Reklama

Niedziela Kielecka

Na misyjny I piątek miesiąca

Jakbym wczoraj wrócił z Afryki

Ks. Leszek Dziwosz przegląda zdjęcia
misyjne

TD

Ks. Leszek Dziwosz przegląda zdjęcia misyjne

Z ks. Leszkiem Dziwoszem – proboszczem parafii pw. bł. Józefa Pawłowskiego we Włoszczowie i byłym misjonarzem – o żywotności i sile doświadczenia misyjnego rozmawia Agnieszka Dziarmaga

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

AGNIESZKA DZIARMAGA: – Był Ksiądz misjonarzem w Kongu w latach 1991-93, jest Ksiądz autorem książki „Po misyjnych bezdrożach Konga”, wydanej w 2001 r., a od 1999 r. – proboszczem nowej parafii we Włoszczowie, budowanej od podstaw. Czy misyjne doświadczenie okazało się przydatne, czy rzeczywiście misje wrastają w życie i potem są w nim już zawsze obecne?

KS. LESZEK DZIWOSZ: – To jest tak, jakbym wczoraj wrócił z Afryki. Misje to element wciąż świeży i żywy w moim codziennym i kapłańskim życiu. Mówię o misjach podczas bardzo wielu spotkań, i to nie tylko w mojej parafii. Są to np. spotkania z dziećmi podczas Misyjnego Lata z Bogiem w Skorzeszycach czy podczas rekolekcji adwentowych i wielkopostnych. Moja książka o misyjnej posłudze w Kongu miała cztery dodruki, rozprowadziłem kilka tysięcy egzemplarzy, a każdy sprzedany egzemplarz to cegiełka na budowę naszego kościoła. Muszę podkreślić, że dając z siebie na misjach, jeszcze więcej otrzymałem – w sensie budowania mojej osobowości i w dalszym kapłańskim życiu, w istocie posługi. Chodzi mi o spotkania z takim samym, a jednak innym Kościołem Francji i Afryki. To naprawdę bogactwo.

– Czy ten misyjny wątek przewija się także w życiu parafii, której jest Ksiądz proboszczem?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Oczywiście, pod różnymi względami. Na misjach jest się zdanym na własne siły – i jest się przysłowiowym sterem, żeglarzem, okrętem, a to doświadczenie bardzo przydaje się w tworzeniu parafii i budowie nowego kościoła. Na misjach wszystko jest nowe, zaskakujące, wymagające szybkiej reakcji, od klimatu, przez problemy zdrowotne, po wyzwania ewangelizacji w warunkach, gdzie ludzie nigdy nie słyszeli o Bogu. To wszystko hartuje i przygotowuje do tworzenia parafii także i w Polsce, gdy zaczyna się od kupna pola. Misje uczą odporności. Poza tym od początku istnienia parafii nasi parafinie byli bombardowani różnego rodzaju filmami i prelekcjami z racji tygodni misyjnych, święta Trzech Króli i przy wielu okazjach. Od początku istnieje u nas Papieskie Dzieło Misyjne Dzieci, które bardzo ładnie pracuje w skali roku, wspomagając także misjonarzy. PDMD zawsze prowadzą osoby świeckie, obecnie Monika Kania. Nasze dzieci uczestniczą w Misyjnym Lecie z Bogiem, były także w tym roku w Warszawie na kongresie misyjnym. Dzieci oraz grupa osób dorosłych podjęły adopcję na odległość i wspierają mieszkańców środkowej Afryki. Raz w roku organizujemy także spotkania z misjonarzem; w tym roku był to ks. Piotr Pochopień – misjonarz z naszej diecezji pracujący w Brazylii. Staramy się wspierać misjonarzy finansowo.

– Opowiadał Ksiądz nieraz o problemach językowych w początkach misji, dopóki nie poznał języka lingala, wspólnego dla plemion afrykańskich.

– No tak, bywały z tym problemy. Misjonarzowi pomaga katechista – miejscowy, ochrzczony, czasami bierzmowany, żyjący w małżeństwie monogamicznym. Służy za tłumacza i emisariusza, nadzoruje budowę kaplic i przygotowanie do sakramentów, choć i tutaj nie wszystko jest przewidywalne, bo nigdy nie wiadomo, w jaki sposób katechista przetłumaczy słowa misjonarza. Mówiłem rzeczy smutne lub doniosłe – oni wybuchali śmiechem, mówiłem krótko – katechista się rozwodził… A przy okazji, dylematów ewangelizacyjnych pojawiało się mnóstwo, choćby sprawa poligamii – powszechna, podbudowana tradycją, nobilitująca. Kto ma więcej żon, ma dużo rąk do pracy, jest po prostu ważniejszy. Trudno to zmienić, podobnie jak i to, że w obliczu ciężkiej choroby nawet katechista biegnie do czarownika.
Ogromną satysfakcję dawała praca z dziećmi, młodzieżą: biblioteka, choćby bardzo skromna dla umiejących czytać, jakaś piłka na misji, wdzięczność i miłość dzieciaków. Ewangelizacja? Jak najbardziej, ale należało zaczynać od podstaw: oduczyć ich, aby np. nie pili z malarycznej kałuży.

Reklama

– A najbardziej żywe, niezatarte wspomnienie z misji?

– Zawsze najczęściej wracam do początków, w tym do pierwszego Bożego Narodzenia w środku dżungli. Wyleciałem do Afryki w październiku, szybko nadszedł Adwent i Boże Narodzenie wśród ludzi, którym nikt nigdy nie mówił o Bogu, którzy nie słyszeli o Jezusie. Pod zadaszeniem z liści palmowych odprawiałam pierwszą Eucharystię, potem zbudowali mi plebanię z gliny, przykrytą liśćmi. Tam spędziłem samotną Wigilię, wspominając nastrój świąt w Polsce, w domu rodzinnym, z ogromną tęsknotą i jednak lekką obawą – bo przecież nie znałem tych ludzi. Gdyby chcieli mnie skrzywdzić, zostałbym tam, 200 km od równika i 2 km od granicy z Kamerunem – na zawsze, jako kolejny zaginiony misjonarz. Z drugiej strony czułem, że to ubogie i samotne Boże Narodzenie jest może bliższe prawdzie o narodzonym Bogu niż bogate święta w cywilizowanych krajach.

* * *

Uderzenie Afryki, czyli misyjny obrazek

1991 r., lądowanie w stolicy Konga. Wszystko jest inaczej niż w książkach i filmach. Niemożliwie gorące i wilgotne powietrze dosłownie zwala z nóg. Lotnisko jest brudne i nędzne, fruwają śmieci, przy odprawie funkcjonariusze dają odczuć białym, że tutaj nie zapomniano im niewolnictwa. Czeka biskup kongijski, a także dwóch białych misjonarzy. Biskup zaprasza na kolację do rodziny afrykańskiej. Podają mięso z małpy (jak to przełknąć?), maniok – więźnie w gardle jak wielka, a mdła, twardawa klucha; saka – saka – coś jak posiekana i skropiona oliwą trawa. Dobrze, że są banany, tylko jak długo można żyć bananami? Pierwsza noc nieprzespana – bo emocje, zaduch, wilgotność, chmura owadów, insektów. Od rana – poznawanie stolicy, ale już niemal za zakrętem kończy się murowane miasto i droga, i elektryczność. Zajrzyjmy więc na targ. Wtedy, po tym targu, straciłem apetyt na kilka dni. Zwierzęta upolowane w dżungli – przeróżne gatunki małp, słonie – zwozi się tutaj całe, z wnętrznościami, skórą i porcjuje na miejscu. Nad targowiskiem unosi się fala smrodu i chmary insektów, obsiadających każdy skrawek tego mięsa. Jak przywyknąć?

Podziel się:

Oceń:

2015-07-30 12:36

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Był więcej niż dziennikarzem

Niedziela Ogólnopolska 38/2017, str. 12-15

Jan Paweł II ze swoim rzecznikiem prasowym
Joaquínem Navarro-Vallsem
w czasie wakacji w górach

Archiwum Joaquína Navarro - Vallsa

Jan Paweł II ze swoim rzecznikiem prasowym Joaquínem Navarro-Vallsem w czasie wakacji w górach

Więcej ...

Siostra naszego Boga

Hanna Chrzanowska (z prawej) w chorych widziała Chrystusa, ukochała ponad wszystko
i tej miłości uczyła innych

Archiwum Archidiecezji Krakowskiej

Hanna Chrzanowska (z prawej) w chorych widziała Chrystusa, ukochała ponad wszystko i tej miłości uczyła innych

– To była nadzwyczajna osoba – mówiła z zapałem p. Aleksandra – wymyślała najróżniejsze rzeczy, aby ulżyć chronicznie chorym w domach.

Więcej ...

W 10. rocznicę kanonizacji

2024-04-28 17:42

Biuro Prasowe AK

Głosił Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego na wszystkich areopagach świata – mówił o świętym metropolita krakowski.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Rodzina

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Boży szaleniec, który uczy nas, jak zawierzyć się Maryi

Wiara

Boży szaleniec, który uczy nas, jak zawierzyć się Maryi

Panie! Spraw, by moje życie jaśniało Twoją chwałą!

Wiara

Panie! Spraw, by moje życie jaśniało Twoją chwałą!

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst

Wiara

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w...

Kościół

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w...

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Kościół

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Matka Boża Dobrej Rady

Wiara

Matka Boża Dobrej Rady

Była aktorką porno - teraz robi różańce!

Kościół

Była aktorką porno - teraz robi różańce!

Legenda św. Jerzego

Święci i błogosławieni

Legenda św. Jerzego