszpasterskie w Piwnicy bo tak, niejako naturalnie, nazwaliśmy nasz akademicki ośrodek. Utworzyliśmy w Piwnicy kaplicę z możliwością odprawiania Mszy św., nawet rannych grudniowych Rorat, powstała biblioteka zaopatrzona w książki religijne i literaturę piękną, i przede wszystkim mogliśmy się tam spotykać, prowadzić katechezy, które najczęściej sam podejmowałem. Młodzież uczestniczyła też w zajęciach chóru studenckiego prowadzonego przez ks. Kazimierza Szymonika dziś znanego profesora wyższych uczelni muzycznych w kraju. Do Piwnicy zacząłem zapraszać różnych prelegentów, duchownych i świeckich, artystów, ludzi z różnych miast Polski, znanych z mądrych wypowiedzi i otwartych na młodych. Uczestnikami naszych spotkań byli, niestety, także współpracownicy SB, którzy nagrywali nasze rozmowy, wykłady i przekazywali swoim władzom dokładne sprawozdania z życia ośrodka. Choć sam nigdy nie miałem wątpliwości, że robię dobrą robotę, to jednak towarzyszył mi nieustannie lęk o młodych, przychodzących do Piwnicy, którzy byli na różne sposoby nękani przez SB.
Tu nieustannie się coś działo
Reklama
Kościół akademicki spełniał swoją rolę znakomicie. Studenci z ówczesnych częstochowskich uczelni czuli się tu bardzo dobrze, bo panowała serdeczna i rodzina atmosfera. Po pewnym czasie wprowadziliśmy jeszcze jedną Mszę św. wieczorną o godz. 19.15 i obydwie cieszyły się licznym udziałem nie tylko wśród studentów, ale również okolicznych mieszkańców miasta. W okresie Wielkiego Postu i Adwentu organizowaliśmy rekolekcje akademickie, zapraszając znakomitych duszpasterzy, którzy przekazywali zarówno społeczności akademickiej, jak i licznym profesorom, wykładowcom naszych uczelni swoją wiedzę i doświadczenie.
Jako duszpasterz czułem się bardzo potrzebny studentom, nie tylko tym z domów studenckich, ale i z miasta, z odległych parafii częstochowskich. Studenci lubili przychodzić na Msze św. akademickie, które były bardzo żywe i dynamiczne. Mieliśmy dwie swoje organistki, solistów, zespół gitarzystów to wszystko sprawiało, że nasze duszpasterstwo było bardzo atrakcyjne. Oczywiście, wielką rolę odgrywali w nim sami studenci słuchaliśmy ich zdania, opinii, propozycji. Po prostu Piwnica tworzyła piękną wspólnotę, trwającą zresztą do dziś co pewien czas przybywają do Częstochowy moi wychowankowie, dzisiaj już poważni ludzie, będący babciami i dziadkami, i nasze spotkania odbywają się tak, jakbyśmy wczoraj się rozstali.
Reklama
Praca duszpasterza akademickiego dawała wiele możliwości, przede wszystkim prowadziliśmy wiele rozmów na temat wiary, ale także dotyczących życia osobistego czy uczelnianego. Odkrywaliśmy też, że wielu studentów jest szantażowanych przez SB, zmuszanych do przekazywania informacji z życia ośrodka pod groźbą np. niezdania egzaminu czy nieotrzymania stypendium. Byli też prawdziwi TW, tacy, na szczęście, dość szybko się wykruszali, z zasadniczą grupą pracowaliśmy nadal. Wyjeżdżaliśmy na letnie i zimowe obozy nad morze, w Tatry i Sudety, w ostatnich 10 latach zwłaszcza na Mazury. To były niezapomniane chwile, pełne modlitwy i refleksji, ale też śpiewu, humoru, zabawy, bo młodzież jest naprawdę fantastyczna.
Strajkujący studenci chcą kapłana
Trzeba tu zauważyć, że czas był wówczas bardzo trudny to lata 80. i wcześniejsze. Nadszedł też czas strajków studenckich, obejmujących kolejne miasta akademickie. Wiedzieliśmy, że były one często organizowane za wiedzą tzw. czynników partyjnych. W pewnym momencie zostałem poproszony o odprawianie dla strajkujących studentów Mszy św. i głoszenie kazań. Studenci z DA bardzo mi pomagali w przygotowaniu liturgii, byli blisko ze swoim duszpasterzem, co pamiętam im serdecznie do dnia dzisiejszego. Cieszyło mnie, że podczas tych ważnych dni odzyskiwania przez naród wolności byłem tej młodej inteligencji częstochowskiej potrzebny.
Tuż przed stanem wojennym dostaliśmy informację z centrali DA w Warszawie, że prymas Józef Glemp prosi o przerwanie strajku. Ogłosiłem więc, że Mszę św. 10 grudnia 1981 r. odprawiam dla strajkujących jako ostatnią, 11 grudnia udajemy się na comiesięczne czuwanie na Jasną Górę, a potem strajk zostaje zawieszony.
Reklama
Doskonale pamiętam dzień 11 grudnia 1981 r. Po nocnym czuwaniu 12 grudnia zawiozłem studentom żywność. Byli rozżaleni, że ich opuszczam, ale musiałem przecież odnieść się do decyzji Księdza Prymasa. 13 grudnia 1981 r. nastąpił stan wojenny. Wtedy wszystko zrozumiałem. Udałem się na Jasną Górę, gdzie przyjechał Ksiądz Prymas, by modlić się o pokój dla Polski. W zakrystii powiedział kilka słów o całej trudnej sytuacji. Strajk studencki nie został już podjęty. Stan wojenny wzbudził ogromny lęk na polskich uczelniach. Studenci bali się też przychodzić do Piwnicy. Wiedziałem, że następuje jakieś zamrożenie naszej pracy. Trzeba było czekać na odwilż.
Wielkie dni majowych pielgrzymek młodzieży
Reklama
Mimo wszystko duszpasterze akademiccy spotykali się systematycznie przy kościele św. Anny w Warszawie pod przewodnictwem delegata Episkopatu Polski ds. duszpasterstwa młodzieży bp. Jerzego Modzelewskiego. Zespół ten tworzyli wówczas wspaniali kapłani, ludzie wielkiego umiłowania Boga, Ojczyzny i młodzieży akademickiej, mający znakomite doświadczenie duszpasterskie. Z tymi księżmi przygotowywałem przez wiele lat pielgrzymkę akademicką na Jasną Górę, odbywającą się co roku w 2. niedzielę maja, w której uczestniczyli studenci z całej Polski. Poszczególne ośrodki DA zajmowały się przygotowaniem oprawy liturgicznej Mszy św., rozważań Drogi Krzyżowej, Różańca, programu nocnego czuwania w Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej. Był to również piękny etap pracy z młodzieżą częstochowską, która pełniła rolę gospodarzy. Musieliśmy przygotować posiłki dla wielu grup studenckich, oczywiście, we współpracy z Jasną Górą i częstochowskimi domami zakonnymi oraz wyznaczonymi parafiami (zamawiałem ok. 11 tys. rogali, kilkaset bochenków chleba, ok. 10 tys. zup). Przybywało dużo młodzieży, nieraz nawet 20 tys. osób. W parafii św. Wojciecha na Tysiącleciu zwykle zatrzymywali się studenci z Gdańska, przy katedrze studenci z Łodzi, u sióstr szarytek DA z Białegostoku, bliżej Jasnej Góry swoje stałe locum miało DA z Siedlec z obecnym bp. Henrykiem Tomasikiem, ówczesnym duszpasterzem, DA z Lublina nocowało u sióstr szarytek, DA z Katowic w parafii Świętego Krzyża, DA z Wrocławia było przyjmowane specjalnymi kanapkami przez dom bp. Stefana Bareły. W sercu i pamięci zachowuję te pracowite przygotowania i wielkie dni majowych pielgrzymek młodzieży, na których bywał też kard. Stefan Wyszyński. Kiedyś w 1973 r. na Szczycie Jasnogórskim pokazywał mi, jak ustawić na placu szeregi studentów, żeby mogli sprawniej przyjąć Komunię św. wtedy po raz pierwszy Komunia św. była udzielana na błoniach jasnogórskich, wcześniej udzielano jej po Mszy św. w Wieczerniku.
Błękitno-biała
Obok pielgrzymki majowej tzw. zlotu studenckiego studenci z Częstochowy postanowili zaznaczyć swój udział w pieszym pielgrzymowaniu na Jasną Górę. Nie było jednak wówczas możliwości zorganizowania własnej pielgrzymki, toteż dołączyliśmy do Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej, tzw. siedemnastki akademickiej, podzielonej na podgrupy, z których każda otrzymała swój kolor, będący znakiem poszczególnych diecezji i duszpasterstw akademickich. Grupa częstochowska, którą organizowałem i z którą przemierzałem szlak pielgrzymkowy, wędruje odtąd w sierpniu do Matki Bożej w kolorze błękitno-białym. Jako ciekawostkę dodam, że wzór pielgrzymki został wzięty i przeniesiony na grunt polski z pielgrzymki francuskiej z Paryża do Chartres, z którą pielgrzymował, studiując w Paryżu, ks. Tadeusz Uszyński, późniejszy krajowy duszpasterz akademicki. Przekazuję tę informację, ponieważ należę już pewnie do ostatnich świadków tego, jak DA wchodziło w wielkie narodowe pielgrzymowanie Polaków i wpłynęło na nowoczesność polskiego duszpasterstwa.
DA najpiękniejsza przygoda studiowania
Jeśli chodzi o kościółek Najświętszego Imienia Maryi od 1988 r. nie pełni on już roli kościółka akademickiego duszpasterstwo akademickie przeniosło się później do parafii św. Wojciecha, by być bliżej uczelni i miejsca zamieszkania studentów, a od 2004 r. pięknie pracuje przy parafii personalnej św. Ireneusza BM, mojego Patrona o ten tytuł prosiłem abp. Stanisława Nowaka. Kościół powstał m.in. z mojej inicjatywy, na mocy decyzji Metropolity Częstochowskiego, przy zasadniczym wsparciu „Niedzieli”. Pragnę zauważyć, że genialnego wyboru lokalizacji kościoła, niemal w centrum częstochowskiego miasteczka studenckiego, dokonał ówczesny duszpasterz akademicki ks. Andrzej Przybylski. To on budował kościół św. Ireneusza i rozpoczął w nim pracę duszpasterstwa akademickiego. Świątynia powstała przy ogromnym udziale inż. Włodzimierza Chwalby, mojego wychowanka z DA.
Dla wielu z nas kościółek w III Alei Najświętszej Maryi Panny jest symbolem najpiękniejszej przygody naszego życia, która odcisnęła się mocno w naszych sercach i pamięci. I jeżeli można czegoś życzyć wszystkim młodym ludziom rozpoczynającym swoje studenckie życie to tego, żeby drogi zaprowadziły ich do takich ośrodków, których wiele, i to bardzo znanych, jest zwłaszcza w wielkich miastach akademickich. Różnią się od siebie jedne bardziej zwracają uwagę na intelekt, inne na duchowość, inne kładą szczególny nacisk na pomoc bliźniemu przyświeca im wszakże ten sam cel: wraz z rozwojem intelektualnym rozwinąć Bożego człowieka w nas. Wtedy studiowanie będzie pełne i dojrzałe, a dorosłym pozostaną piękne wspomnienia jak nam, środowisku częstochowskiej Piwnicy.