Reklama

Polska

Nie pytam: dlaczego?

 Ks. dr Jan Kaczkowski

Piotr Drzewiecki

Ks. dr Jan Kaczkowski

Z ks. dr. Janem Kaczkowskim – chorym na glejaka mózgu, twórcą i prowadzącym Puckie Hospicjum im. św. Ojca Pio, który w czasie Adwentu głosił rekolekcje w parafii pw. Najświętszego Zbawiciela w Łodzi – rozmawia Anna Skopińska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ANNA SKOPIŃSKA: – Jak patrzeć na chorych leżących w hospicjach, na oddziałach opieki paliatywnej, na tych umierających, ale też tych dotkniętych nieuleczalną chorobą i funkcjonujących wśród nas? Jak przy nich być?

KS. JAN KACZKOWSKI: – Przede wszystkim normalnie. Świat dzieli się na chorych albo na niezdiagnozowanych. Fakt, że zachorowaliśmy albo zachorujemy, jeszcze nie czyni nas innymi ludźmi. My, którzy chorujemy, doświadczamy takiego myślenia: jestem chory i za chwilę wszystko wywróci się do góry nogami.

– Możemy też spróbować skupić się na czymś innym...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– To, że nie będę myślał o tym, że jestem chory, nie wyleczy mojej choroby. Dlatego trzeba zawsze odpowiedzieć sobie, jak byśmy chcieli sami być traktowani – nie wyręczani, nie „dziumdziani”, nie głupio pocieszani: będzie dobrze, będzie dobrze, wyjdziesz z tego. Tylko: nie bój się, jestem przy tobie, jesteś mi bliska, lubię cię – względnie: kocham cię, nie zostawię cię. My, chorzy, tego potrzebujemy. Pragniemy w każdej sytuacji czuć się stabilnie, wiedzieć, że bliscy, przyjaciele nas nie zostawią.

– Bliscy, przyjaciele, a Pan Bóg? Nie ma w Księdzu takiego pytania: dlaczego akurat ja zachorowałem?

– Dlaczego ja? A dlaczego nie?! Pan, pani nie, pan tak, pani nie, pan tak, pani tak, pan nie. Rak to bardzo demokratyczna choroba. Choroba naszych czasów. Zapewniam, że w ciągu dnia trzy razy ma Pani szansę zachorować na nowotwór, ale jest Pani na tyle silna i immunologia na tyle działa, że to niszczy. Gdybyśmy chcieli uporządkować czynniki zachorowania na nowotwór, to pierwszym jest czynnik genetyczny, drugim – stres. Długotrwały stres obniża odporność. I coś w tym jest, bo ja ani nie paliłem, ani nie byłem biernym palaczem, ani nie mieszkałem w domu z azbestem, a skądś to się wzięło. I to dwukrotnie.

Reklama

– Czy pojawiają się chwile wątpliwości i pytanie: czy to nie kara? Czy pomyślał Ksiądz o tym?

– Dzisiaj, jak mnie obudziły durne SMS-y, pomyślałem sobie, że przecież mówimy: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Nie sądzę, bym był takim złym człowiekiem, a parę sensownych rzeczy udało mi się zrobić. I niespecjalnie widzę nagrodę. Wiem doskonale z teorii, że jest nagroda doczesna i wieczna, ale jak się po raz piąty nie możesz sam podnieść z łóżka, to zaczynasz się zastanawiać. Nie pytam: „za co?”. Może powinienem zapytać: „dlaczego?” albo „po co?” – to byłoby bardziej pobożne. Może po coś... Staram się wszystkie swoje tzw. dyskomforty ofiarować Panu Bogu. Nawet to, że mi z ust cieknie od kilkunastu dni.

– A jednak mimo to wciąż Ksiądz żyje, jak sam mówi, „na pełnej petardzie”. Nie ma Ksiądz czasem dość?

– Miewam.

– Co wtedy?

– Wstaję i żyję na nowo. Czekam na ten moment, kiedy rzeczywiście fizycznie padnę na pysk i już nie wstanę.

– Boi się Ksiądz tego momentu?

– Nie. Boję się innego, gdy nie będę mógł niczego zrobić. Boję się, że będę taką bezbronną kłodą, gdzieś w jakimś smutnym domu księży emerytów. Tam będą mówić: ten Kaczkowski na przełomie wieków to jakieś tam kazania mówił, a potem to już tylko się powtarzał. I będzie przychodziła pielęgniarka, i usłyszę: księże Janie, pigułeczkę. I będę sam jak kundel pod ścianą. Nie będę mógł Mszy św. odprawić, nie będę mógł spowiadać... A przecież człowiek żyje po to, by móc z siebie dawać. Jest bytem „ku”, bytem „dla”. I tak sobie myślałem, że to będzie chyba kompletna porażka mojego człowieczeństwa, jak już nie będę mógł być „dla”.

– Chyba niezależnie od stanu – Ksiądz zawsze będzie „dla”...

– Nawet kiedy leżałem w szpitalu, w bardzo ciężkim stanie, i przychodziły panie pielęgniarki, żeby mnie umyć, to też mogłem być trochę „dla”. Mogłem unieść się na boku, powiedzieć dziękuję albo mrugnąć okiem, a tutaj nic... Ale wymyśliłem, bo mam też prawo dojrzewać, nawracać się, zmieniać, że może właśnie ta moja bezbronność będzie „dla”.

– Tak jak bezbronność innych chorych, którzy nic już nie mogą zrobić, choć bardzo by chcieli...

– Kiedyś bioetyka mówiła o nich, że są w stanie wegetatywnym. Nigdy nie można mówić o drugiej osobie, że jest w stanie wegetatywnym – wegetować może tylko roślina. Nie można z godności człowieczej wpaść w godność rośliny. Jest taki piękny film opowiadający o zamknięciu po udarze – „Motyl i skafander”. Co ja będę mógł dać? Może tę moją bezbronność? Oddanie w czyjeś ręce. Moim największym marzeniem jest, by była to osoba niewierząca. By ta moja bezbronność być może była dla niej darem i otworzyła ją na Boga. Chciałbym trafić na taką grupę, która się zdziwi, że to jest jednak człowiek, to jest osoba ludzka, to jest ktoś. Chociaż nie będę mógł tego w żaden sposób wyrazić. I to będzie jedyne, co zostanie mi zachowane do oddania.

– Człowiek w stanie zamknięcia... Może szczególnie dla takich chorych na oddziałach szpitalnych powinni być kapelani?

– Zawsze przypomina mi się taka paskudna sytuacja w jednym ze szpitali. Na sali leży całkowicie zamknięty młody człowiek. Rodzinie nakazano puszczać mu jego ulubione piosenki, by jakoś stymulować jego mózg. Więc ta postawiła przy chorym radio, ale zaraz zabrały je pielęgniarki. Zostawiano go w przeciągu, nieprzykrytego, raz na jakiś czas lekarz dotykał jego brudnych włosów i nakazywał ich umycie. I co najbardziej uwłaczające – pewnego dnia, podczas wykonywania toalety, pielęgniarki zaczęły się bawić jego siusiakiem. I ten zareagował. Zdziwione spojrzały na siebie, na chorego i zobaczyły, jak z oczu płyną mu łzy.

– Dla kapelana bycie z chorym, przy nim to powołanie. Ksiądz od początku swojej pracy posługuje w hospicjum. Czy te relacje z przebywającymi tam zmieniły się w momencie diagnozy choroby?

– Myślę, że nie. Na pewno jestem jakoś bardziej wrażliwy, ale jednak byłbym nieprofesjonalistą, gdybym usiadł przy łóżku pacjenta i się z nim licytował. Ja do nich idę jako kapelan, a nie jako chory.

– Ale chodzi mi bardziej o to inne patrzenie, takie bliższe, bardziej rozumiejące...

– Pewnie tak jest i pewnie oni na mnie inaczej patrzą. Lubię ten moment, gdy się z nimi żegnam, bo gdy wyjeżdżam np. na rekolekcje, to ci, którzy mają nowotwór krtani i nie mogą mówić, tylko pokazują gestem: „ale wrócisz?”. I wracam. Po to, żeby z nimi być.

– A co z rodzinami? Rozmawia Ksiądz z nimi, czy boją się umierania swoich bliskich?

– Wszyscy się boimy. Po Pani łzach widziałem, że Pani też się boi. 80 proc. naszej pracy hospicyjnej stanowi rozmowa, 15 proc. to farmakologia i może te 5 proc. – to jakieś zabiegi medyczne. Tak naprawdę to trzeba nieustannie powtarzać, powracać do informacji, tłumaczyć, zobaczyć: ile kto przyjął, ile wyparł; zobaczyć, w jakiej jest kondycji psychicznej, na jakim etapie śmierci swojej lub najbliższych. Pewnych etapów już się za nich nie przeskoczy, choćby się bardzo chciało – można tylko przy nich być, towarzyszyć im.

– A Księdza relacje z najbliższymi?

– Na początku choroby popełniłem błąd, bo chciałem swoich najbliższych przygotować na swoją śmierć. Robiłem to na siłę. Widziałem, że są na to nieprzygotowani, więc odpuściłem. I oni pewnie powoli to jakoś przyjmują. Choć moja mama mówi: „Patrzę na ciebie i w to nie wierzę...”.

– Jak matka...

– Współprowadzę grupę dla rodziców osieroconych. Są tam głównie matki różnych dzieci, od poronień aż po chorobę wieku dziecięcego, samobójstwa nastolatków i śmierci dorosłych dzieci – nowotwory, wypadki. Kiedyś na spotkaniu powiedziałem: „Moja mama mówi, że jeśli umrę, to ona rozpadnie się na kawałki”. Te kobiety tylko spuściły wzrok, uśmiechnęły się tak, jakby wszystko wiedziały, i odparły: „Chciałaby...”. Choćby człowiek chciał zapaść się pod ziemię, zniknąć i już nie być, niestety, trzeba żyć. Trzeba się budzić rano i na nowo konfrontować z rzeczywistością, w której ukochanego dziecka nie ma. I już nigdy nie będzie. I wszystko je przypomina...

– Rok temu podczas jednego z wywiadów w telewizji mówił Ksiądz, że chciałby doczekać następnych świąt Bożego Narodzenia i spędzić je z tymi kochanymi. To już się stało. Czego więc teraz życzyć Księdzu?

– Tego samego. Żeby Opatrzność była na tyle łaskawa, bym dożył wiosny. Może sobie trochę gdzieś odpoczął? Chciałbym zabrać swoją siostrę i polecieć z nią do jakichś ciepłych krajów. Bo z mamą byłem, z tatą też, brat sam jeździ i mnie już nie potrzebuje.

– A jak można pomóc hospicjum, w którym Ksiądz posługuje?

– Młodzież byłaby nam bardzo potrzebna jako wolontariusze w wakacje, bo nasi wolontariusze wtedy pracują. Mogę obiecać, że każdy, kto się wcześniej zgłosi i dojedzie na własny koszt, będzie spał za darmo w hospicjum, w pokoju dla gości. Jeśli będzie pracował i nie robił fochów, to dostanie wyżywienie w cenie pracowniczej, a po robocie będzie mógł pójść na plażę. I, oczywiście, prosimy o 1 proc. podatku i każde inne finansowe wsparcie.

Puckie Hospicjum im. św. Ojca Pio – na: www.hospicjum.org .

Podziel się:

Oceń:

+1 0
2016-01-05 08:30

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Projekt „Ad Mariam Europa”

Krzysztof Żochowski w drodze na Święty Krzyż

Eryk Laskowski

Krzysztof Żochowski w drodze na Święty Krzyż

W lutym br. we Wrocławiu rozpoczęły się prace nad projektem „Ad Mariam Europa” (Europo do Maryi), którego celem jest nagranie płyty z 12 pieśniami maryjnymi w narodowych językach krajów należących do Federacji Skautingu Europejskiego.

Więcej ...

Warszawa: 16 maja główne obchody ku czci patrona Polski św. Andrzeja Boboli

2024-05-09 21:57

Monika Książek

Więcej ...

Przegląd Niedzieli Wrocławskiej na 12 maja 2024 roku

2024-05-10 20:37

mat własny.

Co znajdziemy w najnowszym numerze "Niedzieli Wrocławskiej"? Zapraszamy do posłuchania przeglądu prasy

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Nowenna do Ducha Świętego

Wiara

Nowenna do Ducha Świętego

Panie, proszę o łaskę, aby Twoje wartości mogły być...

Wiara

Panie, proszę o łaskę, aby Twoje wartości mogły być...

Nauczyciel życia duchowego

Święci i błogosławieni

Nauczyciel życia duchowego

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

Wiara

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

Litania nie tylko na maj

Wiara

Litania nie tylko na maj

Zmarł Jacek Zieliński, współtwórca zespołu Skaldowie

Wiadomości

Zmarł Jacek Zieliński, współtwórca zespołu Skaldowie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

8 maja - wielkie pompejańskie święto

Kościół

8 maja - wielkie pompejańskie święto

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

Wiara

Nowenna do św. Andrzeja Boboli