Pan Czesław napisał:
Pani Redaktor,
zwracam się z prośbą do Pani i do Dobrych Ludzi czytających „Niedzielę” o wydawnictwa religijne, może też stare płyty z muzyką... Jestem człowiekiem samotnym, jedyną moją radością są książki i muzyka. Te, które mam, już przeczytałem, do biblioteki coraz trudniej dotrzeć i moja cała nadzieja to dobre serca. Chodzi mi nie o jakieś książki tylko do poczytania, ale o takie budujące, o Panu Bogu i Jego świętych. Za mało czasu już mi zostało, żeby go tracić na sprawy błahe i mało ważne. Słucham więc i w radiu tylko pobożnych audycji.
Pan Czesław odezwał się jakby na zamówienie, bo mnie właśnie – szczególnie ostatnio – interesuje podobny problem: głód słowa. Słowa mówionego, pisanego, czyli czytanego... Ostatnio zmarła nam w rodzinie Ciocia. Zostało po niej trochę drobiazgów, głównie książki. Rozeszły się po rodzinie i każdy znalazł coś dla siebie. Ale jest i inny aspekt tego wydarzenia: odkryliśmy w Cioci jakby bratnią duszę, bo karmiła się słowem, które każdy z nas jakoś odnajdywał i w sobie. Za życia – pod jego koniec – już samotna, ale przecież duchowo jakże do nas wszystkich podobna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ja też mam sporą biblioteczkę domową i tak jak po Cioci zostaną po mnie głównie książki...
Czasem jednak słowo pisane nie wystarcza człowiekowi do godnego życia – szuka się więc Słowa żywego. W naszej parafii jakby wyszli naprzeciw tym moim marzeniom i będą się odbywały spotkania w formie katechezy skierowane do osób dorosłych, które chciałyby pogłębić wiedzę o nauczaniu Kościoła i dogmatach wiary. Jak na razie raz w miesiącu, i to – rewelacja – o godz. 16! Nareszcie nie wieczorami! Po niedzielnej Mszy św. o godz. 15 – prosto na naukę! Bardzo się zapaliłam do tego projektu.
A wracając do listu p. Czesława, to proszę do niego pisać (pod adresem Niedzieli, z dopiskiem: „dla p. Czesława”), z podaniem swojego numeru telefonu; my list przekażemy, a on oddzwoni i poda swój adres. Proszę nie przesyłać dla niego nic przez Niedzielę!