Reklama

Sztuka a sacrum

Niedziela warszawska 28/2000

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Statuetka "chrześcijańskiego Oscara" i odsłonięty niedawno w Łowiczu pomnik Jana Pawła II, a wcześniej podobny w Argentynie - to przykłady inspirowanych religią dzieł rzeźbiarza prof. Stanisława Słoniny z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dziś w "Niedzieli Warszawskiej" rozmowa z artystą.

IZABELA MATJASIK: - Jak to się stało, że wątki religijne są tak bardzo obecne w Pańskiej twórczości, skąd czerpie Pan inspiracje?

PROF. STANISŁAW SŁONINA: - Z pochodzenia jestem krakowiakiem i góralem zarazem, bo urodziłem się i wychowałem w okolicach Myślenic. To już góry. Ale przynależność kulturowa wciąż krakowska. Ludzie z tego rejonu, więc również ja, wynoszą z domu pewien depozyt wiary. On właśnie pomaga wśród życiowych zawirowań odnaleźć właściwą ścieżkę, stanowi punkt odniesienia, nie pozwala zasnąć sumieniu.

Z biegiem lat pewne rzeczy zaczęły we mnie dojrzewać. Przestałem martwić się czy jestem "na fali", czy mówią o mnie w mediach, czy moja twórczość się podoba. Wiadomo, że dziś sztuka religijna nie przynosi popularności i sławy, jest to bardziej osobista forma działania twórczego - i dlatego właśnie, że jest bezinteresowna, staje się bardziej autentyczna, a przez to i głębsza.

- Jak doszło do powstania pomnika Ojca Świętego w Łowiczu, którego odsłonięcie miało miejsce 18 czerwca?

- Po raz pierwszy pomyślałem o tym pomniku, gdy kard. Karol Wojtyła został obrany papieżem. Miałem wizję Ojca Świętego, który zarzuca sieć. Chciałem umieścić taki posąg w Wieliczce na żupie solnej, obok jeziorka. Właściwie jest to sanktuarium, zabytek, więc wnętrze to tym bardziej wydawało mi się odpowiednie. Marzyłem, że uda się zrealizować ten projekt, ale nie myślałem, że będzie umieszczony w Łowiczu na tak honorowym miejscu.

- Ten pomnik jest symboliczny...

- Tak, umieściłem w nim trzy symbole. Pastorał w kształcie krzyża jest znakiem 22 niestrudzonych lat nauczania, pielgrzymowania oraz pasterzowania w imię Chrystusa i z Chrystusem. Sieć - symbol często powtarzający się w Ewangeliach - nawiązuje do Szymona rybaka, później nazwanego przez Chrystusa Piotrem. Często Ojciec Święty mówi o sobie, że z woli Bożej nie czyni nic innego, jak tylko posługę Piotrową. Imię Piotr znaczy skała, stąd skała w pomniku.

Prymas Polski kard. Józef Glemp powiedział, że sieć symbolizuje jednoczenie, zbieranie wszystkich chrześcijan. Dla mnie osobiście jest ona znakiem ochrony, osłony, a także pozyskiwania nowych wiernych - dowodem na to są owoce pielgrzymek Papieża do Afryki, Azji, Ameryki Południowej i Łacińskiej. Ten trud ewangelizacji w bezgranicznym zawierzeniu Panu Bogu to budowanie działania na mocnej skale.

Pomnik w Łowiczu jest rozwinięciem monumentu Jana Pawła II, który w zeszłym roku został odsłonięty w Buenos Aires. Niedziela pisała o tym wydarzeniu. Tamten pomnik również przedstawia Ojca Świętego z siecią, ale Papież jest młodszy. Przedstawiciele Argentyny cieszyli się wczoraj, że "ich" Jan Paweł II jest bardziej dynamiczny i lepiej usytuowany. Rzeczywiście, pomnik w Buenos Aires stoi przed biblioteką na wzgórzu, dominuje nad miastem, wygląda, jakby frunął. Po odsłonięciu prezydent Argentyny powiedział, że jest to pomnik człowieka, który przekroczył swój czas, wyprzedził swoją epokę.

Łowicki pomnik jest za to bardziej wyrazisty. Papież bierze do ręki liny sieci i ciągnie. Widać w tym trud człowieka pracy, bo on nie celebruje, on pracuje. Chciałoby się, żeby inni dostojnicy kościelni poszli kiedyś w jego ślady.

- Czy to prawda, że jest Pan twórcą "katolickiego Oscara"?

- To trochę za dużo powiedziane. Wszystko zaczęło się od projektu gołąbka, który przechodzi w kształt dłoni, a w tej dłoni ukrywa się ręka dziecka. Ma to być przenośnia, znak tego, że człowiekowi potrzebny jest pokój, by mógł się rozwijać, aby znalazło się miejsce na wychowywanie młodego pokolenia. Zrobiłem tę rzeźbę z impulsu wewnętrznego. Wkrótce potem przypadkiem miałem okazję ruszyć z pielgrzymką do Rzymu, w dniu poświęconym mediom. Pomyślałem, że nie wypada zajechać tam z pustymi rękami. Bardzo szybko odlaliśmy mój projekt w brązie i z gotowym posążkiem poszedłem do ks. Wiesława Niewęgłowskiego. Zapytałem, czy nie mógłby ofiarować gołąbka Ojcu Świętemu od Duszpasterstwa Środowisk Twórczych, jako pamiątkę uczestnictwa w pielgrzymce.

W trakcie naszej rozmowy ks. Niewęgłowskiemu przyszła do głowy myśl, że ta statuetka mogłaby się stać nagrodą dla środowisk artystycznych. Nazwaliśmy ją "Veni, Creator Spiritus", a przyznawać można by ją co trzy lata za twórczość promującą wartości chrześcijańskie. To takie nasze odwołanie do listu papieskiego do artystów. Może stałoby się to motywacją dla twórców do głębszej refleksji nad swoimi dziełami, bo to, co się dzieje obecnie budzi grozę. Nagroda byłaby wręczana za dokonania aktorów, plastyków, muzyków, architektów, itp. Można by ją interpretować jako przywoływanie Ducha Świętego Stworzyciela - ja bym nawet widział szerzej: jako pewne wotum zaufania artyście, który powinien potem dać świadectwo tego, że jest godzien przyznanej mu nagrody.

Nie wiem, jak potoczą się dalsze losy statuetki. Pierwszy odlew zaopatrzyliśmy w sygnaturkę i oznaczyliśmy numerem 1. Ks. Wiesław zabrał go i wręczył Janowi Pawłowi II na audiencji. W ten sposób Ojciec Święty jako pierwszy otrzymał "Veni Creator Spiritus". Jeśli pomysł uda się zrealizować, to wszystkie statuetki będą numerowane. Mam nadzieję, że na jedynce się nie skończy i że ta nagroda pobudzi ferment twórczy w środowisku. Przyda się pomoc mediów w popularyzacji tego przedsięwzięcia, a Niedziela jest jednym z niewielu pism, które może wspierać tego rodzaju inicjatywy i im towarzyszyć.

- Czy powstała już jakaś fundacja lub komisja oceniająca dokonania twórców?

- Jeszcze jest na to za wcześnie. Z pielgrzymki wróciliśmy zaledwie przed tygodniem (w połowie czerwca - przyp. red.), rozpoczął się właśnie okres wakacyjny, co nie sprzyja debatom i dyskusjom. Do września duszpasterstwo środowisk twórczych zawiesi działalność, choć kościół będzie otwarty. Gdy stała gromadka, już wypoczęta, zbierze się ponownie, wówczas może powstać zespół oceniający - komisja przyznająca statuetki.

Mnie osobiście wydaje się, że środowisko oczekuje, by Kościół wyraźnie patronował określonym wartościom, by je punktował - i ta nagroda mogłaby stworzyć taką okazję. Tym bardziej, że ona nie niesie za sobą korzyści finansowych, sama w sobie jest wartością.

- Czy współcześnie łatwo jest dawać świadectwo swojej wiary wśród artystów i studentów?

- Nie, zdecydowanie nie. Nasze środowisko jest może najbardziej wystudzone, wyjałowione religijnie. Artyści mają przedziwną obawę, że wiara ogranicza ich wolność. Bierze się to chyba z kultywowania bezgranicznej, trochę źle pojętej wolności artysty, któremu wszystko wolno. A niestety, podejmując tematy sakralne trzeba uszanować pewne zasady, kanony.

Kilka lat temu zorganizowałem wystawę pod tytułem: Ave Maria. Pierwszą wystawę sztuki sakralnej po wojnie, a był rok 1996! Wiedziałem, że jej promowanie może przekreślić moją pozycję na uczelni. Było to dla mnie wyzwanie, również osobiste, prywatne.

Zamykanie się środowiska artystów na sacrum rozpoczęło się już 250 lat temu, gdy preromantycy uznali, że dość tworzenia pod przymusem inwestora, czyli Kościoła. Znalazło to poparcie w filozoficznych wywodach - uznano, że artysta powinien sam tworzyć i interpretować swoje dzieła. Z drugiej strony również Kościół zamknął się hermetycznie przed zbuntowanymi twórcami. Skupił się na tych, którzy zaspokajali jego potrzeby na dzieła sakralne, choć reprezentowali nie zawsze wysoki poziom.

Ja myślę, że z bezwzględną wolnością artysty jest jak z wolnością na ulicy: nie prowadzi do niczego dobrego. Jakieś kryteria postępowania muszą być zachowane - jeśli nie administracyjnie sformułowane, to przynajmniej takie płynące z wnętrza człowieka. Najpierw trzeba odnaleźć w sobie pewną głębię, potem poczucie odpowiedzialności za to, co się robi. Artysta powinien stwarzać, a nie niszczyć, degradować. Od lat próbuję przekazać to studentom.

- Jest już jakiś odzew?

- Niewielki, ale jest. W zeszłym semestrze udało mi się pozyskać siedmioro studentów z pracowni prof. Myjaka do zorganizowania wystawy w naszym Duszpasterstwie Środowisk Twórczych. Może kiedyś uda się poszerzyć to grono.

- Czyż znajomość sacrum nie jest potrzebna do zrozumienia sztuki europejskiej?

- Tak, to jest podstawa. Przeciwnicy sacrum w sztuce uważają, że skoro przez tyle wieków artyści podporządkowani byli religiom, bo przed chrześcijaństwem tworzyli na potrzeby świątyń pogańskich, to motyw ten już się wyczerpał. Jaki jest tego sens, mówią, jeśli Boga nie można do końca zinterpretować, zrozumieć - szkoda życia, żeby się tym zajmować.

Wiele złego zrobili tu filozofowie egzystencjaliści. Co z tego, że Sartre na łożu śmierci wyraził żal za swoje poglądy. Pokłosie jego nauk zbieramy do dziś. Potrzebny jest nam autorytet wspomagający Ojca Świętego. Jan Paweł II jako filozof, etyk, poeta stara się nawrócić ludzi na drogę prawdy, lecz jest to mimo wszystko głos Kościoła. Powinien go wspierać filozof świecki, potrzebne jest " wzmocnienie cywilne" słów Papieża.

Nasz wiek był niezwykle trudny. Tak by się chciało mieć nadzieję, że ten, w który wchodzić będziemy, bo jeszcze nie weszliśmy, przyniesie poprawę. Niechby Ojcu Świętemu udało się dotrwać i przeprowadzić nas w nowy wiek.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2000-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Bóg lubi przychodzić do tych, którzy nie są już szybcy, ale są wierni

2025-12-29 08:26

Karol Porwich/Niedziela

Więcej ...

Człowiek najbardziej potrzebuje Miłosierdzia - ostatnie pożegnanie ks. Henryka Matuszaka

2025-12-29 13:52
Trumna z ciałem ks. Henryka Matuszaka

ks. Łukasz Romańczuk

Trumna z ciałem ks. Henryka Matuszaka

W Oławie odbył się pogrzeb ks. Henryka Matuszaka. Jego ostatniej drodze towarzyszył bp Jacek Kiciński CMF, kapłani, rodzina oraz licznie zgromadzeni wierni z parafii, w którym posługiwał zmarły kapłan.

Więcej ...

Włochy: Kot przeżył prawie godzinny cykl prania w pralce, uratował go weterynarz

2025-12-30 07:21

amayaeguizabal/pixabay.com

Pochłonięta przygotowaniami do Wigilii mieszkanka okolic Varese, na północy Włoch, uprała w pralce swojego ukochanego kota, nie wiedząc o tym, że wszedł do bębna. Zwierzę przeżyło 55-minutowy cykl prania, a uratowało go to, że temperatura była niska. Kotu pomógł wezwany w wigilijny wieczór weterynarz.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Po pożarze kościół w Lublinie grozi zawaleniem. Będzie...

Kościół

Po pożarze kościół w Lublinie grozi zawaleniem. Będzie...

Kard. Ryś przeprowadził zmiany w kurii krakowskiej. Ks....

Kościół

Kard. Ryś przeprowadził zmiany w kurii krakowskiej. Ks....

Francuski biskup żegna Brigitte Bardot. Co znana aktorka...

Kościół

Francuski biskup żegna Brigitte Bardot. Co znana aktorka...

„Brat” to najpierw ktoś bliski we wspólnocie, ten,...

Wiara

„Brat” to najpierw ktoś bliski we wspólnocie, ten,...

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Kościół

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Kraków: wiadomo, kto będzie osobistym sekretarzem kard....

Kościół

Kraków: wiadomo, kto będzie osobistym sekretarzem kard....

Nowenna do Świętej Rodziny

Wiara

Nowenna do Świętej Rodziny

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Kalendarz Adwentowy: Dom Boga i Świt Boga

Wiara

Kalendarz Adwentowy: Dom Boga i Świt Boga