Taka para – reżyser Danny Boyle i scenarzysta Richard Curtis – powinna zapewnić sukces filmowi „Yesterday”. Wszak pierwszy wyreżyserował m.in. znane kinomanom filmy: „Trainspotting”, „127 godzin”, „Slumdog. Milioner z ulicy” i „Steve Jobs”, a wizytówką drugiego są scenariusze do głośnych obrazów: „Cztery wesela i pogrzeb”, „Notting Hill”, „To właśnie miłość” i dwóch części przygód Bridget Jones. A jednak po zapoznaniu się z historią Jacka, pracownika hurtowni, który po godzinach gra i marzy o staniu się gwiazdą muzyki, czujemy niedosyt. Gdy pewnego dnia dochodzi do awarii prądu, Jack budzi się w rzeczywistości, w której nikt nie zna piosenek Beatlesów – tylko on. Świetna okazja na zrobienie kariery, prawda? Stąd tylko krok do podpisania tłustego kontraktu ze znaną wytwórnią płytową, do miana „Szekspira muzyki pop” i zachwytu Eda Sheerana (w filmie we własnej osobie), który proponuje wspólną trasę koncertową... Wielkie kino to nie jest, ale na lato w sam raz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu