Reklama

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Powiedział Bogu: „tak”

Archiwum Krzysztofa Flisa

Miał odwagę powiedzieć Bogu: „Tak” i wstąpić na drogę życia zakonnego. Głosi słowo Boże wśród nowicjuszy. Z o. Krzysztofem Flisem OFMConv rozmawia Małgorzata Godzisz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MAŁGORZATA GODZISZ: – Miejscem pracy Ojca jest sanktuarium św. Anny w Smardzewicach. Co to za miejsce i dlaczego jest ważne dla zakonu franciszkańskiego?

Reklama

O. KRZYSZTOF FLIS OFMCONV: – Smardzewice leżą koło Tomaszowa Mazowieckiego, na obrzeżach województwa łódzkiego. To miejsce jest dla nas ważne przede wszystkim dlatego, że jest tam sanktuarium św. Anny. W I poł. XVII wieku Święta objawiła się mieszkańcowi Smardzewic i prosiła, żeby w tym miejscu, gdzie się ukazała, wystawić krzyż, na którym zmarł Jej wnuk. Krzyż został postawiony. Miejsce szybko zasłynęło łaskami i do Smardzewic sprowadzono franciszkanów z pobliskiego Piotrkowa Trybunalskiego. Potem postawiono kościół i klasztor, tak powstało sanktuarium. W ołtarzu głównym znajduje się cudowny obraz św. Anny, która razem z Najświętszą Maryją Panną trzyma swojego wnuka Jezusa Chrystusa. W Smardzewicach jest nasz nowicjat dla dwóch prowincji – warszawskiej i gdańskiej. Obecnie jest 11 nowicjuszy. Mam to szczęście, że mogę być w szczególnym miejscu i przeżywać swój powrót do św. Franciszka, towarzysząc młodym chłopakom, którzy chcą naśladować Biedaczynę z Asyżu. Ich wielka świeżość ducha i dążenie do ideałów jest dla mnie świadectwem. Prowadzę dla nich raz w tygodniu wykłady z historii zakonu. Osobiście duchowo korzystam z tego, że mogę być razem z nowicjuszami w jednym klasztorze.

– 1 czerwca 2013 r. otrzymał Ojciec święcenia kapłańskie. Co odkrywa Ojciec w kapłaństwie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– W Dniu Dziecka, ale też we wspomnienie św. Justyna, męczennika, otrzymałem święcenia kapłańskie. Cały czas do mnie dociera, że jestem kapłanem. Pan Bóg złożył w moje ręce tę łaskę, żeby przeze mnie chleb przemieniał się w Ciało Pana Jezusa, a wino w Krew i bym mógł udzielać rozgrzeszenia. Oczywiście wiem, że to nie ode mnie pochodzi. Dał mi to Bóg, bym mógł dla dobra Kościoła służyć innym ludziom. Przez to spoczywa na mnie wielka odpowiedzialność. Bóg daje dary, żeby nimi służyć. Być dyspozycyjnym do sprawowania sakramentów i być chętnym, żeby głosić słowo Boże. Kapłan jest do tego przeznaczony, przez wiele lat się przygotowuje. Widzę, że pragnienie słuchania Słowa Bożego jest bardzo wielkie. Dlatego na kapłanie spoczywa wielka odpowiedzialność, aby do głoszenia Słowa się przygotować i potem je głosić; wiele osób na to czeka.

– Miał Ojciec odwagę powiedź Bogu „tak” i wstąpić na drogę życia konsekrowanego. Jak to się zaczęło?

Reklama

– Dla mnie droga życia zakonnego zaczęła się na Jasnej Górze. Konkretnego dnia i o konkretnej godzinie. Zanim trafiłem na Jasną Górę 13 lipca 2004 r. przeszedłem pewną drogę poszukiwania swojego miejsca w życiu. Pod koniec liceum zadawałem sobie pytanie: może kapłaństwo? Kapłaństwo zawsze mi imponowało i było mi bliskie. Tak się składa, że w mojej rodzinie jest kilku księży diecezjalnych. Z zakonnikami nie miałem wcześniej styczności. Pod koniec liceum myśli o kapłaństwie odrzucałem. Poszedłem na studia. Pojawiła się dziewczyna w moim życiu. Pomyślałem – może małżeństwo. Czułem jednak głęboko w sercu, że to nie ta droga. Jeździłem na różne rekolekcje powołaniowe, żeby odkrywać, czego Pan Bóg ode mnie chce. Nie miałem odwagi zaryzykować i powiedzieć „tak”, mimo że Pan przemawiał przez różne wydarzenia. Zmęczony tym kilkuletnim poszukiwaniem, pod koniec studiów poszedłem na pielgrzymkę na Jasną Górę, z intencją o rozeznanie drogi życiowej. Na Jasną Górę dotarliśmy 12 lipca. Pamiętam, że chciałem tam przenocować i następnego dnia wrócić do domu, ale nie miałem pieniędzy. Przyjęły mnie siostry ze Zgromadzenia Małych Sióstr Jezusa Karola de Foucauld, przygotowały mi pokój, zrobiły kolację. Następnego dnia rano poszedłem przed Cudowny Obraz, byłem na Godzinkach, uczestniczyłem we Mszy św. Wróciłem do sióstr, zjadłem śniadanie i jeszcze raz poszedłem przed Obraz Matki Bożej. Pamiętam jak się modliłem na stopniu, przy kracie. Mówiłem: Matko Boża, jeśli mam dalej szukać, to będę szukał, choć nie mam już sił. Pożegnałem się. Gdy wychodziłem z kaplicy, naprzeciw mnie szedł zakonnik, w habicie franciszkańskim. Minął, zatrzymał się zaraz za mną i zwrócił się do mnie słowami: – Czy wiesz, że Pan Bóg cię kocha? Odpowiedziałem, że wiem, chociaż wtedy znałem to bardziej ze słyszenia. A on dalej: – Czy wiesz, że Pan Bóg cię wzywa? – Tak, a dokąd? – zapytałem. – Do nas, franciszkanów konwentualnych. Niepokalanów należy do nas. – Długo szukałem tej mojej drogi. Na co on odpowiedział: – Dzisiaj młodzi tak długo szukają, a kiedyś Pan Jezus mówił jedno zdanie do Apostołów: „Pójdź za mną!”. Oni wszystko zostawiali i szli za Nim. Zapytał mnie, co robię. Powiedziałem, że idę na piąty rok studiów. Poradził mi: to skończ te studia i przyjdź do nas. Zostawił mi adres do naszego seminarium w Łodzi-Łagiewnikach, po czym pobłogosławił. Więcej nie chciałem rozmawiać, bo już wszystko wiedziałem. Podziękowałem Matce Bożej i wróciłem do domu. Powiedziałem rodzicom, że idę do zakonu, do Franciszkanów. Skończyłem studia i wstąpiłem do postulatu, pierwszy etap formacji zakonnej. Później wielokrotnie rozmawiałem z tym ojcem o naszym spotkaniu na Jasnej Górze. Wracał wtedy z misji z Tanzanii. Modlił się tego dnia wiele godzin. Przyszedł rano do kaplicy i miał takie przeczucie, że dzisiaj Matka Boża chce się nim posłużyć, żeby wskazać człowieka, którego powołuje do zakonu. Zobaczył mnie wtedy modlącego się, ale nie chciał podejść. Jednak nasze drogi zbiegły się, kiedy wychodziłem z kaplicy.

– Można śmiało powiedzieć, że to Maryja przyciągnęła Ojca do zakonu franciszkańskiego. Jaka jest Jej miłość?

Reklama

– Wszystko zaczęło się na Jasnej Górze. To dla mnie taki namacalny znak. Z radością zawsze tam jeżdżę. Mam pewność, że jeśli ktoś powierzy się Matce Bożej, to Ona z jego życiem zrobi niesamowite rzeczy. Jest tradycją pielgrzymią, że przed wejściem do Kaplicy Jasnogórskiej, pielgrzymi przed wałami mogą uklęknąć lub położyć się krzyżem, aby pomodlić się i podziękować za czas rekolekcji w drodze. Zrobiłem podobnie. Matka Boża wzięła na serio to moje zawierzenie i zrobiła z nim takie rzeczy. Drogi Czytelniku, jeżeli chcesz doświadczyć opieki Matki Bożej, to zawierz Jej swoje życie, ale wcześniej dobrze się zastanów, ponieważ Ona może Ci zaproponować taką drogę, o jakiej wcześniej nie myślałeś. Ta droga jest piękna, bo Maryja jest Matką Miłości. I tak jak Ona tuliła w swoich dłoniach malutkiego Jezusa, tak samo tuli w swoich dłoniach wszystkich tych, którzy się Jej zawierzają. Nie pozwoli, by stała się im krzywda, będzie ich zawsze broniła i prowadziła. Jaka jest miłość Maryi? Miłość matczyna, która troszczy się o człowieka. Ta sama miłość, która towarzyszyła w Kanie Galilejskiej, kiedy brakowało wina państwu młodym. Ona pierwsza ten brak zauważyła i powiedziała o tym swojemu Synowi. Maryja jest pierwszą, która widzi, że czegoś nam brakuje i od razu mówi o tym Jezusowi. Prosi Go, żeby jakoś temu zaradził. Taka jest właśnie miłość Maryi: piękna i delikatna.

– Został Ojciec powołany do życia zakonnego, ale też powołany jak wszyscy do świętości. Czy myśl o tym pomaga Ojcu dawać siebie innym?

– O powołaniu do świętości mówił Sobór Watykański II i to jest pierwsze powołanie wszystkich ochrzczonych. Realizacja świętości polega na tym, że człowiek ma kochać innych. Drogą do świętości jest miłowanie Pana Boga i drugiego człowieka. Poświęcanie swoich darów i talentów, słowem tego, co się ma dla innych. Przychodzi mi to nie bez trudu, ponieważ nie jest łatwo rezygnować z siebie, ze swojego zdania, planów. Rezygnacja z siebie to trud. Poświęcenie czasu dla drugiego człowieka, kiedy akurat chciałbym robić coś innego, też nie jest łatwe. Bł. Matka Teresa jest takim cudownym przykładem poświęcenia wszystkiego dla drugiego. Ona wyraźnie mówiła, że wszyscy jesteśmy powołani do świętości. W swoim życiu pokazała, że świętość to oddawanie siebie na służbę innym. Świetną definicję drogi do świętości podał też o. Maksymilian Kolbe, który mówił, że świętość to rzetelne spełnianie swoich obowiązków. Ten święty franciszkanin mówił, że do świętości nie dochodzimy przez posty, nadzwyczajne umartwienia czy odbywanie dalekich pielgrzymek. Świętość to jak najlepsze wypełnianie tego, czego Bóg ode mnie wymaga. Powinienem rozeznać, co jest moim obowiązkiem, a następnie zaangażować się w to całym sercem. Ja jako kapłan, jak mam iść do świętości? Dobrze przygotować się do kazania, katechezy, iść spowiadać wtedy, kiedy mam wyznaczony dyżur. Jeśli ktoś sprzedaje w sklepie, to jego drogą do świętości będzie to, żeby się nie spóźniał do pracy, był uczciwy i życzliwy wobec klientów. Jeśli ktoś jest zawodowym kierowcą, to jego drogą do świętości jest dobrze jeździć samochodem, bezpiecznie i zgodnie z przepisami. Jeśli ktoś jest prezydentem, to jego droga do świętości jest taka, by służyć ludziom i wprowadzać dobre prawo. Ta prosta definicja o. Maksymiliana bardzo mi pomaga w dążeniu do świętości.

Podziel się:

Oceń:

+3 0
2014-01-30 09:38

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Dlaczego chcę zostać księdzem - spot wrocławskich kleryków

YouTube.com

Spot nakręcony przez wrocławskich kleryków cieszy się dużą popularnością. W ciągu zaledwie 3 dni miał on ponad 5 tys. odsłon.

Więcej ...

Św. Mikołaj jako DJ w dawnej radzieckiej bazie pocisków nuklearnych

2024-12-18 11:25
Wypaczone formy przedstawiania postaci św. Mikołaja

Adobe Stock

Wypaczone formy przedstawiania postaci św. Mikołaja

Traktowanie okresu bożonarodzeniowego jako źródła zarobku przybiera coraz bardziej kuriozalne formy. W południowej Estonii dawny kompleks rakietowy z silosami startowymi z czasów zimnej wojny, w którym przechowywane były pociski balistyczne, został zmieniony w magiczną świąteczną zimową krainę.

Więcej ...

Czy pragnę dziś do końca otworzyć swe serce dla Boga?

2024-12-18 20:50

Red.

Starzy Elżbieta i Zachariasz zostają obdarowani dzieckiem. Czy nie często w życiu myślimy: „Jest już za późno; zmarnowałem już wszystkie swoje szanse. Kiedyś, gdybym był młodszy, możliwe byłoby jeszcze jakieś pozytywne rozwiązanie, ale już nie dziś”? Bóg dziś pokazuje, że jest zupełnie inaczej, że logika Jego działania jest inna.

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Dziś bardzo potrzebujemy ojców – odważnych i...

Wiara

Dziś bardzo potrzebujemy ojców – odważnych i...

Opus Dei wydało oświadczenie ws. Marcina Romanowskiego

Wiadomości

Opus Dei wydało oświadczenie ws. Marcina Romanowskiego

Afera wokół Domu Miłosierdzia. Bp Zieliński: Mnie na...

Kościół

Afera wokół Domu Miłosierdzia. Bp Zieliński: Mnie na...

Episkopat odradza korzystanie z Nowego Przekładu...

Kościół

Episkopat odradza korzystanie z Nowego Przekładu...

Co mamy czynić?

Wiara

Co mamy czynić?

Bóg zaprasza nas dziś do szczerości, do stanięcia w...

Wiara

Bóg zaprasza nas dziś do szczerości, do stanięcia w...

Tajemnica wizerunku Matki Bożej z Guadalupe

Wiara

Tajemnica wizerunku Matki Bożej z Guadalupe

Panie, ucz mnie uczciwości i gotowości niesienia pomocy...

Wiara

Panie, ucz mnie uczciwości i gotowości niesienia pomocy...

O. Tadeusz Rydzyk wytacza proces stacji TVN

Wiadomości

O. Tadeusz Rydzyk wytacza proces stacji TVN