Dziewiętnaście studyjnych płyt w 46 lat, które minęły od premiery debiutanckiego albumu, to nie najgorszy wynik. Mógłby być lepszy, ale Bruce Springsteen – pieśniarz, muzyk i kompozytor – się ceni. Inspiracją do płyty „Western Stars” była popowa twórczość artystów z południowej Kalifornii z lat 70. ubiegłego wieku, takich jak Glen Campbell i Burt Bacharach. – To powrót do moich albumów opartych na historiach ciekawych postaci i w kinowych, orkiestrowych aranżacjach – powiedział o płycie sam Springsteen, uwielbiany przez liberalno-lewicową część USA. Powrót – dodajmy – do opowieści o Ameryce zwykłej, spoza wielkich metropolii, żyjącej własnym życiem, swoimi nadziejami i tęsknotami. Na płytę fani Springsteena, łączącego rolę barda i gwiazdy rocka, czekali 5 lat (i się nie zawiedli). Nie próżnował w tym czasie. Napisał autobiografię „Born to run”, która miała być rodzajem autoterapii, i sporo – niekiedy po kilka razy w tygodniu – koncertował.
Pomóż w rozwoju naszego portalu